poniedziałek, 5 sierpnia 2019

Od Exana cd Asagiri

       Asagiri spoglądała na mnie, jakbym właśnie spowodował jakiś wypadek, który strasznie ją zdenerwował. Po tej aferze z zamachem na jej życie, nie dziwię się, że moja mała towarzyszka jest lekko podenerwowana.
  Skrzyżowała swoje ręce na piersi, nadal nie zmieniając swojego wyrazu twarzy. Nagle uderzyły we mnie słowa zamachowca, które zagnieździły się w mojej pamięci, niczym świerzb.
- Słuchaj, Asa- teraz to ja skrzyżowałem ręce na piersi, mój głos zabrzmiał poważnie, zdecydowanie, więc zdenerwowana mina Asagiri została zastąpiona na nieco łagodniejszą. - Dusza powiedziała mi, że... no..- Jednak, gdy zastanawiałem się, jak dokładnie dobrać słowa, mój głos znów wrócił do normalnego tonu.- Czy twój dziadek przed paroma latami skazał kogoś na pal, że ten ktoś z jego rodziny teraz chce się na nim mścić? Nie wiem, tak on to ujął... jego krewny został skazany na pal, przez Króla Vlada.
 Asagiri na dobre zapomniała o swym gniewie, rozluźniła swoje mięśnie, po czym wywróciła oczy na bok, jakby szukała w pamięci jakiegoś wspomnienia.
- Dziadek coś mi opowiadał, że jak mnie jeszcze nie było na świecie, po wojnie skazał jakiegoś zbrodniarza... nie pamiętam jego imienia, za swe czyny został skazany na śmierć, nabity na pal. Tylko tyle pamiętam. Na prawdę- powiedziała, kręcąc przecząco głową.
 Oparłem się o drzwi do prosektorium, a w mojej głowie zacząłem układać wszystko, każdy fragment dzisiejszego wydarzenia w logiczną całość.
 Król Vlad III Palownik jest dziadkiem Asagiri, który skazał na śmierć, na pewno jakąś znaczącą postać w wojnie, z którą prowadził. Teraz krewni tej osoby pragną się zemścić na nim, zabijając jego wnuczkę- teraz motyw jest oczywisty!! Zamachowiec próbował zabić wnuczkę Króla, aby zadać mu większą karę niż śmierć. Ból po utracie bliskiej osoby. Ból jego i Królewskiej rodziny. Jeszcze jedno... Kim jest dusza lwicy?
- No dobrze.
 Teraz powiedziałem Asagiri, to co ułożyłem sobie w głowie. Moja towarzyszka mocno zaniepokojona, zacisnęła usta.
- To straszne- powiedziała.
- Wiem.

 ~~~~~~~~~~~~~~~~~Wesele Vlada~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 Ten dzień... Królewskie wesele w sali balowej trwało w najlepsze, nikt nie świadomy niebezpieczeństwa (oczywiście Asagiri wciąż była pod ochroną żołnierzy). Goście weselni bawili się hucznie, pałaszując wszystko, co znajdowało się na stole. Najznakomitsze potrawy znikały w mgnieniu oka, muzyka zmuszała do tańca, a dekoracje sali cieszyły oczy.
 Goście honorowi (Inni władcy, Namiestnicy) siedzieli w pobliżu Królewskiej pary.
- Doskonale- szepnąłem, mijając tańczące pary. Wielkim cudem przecisnąłem się do stołu, gdzie można było spróbować wina, które podobno były przepyszne. Nalałem sobie pół pucharu wiśniowoczerwonego napoju. Wzrokiem wychwytywałem Asagiri, jednocześnie piłem z pucharu. Wino miało niebiańską słodycz, a cierpkość  rozpływała się w smaku wina.
 Po paru pucharach kręciło mi się w głowie, a alkohol zmuszał do włączenia się do zabawy.
- Exan!- usłyszałem kobiecy głos za sobą. Odwróciłem się i spojrzałem na piękną szatę koloru błękitu. Ariannae uśmiechała się miło, widocznie też była po paru łykach wina.
- Cześć, śliczna- przywitałem się. Odstawiliśmy puchary na bok, jej piękne oczy mówiły jedynie "Zatańczysz ze mną?" Muzyka i alkohol dodała szaleństwa do naszych poczynań, nasze ciała zwarły się w powolnym tańcu.
- Jak się czujesz?- zapytała.
 Poza tym, że mam kręćka po winie, to w sumie...
- Wszystko jest dobrze- odparłem spokojnie.
  Sam nie wiedziałem ile nasz taniec pochłonął czasu, lecz mogłem go jeszcze stracić, byleby zatrzymać Ariannae przy sobie. Stracić wszystko... nawet.
- Asagiri zniknęła!- zawołał jeden ze strażników.
 Wszyscy goście weselni skierowali swoje zdezorientowane spojrzenia w strażnika, Król wstał, zgromadził w sobie wściekłość, Ojciec Asagiri przerwał rozmowę z jakąś osobą, po czym przeniósł wzrok na wojskowego. Muzyka przestała grać, tańce ustały... zapadła martwa cisza, jakby wszyscy wokół mnie wstrzymali oddechy.
 Król ze wściekłości rzucił stalowym pucharem, rozlewając alkohol, który wypełniał naczynie, po czym spłynął strumieniem po schodach.
- Znajdźcie ją!- warknął władca.
 Spojrzałem przerażony na Ariannae, a ona zaniepokojona zakryła ręką usta.
                                                                             ***

   Prosiłem po raz setny Ariannae, aby została na sali balowej. Goście nie mieli już nastroju do ucztowania z okazji zawarcia związku małżeńskiego Króla, szeptali coś... inni rozmawiali na głos.
- Co się stało?- ktoś zapytał.
- Biedna Asagiri.
- Proszę cię, zostań tu!- powiedziałem do Ariannae, która uparła się, żeby ze mną iść.
- Słuchaj, tutaj będziesz bezpieczna, zostań tutaj...
 Ariannae spojrzała na mnie, uparcie trzymając się swojej strony.
- Exanie Alexandrze Ravenwood, czegokolwiek nie zrobisz, nie zatrzymasz mnie!
- Aria, wiem, że łączy nas przyjaźń, większa od jakiegokolwiek uczucia, ale...
- Żadne ale!- syknęła szeptem.
 Westchnąłem przegrany, spojrzałem na grupkę zbierającego się oddziału poszukiwawczego.
- Dobrze, ale przysięgnij mi, że będziesz robić wszystko, co ci każę, bez wyjątku!
Ariannae już otworzyła usta, aby coś powiedzieć. Wiedziałem, co chciała powiedzieć, więc przycisnąłem stanowczo.
- Przysięgnij!- warknąłem.
Teraz to ona musiała przystać na mój warunek.
- Dobrze, przysięgam.
 Złapałem moją przyjaciółkę za rękę, szybkimi ruchami skierowaliśmy się w stronę drzwi wyjściowych z sali balowej. Wychodząc na dziedziniec, pochłonięty przez noc, od razu objął nas chłód. Wziąłem jedną z pochodni od jakiegoś żołnierza.
- Teraz... gdzie ją szukać?
 Pierwsze podejrzenia nakierowały nas na ścieżkę, prowadzącą do pałacowego ogródka.
Wysoki żywopłot, okalał cały teren gęsto zarośnięty kwiatami z przeróżnymi kolorami, jednak wydeptana ścieżka prowadziła do zielonego labiryntu, zbudowany przez żywopłot. Ostrożnie, powoli kierowaliśmy się do niego, a mrok rozpuszczał się z każdym krokiem przez jasne światło pochodni.
 - Myślisz, że tędy musiała się udać?- szepnęła Ariannae.
 - To są tylko moje podejrzenia, Aria, coś myślę, że ona została porwana, a porywacz musiał chyba zaciągnąć ją...
Urwałem, gdyż w tym momencie jakaś mroczna moc, albo to tylko ciężar naszego ciała spowodował, że ziemia osunęła się nam spod nóg, po czym wpadliśmy w wir czarnej przepaści. Upadłem twarzą w wilgotną ziemię, a w ustach czułem piasek, błoto. Splunąłem obficie, starając się pozbyć wszystkiego z ust. Leżąca pochodnia oświetlała podziemny korytarz.
-...tutaj!- dokończyłem swoje wcześniej przerwane zdanie. Pomogłem wstać mojej przyjaciółce, jej nieskazitelnie biała szata została brutalnie pobrudzona ziemią i błotem. Podniosłem pochodnię, po czym zastanawiałem się, w którą stronę się udać. Uniosłem wyżej pochodnię, aby blask objął podłoże, wzrokiem zlustrowałem jej powierzchnię. Odciski stup prowadziły w lewą stronę.
 Spod ziemi wystawały korzenie, które napotkane głaskały nas po głowie, policzkach... a obwód podziemnego korytarza był taki, że przerośnięty żubr mógłby spokojnie nim przejść.
 Z każdym krokiem zaczęliśmy słyszeć cudze szepty, a gdy blask cudzej pochodni odbijał się od ściany, przed nami, swoją odrzuciłem za siebie.
Przywarliśmy do ściany, powoli przesuwaliśmy się wzdłuż niej, aż naszym oczom ukazała się okrągła, podziemna sala, a  ściany, co milimetr były przyozdobione w pochodnie, dzięki czemu pomieszczenie było jaśniejące od blasku.  Na środku pomieszczenia stało pięcioro osób. Trzech uzbrojonych zabójców oraz dwie kobiety. Asagiri i jakaś obca.
 Asagiri klęczała na ziemi, cicho płakała. Obca kobieta górowała nad nią, a w ręku trzymała coś na kształt drąga.
- Ja niczemu nie jestem winna...- pisnęła Asagiri.
- Zamknij się, suko!- warknęła przez zęby obca kobieta.
 Ciągle krążyła wokół niej, tak jak ziemia krąży wokół słońca. Asa bez ustanku płakała, ale na moje oko przynajmniej starała się nie uronić ani łzy. Kobieta z przepływu złości uderzyła Asę drągiem w policzek, tym samym przewróciła ją na ziemię.
 Wewnętrz mnie zaczął bezlitośnie wzbierać się złość, która była ciężko do opanowania - to jak poskramianie zbuntowanego konia.
- Przez twojego piekielnego dziadka, mój kochany nieżyje, a gdyby się on poddał w tym wszystkim, nie byłoby teraz tutaj całej tej zasranej farsy.. I wiesz co? Teraz zginiesz! Nadzieję cię na pal, jak kawał pieprzonego kurczaka, tak jak zrobił to twój dziadek mojemu krewnemu, będziesz rzygać krwią! Dopilnuję tego! - wrzeszczała jej do ucha, jakby Asa była głucha. Kobieta złapała ją brutalnie za włosy, po czym zaczęła ciągnąć Asagiri przez połowę pomieszczenia. Wzrokiem doprowadziłem ich, jak zbliżają się do wielkiej wyrwy, wielkości studni. Jej prześladowczyni zmusiła Asę, aby nachyliła się nad wyrwą, wciąż trzymając ją za włosy.
- Widzisz, tak cierpiał mój krewny! Ty mała zdziro, ty i twoja rodzina niech zadławią się krwią!
 Teraz zrozumiałem, że Asagiri nachyla się nad czymś w pewnym rodzaju myślodsiewni. Pewnie teraz z bólem wpatrywała się, jak członek rodziny tejże kobiety cierpi nabity na palu.
 A prześladowczyni zachowywała się tak, jakby temu wszystkiemu była winna moja mała towarzyszka. Muszę ratować Asę.
Odwracam się do Ariannae, która w mileczniu obserwowała całą tę makabrycznegą scenę.
- Słuchaj, ja postaram się załatwić sprawę światła, masz coś, czym mogłabyś się uporać z tamtymi? - zapytałem i wskazałem na zamaskowanych zabójców.
 Ariannae kiwnęła, po czym wyjęła sztylet. Ulubiona broń skrytobójców.
- Dobrze, gdy światło zgaśnie, ty na mój znak zajmiesz się nimi, ja pójdę po Asę.
 Z racji tego, iż planowałem nad cieniem, który nie tylko zapewniał mi sprytną ucieczkę, mogę też zastosować go do innych celów.
Od razu zacząłem sobie przypominać srogie słowa, mego Pana ojca, gdy uczył mnie tej umiejętności. "Skup się, gdyż tylko tak będziesz mógł uwolnić część siebie, jaki jest twój cień" Kierowałem się tymi słowami, uwolniłem z siebie cień, którego ukształtowałem w ogromnego kruka. Ptasi kształt cienia przeleciał wzdłuż pomieszczenia, a brzegami swych skrzydeł zmuchnął płomień pochodni, zalewając tym samym całą jaskinię mrokiem.
- Co się dzieje? - wydała z siebie zdezorientowana kobieta. Ruszyliśmy naprzód, ja w stronę, gdzie ostatnio znajdowała się Asa i jej prześladowczyni, a Ariannae do zabójców.
 Gdy wyczułem, że jestem blisko kobiet, dałem znak Ariannae, aby dokonała części mego planu. Płomień pojawił się w powietrzu, za sprawą mojej magii, który ponownie odpędził w połowie mrok. Gdy się odwróciłem, zabójcy lezeli martwi, Asagiri klęczała obok kobiety.
- A ty to kto? - zapytała się gniewnie kobieta.
- Ravenwood, chcę abyś wiedziała to, gdy będziesz umierać.
Za sprawą iluzji obok dłoni Asagiri pojawił się sztylet, wzrokiem dałem jej znać. Ta szybko zareagowała i wbiła ostrza w brzuch swojej oprawczyni.
 Podziemię wypełniły szaleńcze krzyki kobiety. Byłem tak wściekły, iż nie było mocy, która powstrzymałaby mnie od czegokolwiek. Podszedłem do kobiety i mocnym pchnięciem nogi zrzuciłem demonicę w otchłań wyrwy. Jej krzyk długo ciągnął się w mroku.
- Ostrza cień dla wrogów - zakończyłem całe to zdarzenie fragmentem rodowego motta mojej rodziny.

<Asagiri?? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz