wtorek, 30 kwietnia 2019

Od Vlada IV Ciężar obowiązku

Ojciec i dziadek wyjeżdżali w jakąś misję dyplomatyczną i zabierali mnie ze sobą, tak samo jak wujka Mirczę i Sorciego. Nie uważałem żeby było to rozsądne ale ponoć sytuacja tego wymagała. Niestety ojciec nie chciał pozwolić żeby Lucjusz z nami pojechał więc teraz siedziałem sobie cichutko jak mysz pod miotłą w rogu powozu przyglądając się jak wujek Sorci i ojciec grają w szachy. Ciężko było stwierdzić, który wygrywał, obaj właściwie wykonywali bardzo podobne ruchy i mieli identyczną ilość pionków na szachownicy. Niestety wujek Mircza jechał na koniu wśród strażników a dziadek wyglądał jakby strasznie się czymś martwił więc wolałem zostawić go w spokoju. W końcu wyciągnąłem spod siedzenia jedną z książek i zacząłem czytać. Tak mnie ona pochłonęła, że dopiero gdy powóz się zatrzymał przed jakimś zamkiem. Dziadek wysiadł pierwszy, za nim mój ojciec i wujek Sorci a na samym końcu ja. Jak się okazało dziadek zawierał jakiś sojusz z władcą tego kraju, wiec przez kilka następnych dni głownie siedziałem z nimi na rozmowach słuchając jak to się dogadują. W końcu stanęło na tym, że kiedyś będę musiał poślubić córkę owego króla a jeśli nie będzie on miał żadnych innych potomków jego królestwo po jego śmierci stanie się częścią Valahii, pod panowaniem dziadka Vlada, mojego ojca lub moim. Nie uśmiechało mi się to zbytnio ale cóż zrobić? Jestem księciem, drugim w kolejce do tronu więc spoczywa na mnie ciężar tego obowiązku.
<Anabell?>

Od Lucjusza Cd Vlada IV

Jak zwykle siedziałem w swojej komnacie przy sztaludze. Cieszyło mnie, że nikt nie ciągnie mnie do nauki walki. Szczerze gardziłem przemocą i nigdy nie chce mieć z tym styczności. Wolałem spokój towarzyszący malarstwu. A jeśli o tym mowa, to mój spokój chyba właśnie się zakończył. Odwróciłem głowę od zielonej plamy, która powoli przeobrażała się w leśną polanę i spojrzałem na mojego brata. Słysząc o jego pomyśle lekko skuliłem uszu ze strachu, jednak ta komnata o której wspomniał kusiła.
- Vladzio, a jesteś pewien że ta eskapada dobrze się skończy. - spytałem cicho i niepewnie wracając do płótna. Postawiłem kilka ostatnich kresek, po czym odłożyłem brudny pędzel do kubka z wodą.
- Lucek przecież wiesz... - zaczął radośnie, na co szybko mu przerwałem.
- Że nie pozwolisz, aby coś mi się stało. Tak już to przerabialiśmy. - powiedziałem z cichym śmiechem. Co jak co, ale Vlad był mi najbliższy ze wszystkich i mu najbardziej ufałem. Szybko przebrałem brudne od farb ciuchy na coś bardziej luźniejszego i stanąłem obok brata gotowy na tą podróż. Szczerze bałem się jej i sam nigdy bym się nie porwał na coś takiego. Tak bałem się wielu rzeczy, ale jakoś nie utrudniało mi to życia.
- Odwdzięczysz mi się potem. - powiedziałem. W głowie już widziałem go w paru ciekawych pozycjach w jakich można by go było uwiecznić na płótnie. Teraz jednak będę dobrym bratem i przejdę się z nim po tych tajemniczych tunelach i komnatach. Oby rzeczywiście nic się nie wydarzyło.

>Vladzio<to

Od Vlada IV Obietnica

Zamek miał całą masę swoich uroków a co ciekawsze tajemnych komnat i ukrytych przejść. Co ciekawe niewiele osób o nich wiedziało z tego co mi mówiono o wszystkich wiedział jedynie dziadek Vlad, ojciec, wujek Sorci, wujek Mircza i wujek Oliver. A ja cóż... nie należałem do osób, które takie sekrety zostawiają samym sobie. Owszem rodzice obiecali, że wszystko mi pokażą kiedyś ale nie uśmiechało mi się to więc postanowiłem na własną rękę pogadać z wujkiem Mirczą. Oczywiście chętnie zgodził się dać mi mapę a ja, kiedy już ją otrzymałem pobiegłem do mojego ulubionego brata Lucjusza. Wpadłem jak burza do jego komnaty i szybko zlokalizowałem jego i sztalugę na której aktualnie stało płótno z jego najnowszym obrazem, który swoją drogą bardzo mi się podobał.
- Lucuś sprawa jest. Mam mapę tajnych pomieszczeń w zamku. Może chciałbyś mi potowarzyszyć w ich przeszukiwaniu? Wujek Mircza wspominał coś o jakimś tajemniczym pokoju malarskim, który gdzieś tam jest.- powiedziałem uśmiechając się szeroko.
- Obiecuję, że będzie fajnie i nic nam się nie stanie.
<Lucek?>

Anabell Maylun

Imię: Nosi ona lekko długie, ale piękne miano Annabell.
Godność: Maylun
Skróty: Można wymyślić kilka, ale o dziwo jej najpopularniejszy skrót nie jest w żaden sposób związany z jej imieniem, a brzmi Flos. Z samego jej imienia powstała skróty Ana i Bell. Estera nazywa ją pieszczotliwie Bianką.
Data urodzenia: Cud jej narodzin nastał wiosenną porą, 25'go dnia miesiąca. Dokładnie 25 kwietnia 1998 roku.
Wiek: 9 lat
Płeć: Spojrzyj na te ozdóbki, w końcu prawdziwy samiec nigdy w życiu by się tak nie wystroił. Co nie? Więc, możemy wywnioskować, że jest to lwiczka.
Przyszłe stanowisko: Marzyła o zostaniu pisarzem i być może też malarzem.

Od Vlada III Cd Vados

Kiedy usłyszałem głos lwicy zostawiłem lekarza i ruszyłem w jej kierunku.
- Miło mi Cię poznać Vados. Jestem Vlad, władca Valahii, państwa zajmującego dolinę Bucurie. Jeśli chcesz możesz u nas zostać.- powiedziałem po czym spojrzałem na lwicę, która patrzyła na mnie zdziwiona, niemal z otwartym pyskiem. Nie mogąc wypowiedzieć nawet słowa lwica jedynie skinęła głową po czym spojrzała na lekarza stojącego w drzwiach.
- Nic Ci nie jest, byłaś jedynie osłabiona i głodna, kilka dni odpoczynku, dobrego jedzenia i spokoju powinno Ci pomóc. Jeśli wasza wysokość ma już przygotowaną dla Ciebie komnatę możesz się już tam przenieść.- powiedział po czym ukłonił się i odszedł.
- W takim razie pozwól, że cię odprowadzę. Komnata już na ciebie czeka.- powiedziałem po czym podałem jej ramię. Lwica je przyjęła i ruszyliśmy w stronę jej pokoju.
- Od dzisiaj to twoja komnata. Jeśli będziesz chciała coś zmienić w wystroju daj znać.
<Vados?>

Rosalie Victoria Jane Stark

Imię: Lwica ta nosi bardzo długie ale niezwykle szlachetne imię. Nie jest niestety ono zazwyczaj wykorzystywane w całości a brzmi ono Rosalie Victoria Jane.
Godność: Po adopcyjnych rodzicach, a dokładniej po ojcu, otrzymała nazwisko Stark.
Skróty: Najbardziej przyjął się skrót Rose.
Data urodzenia: 
Wiek: 17 lat
Płeć: Lwica
Przyszłe stanowisko: Łucznik

Od Neda CD Rin

Ucieszyłem się kiedy Rin się zgodziła.
- Jasne, że je przyjmę, o niczym innym nie marzę.- powiedziałem po czym pocałowałem ją delikatnie. Razem wróciliśmy do zamku i powiadomiliśmy wszystkich o naszych zaręczynach. W ciągu kilku dni zorganizowano nam ślub i moja ukochana mogła już oficjalnie cieszyć się tytułem Lady Winterfell i Namiestniczki Północy. Jakiś czas później wyruszyłem z domu by sprawdzić stan lodowca, w którym znajdowała się Jaskinia Manasa. Kapłani zaczynali się niepokoić, ponieważ co jakiś czas z wnętrza poświęconej bogu jaskini dobiegały dziwne odgłosy. Po dotarciu na miejsce przechadzałem wzdłuż lodowych ścian, jednak nie zauważyłem nawet jednego pęknięcia, zarysowania ani szczeliny. W końcu dotarłem do Jaskini Manasa i zacząłem przysłuchiwać się dobiegającym z niej dźwiękom. Nagle usłyszałem coś, co przypominało płacz dziecka. Niewiele myśląc wbiegłem do jaskini i po kilkunastu metrach, u stóp ołtarza poświęconego mroźnemu bogu ujrzałem leżące małe zawiniątko. Podszedłem do niego powoli i rozwinąłem je nieco a moim oczom ukazało się maleńkie lwiątko. Nie myślałem długo i wziąłem je na ręce a wtedy spomiędzy okrywającego je materiału wypadła jakaś kartka. Schyliłem się i podniosłem ją po czym, z niemowlęciem na jednym ręku, zacząłem czytać.
Oto ta, którą będą wielbić tysiące. Zajmij się nią dobrze, bo to ta, o której mówić będą pierworodna Manasa, stań się jej dobrym ojcem i daj jej dobrą matkę, nadaj jej właściwe imię...
Zdziwiłem się ale momentalnie podjąłem decyzję o zabraniu lwiątka do Winterfell. Wyszedłem z jaskini i ruszyłem w kierunku mojego konia. Oczywiście wszyscy byli zdziwieni ale nic nie mówili. Po jakimś czasie wróciliśmy do zamku a ja od razu ruszyłem do komnaty Rin. Całe szczęście ją tam zastałem.
- Rin... Znalazłem ją w Jaskini Manasa. Myślę, że powinniśmy ją adoptować i wychować jak naszą córkę. Co ty na to?
<Rin?>

Raluca Dracula

Imię: Raluca
Godność: Dracula
Skróty: Brak, nie cierpi skracania swojego imienia
Data urodzenia: 30 kwietnia 1491 roku
Wiek: 17 lat
Płeć: Lwica
Przyszłe stanowisko:  Księżniczka i wojowniczka

Asagiri Dracula

Godność: Nie zmieniła się ona przez ostatni okres czasu. Nadal nazywa się Asagiri Dracula i nie zamierza zmieniać swojego imienia w najbliższym czasie.
Data urodzenia: 30 kwietnia 1491 roku.
Wiek: Osiemnaście lat
Płeć: Już po imieniu można się zorientować, że Asagiri to lwica.
Orientacja: W trakcie dojrzewania nic się nie zmieniło i młoda lwica nadal jest heteroseksualna.
Stanowisko: Dokładnie tak jak chciała, została psychologiem i psychiatrą.
Miejsce zamieszkania: Wciąż mieszka z rodziną, w stolicy, a dokładniej na zamku.

Lucjusz Dracula

Godność: Nosi dumne imię Lucjusz Dracula i bardzo je lubi wielu woła na niego po prostu Lucek. Jeszcze nie dorobił się żadnego przezwiska.
Data urodzenia:  30 kwietnia 1491 roku
Wiek: 17 lat
Płeć: Lew
Przyszłe stanowisko:  Bardzo chce zostać malarzem.
Miejsce zamieszkania: Królewski zamek

Ellana Dracula

Imię: Ellana
Godność: Dracula
Skróty: Ella ale niezbyt bardzo lubi jakiekolwiek skróty
Data urodzenia: 30 kwietnia 1491 roku
Wiek: 17 lat
Płeć: Lwica
Przyszłe stanowisko:  Księżniczka i kapłanka

Constantine Michael Gabriel Dracula


Godność: Constantine Michael Gabriel Dracula jako skrótów jego imienia można używać każdego z imion z osobna a ale najczęściej mówią do niego Const.
Data urodzenia: 30 kwietna 1491 roku
Wiek: 18 lat
Płeć: Lew
Orientacja: Heteroseksualny
Stanowisko: Egzorcysta, Kronikarz
Miejsce zamieszkania: Królewski zamek

Vlad IV Dracula

Godność: Jego ojciec nie silił się na oryginalność i postanowił nazwać swego pierworodnego syna imieniem ojca. Tak więc ten młody lew nosi imię Vlad z dynastycznym numerkiem IV oraz nazwiskiem Dracula, co połączone w całość daje Vlad IV Dracula. Lew ten nie lubi skrótów i nie ma ich bo nie opłaca się skracać jego imienia. Jedyną formą, która nie jest pełnym słowem Vlad przez niego akceptowaną jest zdrobnienie Vladziu, którego jednak mogą używać jedynie osoby mu bardzo bliskie tak jak rodzina i być może w przyszłości ukochana lwica.

Informacje!

Jako że mamy koniec miesiąca wypadałoby postarzyć lwy. Tak się jednak złożyło, że niektórzy dołączyli niedawno. Dlatego też to postarzanie będzie dobrowolne. Postarzone, zostaną również dzieci Kalindy i Mihnei, na wniosek ich rodziców a także większości sterujących postaciami, dzisiaj jednak opowiadania z perspektywy lwów wspominających królewskie wnuki odbywać się będą jeszcze gdy młode dopiero co się urodziły. Proszę o informacje czy wasz lew nie będzie postarzany. Brak informacji jest równoznaczny z postarzeniem postaci.
Administracja


poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Od Vados CD Vlada

- Zaprowadzę cię do infirmerii, lekarze sprawdzą czy nic ci nie jest, później ktoś przyniesie ci obiad. Potrzebujesz czegoś jeszcze?- zapytał, spoglądając na mnie.
- Um.. Nie, chyba nie- Rozejrzałam się wokół, ten cały teren był inny, różnił się wieloma aspektami od tych, których znałam czy widziałam. -D-Dziękuję za pomoc- skinęłam, zwieszając lekko łeb.
- Nie masz za co- samiec zrównał się ze mną. Można powiedzieć, że eskortował mnie bezpośrednio do medyków..
Zanim się zorientowałam już byłam w ich łapach, szybko zaczęli mnie oglądać i dokładnie badać. Moja ciąża została zauważona niemal momentalnie, po stwierdzeniu który to tydzień i czy wszystko dobrze tam przebiegało dostałam wodę oraz coś do przekąszenia. Zalało mnie szczęście, kiedy smak mięsa odbiło się o moje podniebienie. Nie miałam zamiaru dbać o maniery, na pewno i tak nikt nie zwracał na mnie uwagi. Wgryzłam się w ten ogromny kawałek, chcąc zjeść jak najszybciej i jak najwięcej. Po kilku długich chwilach, nie zostało już nic. Przerzuciłam się na drugi bok mrucząc zadowolona z otrzymanego posiłku. Tego od wielu dni było mi trzeba.. Nawet nie musiałam czekać ma reakcje mojego organizmu. Moje powieki od razu zrobiły się ciężkie i nieprzyjemne. To było tylko kwestia czasu, zanim to nie zapadłam w sen.

*Kilka godzin później*

- Co z nią?- usłyszałam, przez co moje ucho wyraźnie się poruszyło.
- Jej organizm był dosyć mocno osłabiony, ale wszystkim się zajęliśmy- odpowiedział drugi głos- Tylko teraz potrzebuje dużo odpoczynku.. Spodziewa się lwiątek.
- Mówiła może jak się nazywa, czy skąd pochodzi?
- Nie.. jeszcze..
- Na imię mi Vados- podniosłam łeb, otwierając tym samym ślepia- Jestem samotnikiem, który wędruje w poszukiwaniu schronienia.

< Vlad? >

Od Vlada CD Vados

Postanowiłem przejść się po moim królestwie, od dawna tego nie robiłem. Zarządzanie nim aktualnie polegało głównie na siedzeniu z zamku, wysłuchiwaniu tysięcy skarg, później myśleniu jak zaradzić na kłopoty, odsyłaniu tysięcy delegatów, których wysłali królowie państw ościennych w jednym z trzech celów: żeby zaproponować mi poślubienie jednej z królewskich córek, zaproponować to samo któremuś z moich synów lub propozycje poślubienia mojej córki. Ciekawe prawda? Tak jakby wszystko, cała administracja kraju, kręciła się tylko i wyłącznie wokół odpowiednich mariaży. Wszystko to potrafiło bardzo mocno przytłoczyć. System teleportów znajdujących się na terenie całego królestwa bardzo ułatwiał i przyspieszał podróże a ja chciałem znaleźć się jak najdalej od zamku więc postanowiłem z niego skorzystać. Już po kilku chwilach znalazłem się przy granicy i ruszyłem nad jedno z jezior. Niesamowicie się zdziwiłem, kiedy dostrzegłem tam jakąś lwicę. Mimowolnie wyszczerzyłem kły i wyszedłem z ukrywających mnie krzaków. Gdy tylko jednak przyjrzałem się jej dokładnie momentalnie przyjąłem bardziej neutralną pozę.
- Co tu robisz?- zapytałem spoglądając na nią.
- Chciałam tylko odpocząć.- powiedziała cicho wciąż się kuląc. Nie wyglądała najlepiej, miałem wrażenie, że nie jadła już jakiś czas.
- Chodź ze mną. Znam miejsce gdzie ci pomogą. Będziesz mogła odpocząć i coś zjeść.- powiedziałem po czym ruszyłem w drogę powrotną do teleportu. Lwica spojrzała na mnie nieufnie po czym powoli ruszyła za mną. Po jakiejś chwili dotarliśmy do teleportu, który przeniósł nas do zamku.
- Zaprowadzę cię do infirmerii, lekarze sprawdzą czy nic ci nie jest, później ktoś przyniesie ci obiad. Potrzebujesz czegoś jeszcze?- zapytałem spoglądając na nią.
<Vados?>

Od Vados

Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, przemierzyłam już tyle kilometrów w poszukiwaniu wody oraz jedzenia. Miałam wrażenie że słabnę z każdym dniem, sprawa ze schronieniem również nie była najlepsza. Wszystkie jaskinie, które spotkałam na swej drodze były zamieszkane, albo nie nadawały się do pozostania ma dłużej niż kilka dni. Przysiadłam na chwile chcąc złapać oddech, czułam się ociężale i niepewnie. Niedługo przypadał dzień w którym moje pociechy przyjdą na świat. Z jednej strony bardzo się cieszyłam i nie mogłam się już doczekać by móc je utulić i wprowadzić w otaczający nas świat. Z drugiej zaś nie miałam jak ich obronić, byłam sama.. Lwiątka mogą nie przetrwać pierwszych kilku dni, zarówno ja jak i one musimy jeść. Myśl o nich dodawała mi sił, czym prędzej podniosłam się i ruszyłam przed siebie. Zazieleniony teren cieszył oko, postanowiłam go zwiedzić i przyjrzeć się mu z bliska. Ledwo przekroczyłam „próg” a usłyszałam szum wody, czyżby to..?
- Dzięki Ci o Eshano..- spojrzałam w górę- Znowu mnie uratowałaś.
Pobiegłam momentalnie w do przodu, rozglądając się na boki. Tak jak myślałam.. moim oczom ukazało się małe jezioro. W powietrzu unosiła się delikatna bryza, oraz.. Wtedy też zamarłam, poczułam innego lwa. Samca.. Zanim zareagowałam usłyszałam warknięcie, dobiegające z zarośli. Obróciłam się w ich kierunku z przerażeniem. Nieznajomy wynurzył się z zarośli szczerząc kły, jedyne co mogłam zrobić to skulić się i podwinąć pod siebie ogon. Miałam nadzieje, że mnie zostawi.. albo chociaż da szansę uciec. Chociaż sądząc po jego posturze.. i wzroście.. Mogę pożegnać się z życiem.
Vlad?




niedziela, 28 kwietnia 2019

Vados

Godność: Vados Nie posiada żadnego skrótu, jednak jeśli ktoś jest w stanie na coś wpaść, to jest skora zastanowić się nad propozycją.
Data urodzenia: 16 Luty 1476 roku
Wiek: 32 lata
Płeć: Lwica
Orientacja: Heteroseksualna
Stanowisko: Niania i opiekunka
Miejsce zamieszkania: Królewski zamek

Od Iseult Cd Mirczy

Widząc jak lew klęka, aż zaniemówiłam. Podejrzewałam, że może szykować coś podobnego. Jednak nie spodziewałam się, że zróbi to w takim momencie. Wyciągnęłam dłoń w jego stronę lekko kiwając głową na tak.
- To bedzie zaszczyt zostać twoją żoną. - powiedziałam kiedy ten zakładał mi pierścionek na palec. Był cudowny i kaponował się z moją peleryną, oraz czerwonymi oczami. Szczęśliwa rzuciłam mu się na szyję. Przez to wszystko kompletnie straciłam czujność i po chwili poczułam przeszywający ból w łopatce. Dojść szybko wyciągnęłam nóż, którym we mnie rzucono.
- No, no kogo my tu mamy. - usłyszałam nieprzyjemny głos jakiejś lwicy, a po chwili ukazała się i ona sama. Trzeba przyznać była bardzo podobna do mnie, jednak nie znałam jej. Już ją słysząc byłam gotowa na walkę, z tego co było zauważyłam Mircza też. Miałam nadzieję na ostatni romantyczny wieczór, ale to chyba dopiero jak wrócimy na zamek.
- Kim jesteś? - spytałam niezbyt się przejmując raną na plecach.
- Przywódcą klanu Kła Czerwieni. Widzę, że niegdyś tu należałaś. Teraz jednak, abyś dalej mogła nosić ten płaszcz musisz go zabić. - powiedziała wskazując nożem na mojego narzeczonego. Spojrzałam na pierścionek, który dopiero co dostałam i wybuchłam szalonym śmiechem.
- Wiedziałam, że to nie może być prawdziwe odrodzenie. - to mówiąc wyciągnęłam sztylety zza pasów na nogach i spojrzałam na lwice. W tym momencie stała się moim celem.
- Masz pecha bo trafiłaś na osobę, pod którą się podszywasz. - powiedziałam przebiegając obok niej. Przeciełam jej przy tym bok i szybko odskoczyłam w jakieś ukrycie. W otwartej walce nie wygram, jednak z ukrycia powinnam nie mieć problemów. Pytanie jak szybko zjawi się reszta klanu.


>Mircza?<

Od Mirczy Cd Iseult

Znaleźliśmy się w okolicach, klanu, który był naszym celem. Już od dłuższego czasu krążyliśmy wokół zdobywając potrzebne nam informacje i zapoznając się z terytorium. Z Iseult zbliżyliśmy się jeszcze bardziej i właściwie oboje wiedzieliśmy już o sobie nawzajem niemal wszystko.  Lwica bardzo dzielnie radziła sobie z zapamiętaniem wszystkich członków mojej rodziny, których szczerze mówiąc ciężko zapamiętać i nie pomylić. Mimo wszystko jednak czegoś mi brakowało, chciałem, żeby nasze życie wyglądało inaczej a nie było tylko i wyłącznie wieczną relacją w stylu chłopak-dziewczyna i tyle. Któregoś wieczoru siedzieliśmy razem przy ognisku jedząc królika i rozmawiając na różne tematy.
- Iseult... Wiem, że to może być nieco kiepski moment ale nie mogę czekać dłużej. Kocham Cię i mam gdzieś, co się wkrótce stanie, chcę żebyś została moją żoną, na dobre i na złe.- powiedziałem po czym ukląkłem i wystawiłem przed siebie dłonie z pierścionkiem.
<Iseult?>

sobota, 27 kwietnia 2019

Od Iseult Cd Mirczy

Odmówiłam z Mirczą co i jak, cieszyło mnie że mam przy boku akurat jego. Wszystko zależało od Lwów w tym przybytku. Coś mi jednak mówiło, że nie skończą oni dobrze. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze w górach, aby odpocząć i się przespać. Wszak wyruszyliśmy wieczorem, a dobrze by było być wypoczętym, kiedy będziemy na miejscu. Jakoś to wszystko mocno mi się nie podobało. Cała akcja z tym odrodzeniem się zakonu mocno mi śmierdziała. Kiedy dotarliśmy do małej świątyni cicho westchnęłam.
- Z tego co mi wiadomo to ich siedziba. - powiedziałam. Siedzieliśmy w ukryciu za skałami, wszak nie wiadomo jak na nas zareagują. Chociaż w planach i tak mam najpierw porozmawiać z ich przywódczynią. Wszak muszę mieć pewność, że to jest tylko podszywanie się dla sławy. Chociaż i tak nie podoba mi się jego aktualnie działanie. Tak więc nie pozwolę aby to dalej funkcjonowało w taki sposób.

>Mircza?<






Od Mihnei Ślub

W końcu nadszedł ten dzień. Dzisiaj miałem poślubić dwie lwice, dla których moje serce chciało wyrwać się z piersi i wcale nie miało zamiaru mnie słuchać. Z samego rana do mojej komnaty przyszedł mój ojciec by pogratulować mi wyboru.
- Cieszę się, że będziesz mógł skorzystać z ich wsparcia.- powiedział po czym poklepał mnie po plecach i wyszedł. Widziałem, że jest mu ciężko, w końcu przecież doskonale pamiętam jak bardzo kochał moją matkę. Po jego wyjściu szybko się przebrałem i ruszyłem w stronę świątyni Yasmin. Stanąłem przed ołtarzem u boku mojego wuja i oczekiwałem na przybycie moich narzeczonych. Kiedy się wreszcie pojawiły nie mogłem oderwać od nich wzroku i nawet nie zorientowałem się kiedy minęła cała ceremonia.
<Kali albo Ajabu?>
Ja mam dość...

Od Rin CD Neda

Podróż mijała mi w niezwykłej melancholii, która nie pozwalała mi zacząć jakiegokolwiek tematu do kogokolwiek. Cały czas walczyłam z pokusą, aby po prostu nie zawrócić do zamku Winterfell i nie zostać tam na zawsze, a przynajmniej nie wybłagać tego u Neda... Nie powinnam o nim myśleć, bo za każdym razem nam wypowiadam Jego imię to pokusa jest o wiele, wiele większa. Nie powinnam, po prostu nie powinnam.
Powtarzałam te słowa jak modlitwę, trwając w zadumie, chcąc jedynie jak najszybciej dotrzeć do zamku Vlada, aby rzucić się na łóżko i zasnąć przytulona w poduszkę. To było jedyne, czego aktualnie chciałam. Oprócz zobaczenia Neda ponownie.
Czy marzenia się spełniają? Nawet jeśli nie to moje się spełniło. Stało się coś, czego chciałam najbardziej na świecie. Dlaczego? Nagle za mną usłyszałam stukot końskich kopyt i instynktownie się odwróciłam, aby spojrzeć kto za mną podąża. Ten widok wywołał u mnie łzy szczęścia, które gromadziły się w kącikach moich oczu. Jednocześnie z Nedem zeskoczyłam z konia.
- Rin... Wiem, że może to trochę głupio zabrzmieć. Rin ja chyba coś do Ciebie czuję. Kocham Cię i nic na to nie poradzę. Ten pierścionek jest w mojej rodzinie od pokoleń a kamień w nim jest jedną z łez boga. Chciałbym żebyś została moją żoną i jeśli też tego chcesz to ofiaruję ci go razem z moim sercem - mówił gorączkowo, jakby słowa same wychodziły z jego ust, bez uprzedniego przemyślenia ich. Właśnie przez nie przez moje ciało przeszły przyjemne dreszcze.
- Ned... Bardzo tego chcę, najbardziej na świecie. Twoje uczucia są odwzajemnione i nic nie mogę z tym zrobić. Nie potrafię tego opisać, Ned, Po prostu nie potrafię - chcąc jak najbardziej potwierdzić prawdziwość swych słów, ujęłam jego twarz w dłonie i w ułamku sekundy pocałowałam go w usta. Kiedy to nastąpiło, moje serce zaczęło bić jak szalone i bałam się, że on też je usłyszy. Byłam lekko onieśmielona swoją bezpośredniością, ale starałam się tego nie okazywać. Może ta inna Rin uciekłaby bez zastanowienia, ale teraz czułam pewien rodzaj podekscytowania, aby dowiedzieć się co będzie dalej - Ned, z przyjemnością zostanę twoją żoną, przyjmę pierścionek, ale najchętniej na świecie przyjmę twoje serce, jeśli ty przyjmiesz moje.

<Ned?>

Od Neda Cd Rin

Kiedy Rin oznajmiła, że musi wracać do zamku królewskiego byłem rozdarty. Nie wiedziałem co mam robić, czy pozwolić jej odejść czy zatrzymać u siebie, choćby nawet siłą. Mimo wszystko jednak w dniu jej wyjazdu zachowałem się odpowiednio i nie zacząłem jej błagać na kolanach żeby została. Mimo wszystko nie wytrzymałem długo patrząc jak odjeżdża. Niemal od razu ruszyłem do stajni i osiodłałem konia po czym ruszyłem za nią. Udało mi się ją dogonić po jakiejś godzinie jazdy.
- Rin... Wiem, że może to trochę głupio zabrzmieć. Rin ja chyba coś do Ciebie czuję. Kocham Cię i nic na to nie poradzę. Ten pierścionek jest w mojej rodzinie od pokoleń a kamień w nim jest jedną z łez boga. Chciałbym żebyś została moją żoną i jeśli też tego chcesz to ofiaruję ci go razem z moim sercem.
<Rin?>
Wybacz, że takie wymęczone

piątek, 26 kwietnia 2019

Od Rin CD Neda

Słuchałam legendy Neda niczym zaczarowana. Coś było w jego intonacji, sposobie łączenia faktów i doborze odpowiednich słów, że niezwykle przyjemnie się go słuchało i nie miało się ochoty przerywać tego transu w jaki wpadł Ned opowiadając o historii tej jaskini, Lynarze i Manasie. Nie chciałam żeby kończył, myślę, że mogłabym słuchać go w nieskończoność i nie doświadczyłabym tego uczucia znudzenia. Przy nikim innym się tak nie czułam i to było najdziwniejsze w tej sytuacji. Może po prostu Ned jest wyjątkowy?
- Zdaje mi się, że mógłbyś opowiadać historie i legendy z pamięci, wiesz? Masz spokojny, ale zdecydowany głos, co sprawia, że nie ma ochoty się go ignorować, twój dobór słów pozwala całkowicie zrozumieć opowieść, a jednocześnie używasz rozbudowanych zdań i słów, które przyjemnie brzmią, a są uważane za trudne i nieużywane... Dziękuję ci za opowieść, ponieważ niesamowicie miło mi się ciebie słucha, nieważne jakie czasami głupoty mówisz, wiedz, że zawsze cię słucham. Wiele miłych rzeczy mogłabym powiedzieć teraz na temat tej legendy, ale nie sądzę, aby słowa potrafiły opisać moje prawdziwe odczucia. Była fascynująca, zaintrygowała mnie bardziej niż cokolwiek innego. I jestem szczęśliwa, że ją usłyszałam od ciebie, a nie przeczytałam w jakiejś książce.
~*skip time-!*~
Dzień wyjazdu nadszedł o wiele szybciej niż się spodziewałam. Nie byłabym szczera, gdybym powiedziała, że mnie to nie ruszało. Pożegnana przez Neda, wsiadłam na konia, aby ponownie wyruszyć w dwutygodniową podróż przez ziemię mroźnej północy.
Kiedy byłam zmuszona opuścić zamek w Północnym Namiestnictwie, byłam przygnębiona. Nie chciałam stąd wyjeżdżać, ale jednak to nie był mój dom. To była ojczyzna Neda, nie moja.
Nie ważne jak długo nie dopuszczałam do siebie tego faktu, to był on najprawdziwszą prawdą, nieważne, że naprawdę nie chciałam, aby tak było. Ehh, nie minęło nawet parę minut, a ja już zatęskniłam za dźwiękiem jego głosu...
I właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że jestem zakochana. Żywiłam do niego czyste, prawdziwe i potężne uczucia. I ta myśl uderza we mnie, przeszywa żywym prądem, ale wywołuje u mnie rumieńce na policzkach. Przez nią, przez całe moje ciało przechodzi przyjemny dreszczyk. Przez nią, miałam ochotę wrócić do zamku, przytulić się do Neda mocno i już nigdy go nie puścić. Nie za bardzo wiedziałam dlaczego czułam się tak po dopiero kilku dniach znajomości, nie wiedziałam czy on to odwzajemnia, nie wiedziałam nawet jak mogłabym to powiedzieć. Ale jednego byłam stuprocentowo pewna.
Byłam do szaleństwa zakochana w Eddardzie Starku.

<Ned? Stało się, dosyć głupio opisane, ale cóż>

Od Neda Cd Rin

W Winterfell spędziliśmy trzy dni. W tym czasie Rin poznała wszystkie zakamarki w zamku i jego okolicach łącznie z kryptami gdzie spoczywała moja rodzina. W końcu jednak postanowiłem pokazać jej resztę namiestnictwa. Pokazałem jej ciągnące się kilometrami jaskinie, przez kilka ją przeprowadziłem przywiązując linę do kamieni przed wejściem aby nie zgubić drogi. Zabrałem ją na lodową plażę na której leżały kamienie szlachetne i obdarowałem ją skrzynią wypełnioną po brzegi skarbami z tej plaży. Ogólnie bardzo miło spędzaliśmy czas aż któregoś razu trafiliśmy przed świętą jaskinię Manasa.
- Tutaj nie będziemy wchodzić. To święta jaskinia Manasa i wolę nie narażać się kapłanom. Znasz legendę o Manasie i Lynarze?- zapytałem i spojrzałem na lwicę, która pokręciła przecząco głową.
- No więc... Aj bez no więc... Moja nauczycielka by się wściekła... Dawno temu bóg lodu, opiekun północy przechadzał się po ziemi. Pewnego dnia ujrzał piękną lwicę Lynarę w której się zakochał. Poprosił jej ojca o jej rękę jednak ten nie uwierzył, że samiec jest bogiem i wydał córkę za mąż za pewnego lorda. Ona jednak również kochała boga i razem z nim uciekła w góry. Razem zaszyli się w tej jaskini gdzie poczęli dziecko jednak o tym nie wiedzieli. Mimo wszystko jednak ojciec odnalazł Lynarę i zabrał ją do męża a ona nigdy nie już nie zobaczyła ukochanego. Tymczasem Manas co dnia przychodził do tej jaskini i czekał na powrót ukochanej co dnia roniąc jedną łzę. W końcu jednak lwica umarła jak każdy śmiertelnik ale bóg nie zrezygnował z oczekiwania. Nie wiedział jednak, że jego ukochana pozostawiła po sobie syna. Syna, który był w połowie bogiem. Mąż Lynary myślał, że chłopiec jest jego synem więc uczynił go swoim następcą. Od imienia młodego lwa później wziął nazwę ród przez niego zapoczątkowany, który zaczął władać północą. Do dzisiaj mówi się, że Starkowie są potomkami bogów. Według legendy kiedyś, gdy Manas znów się zakocha w tej jaskini pojawi się jego pierworodny by mogli go wychować jak swoje dziecko. Nie wiem czy ta część legendy jest prawdą ale wiem, że ta o łzach boga jest prawdziwa. W tej jaskini można znaleźć klejnoty, które nazywa się łzami boga. Ponoć to właśnie zamarznięte łzy Manasa.
<Rin?>

Od Mirczy Cd Iseult

Cała sprawa wydawała mi się niezwykle podejrzana. Cały ten zakon pojawiający się właściwie znikąd i podający się za nowe wcielenie zakonu Iseult. Nie wiedziałem co będzie chciała zrobić, nawet nie brałem pod uwagę tego, że klan w istocie okaże się tym za który się podaje. Zbyt dużo było różnic dzielących oba klany by mogły być tym samym. Po przekroczeniu gór złożyłem szybką modlitwę do Ameyi i Devena by nas prowadzili i pozwolili bezpiecznie dotrzeć na miejsce po czym ruszyliśmy na spotkanie tegoż klanu. Po drodze lwica wyjaśniła mi swój plan a ja dorzuciłem do niego swoje trzy grosze. Miałem nadzieję, że wszystkie informacje o tym klanie okażą się nieprawdziwe ale kto wie?
<Iseult?>
Błagam wybacz jakość...

Oliver Pade

Imię: Mężczyzna ten mimo, że jest synem Vlada nie nosi jego nazwiska. Przeszkadzało by ono jedynie w jego pracy toteż przyjął nazwisko po przybranej matce. Krótko mówiąc nosi on miano Oliver Pade. Nie ma zbyt wielu skrótów, które toleruje, rodzina nazywa go czasem Ollie i właściwie to tyle. Oprócz tego posiada również pseudonim artystyczny: Satyr.
Data urodzenia: 13 lutego 1471 roku
Wiek: 37 lat
Płeć: Lew
Orientacja: Heteroseksualny
Stanowisko: Oliver jest wędrownym pieśniarzem, założycielem zespołu Faun oraz szpiegiem no i jak wszystkim wiadomo również księciem
Miejsce zamieszkania: Oliver nie ma stałego miejsca zamieszkania, przez większą część roku podróżuje po Valahii razem z swoim zespołem, na zimę jednak osiada w zamku ojca

Amos Dracula

Godność: Niegdyś zwano go Demon jednak po przyjęciu święceń kapłańskich zmienił imię na Amos Dracula.
Data urodzenia: 1 listopada 1451 roku
Wiek: 57 lat
Płeć: Lew
Orientacja: Heteroseksualny
Stanowisko: Z jednej strony jest Arcyksięciem ale nie przejmuje się tym tytułem a z drugiej Arcykapłanem
Miejsce zamieszkania: Świątynia bogów nieopodal stolicy

Macbeth Cawdor

Godność: Macbeth Cawdor, nie należy do lwów lubiących przezwiska. Jednak pozwala niektórym mówić na siebie Mac
Data urodzenia: 26 październik 1468
Wiek: 40 lat
Płeć: Lew
Orientacja: Heteroseksualny
Stanowisko: Strażnik
Miejsce zamieszkania: Stolica

Od Rin CD Neda

Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie byłam zmęczona podróżą. Łącznie niemal dwa tygodnie jazdy konnej nie brzmią za wesoło, a przynajmniej nie dla mnie. Jednakże minęły dosyć szybko, bo czasami nawet nie zwracałam uwagi na upływający czas, całkowicie pochłonięta przez obserwowanie krajobrazów czy słuchanie opowieści Neda. Głównie to na tym mijały te wszystkie godziny, on opowiadał, ja od czasu do czasu wtrącałam jakieś swoje komentarze czy odpowiadałam na zadawane pytania. Nie było to coś oryginalnego, ale przynajmniej podróż minęła znacznie przyjemniej.
Dwa tygodnie, tyle minęło od opuszczenia zamku. Dla niektórych to dużo, a dla innych mało, jednak osobiście byłam zachwycona faktem, że w końcu po takim czasie mogliśmy się gdzieś na dłużej zatrzymać. Zamek Winterfell był piękną budowlą, trudno zaprzeczyć. Myślę, że można go śmiało porównywać z Ulteriorem, jeśli ktoś miałby na to ochotę. 
- Odpoczniemy tu kilka dni, a później pokażę Ci resztę - powiedział w pewnym momencie Ned, a ja uśmiechnęłam się radośnie, jednocześnie przenosząc wzrok z budowli, w której tymczasowo miałam mieszkać, na mojego towarzysza. Napotkałam jego wzrok i jestem pewna, że w moich oczach zauważył ekscytację.
- Wspaniale, bardzo chętnie zobaczę wnętrze Winterfell! Jestem ciekawa czy w środku jest chociaż trochę podobny do zamku króla - odpowiedziałam ponownie patrząc w stronę domu Neda, który z każdą sekundą coraz bardziej się powiększał, a odległość między nim, a nami zmniejszała się w szybkim tempie. Chciałam w końcu zejść z konia, bo nie jestem zbytnio do tego przyzwyczajona do długiej jazdy, zwłaszcza, że większość dróg była pełna śniegu i wiał mroźny, ostry wiatr. Warunki pogodowe wytrzymałam raczej bez zastrzeżeń, lecz sama jazda była dosyć uciążliwa. Konie to jednak żywe stworzenia i są nieprzewidywalne.
Koniec końców, dotarliśmy szczęśliwie do zamku i po chwili zadowolona i zmęczona zeskoczyłam ze środku mojego transportu, lądując na miękkim, puszystym śniegu. Kiedy byłam młodsza, uwielbiałam bawić się z siostrą w zimie, a większość zabaw zawsze wymagała śniegu. Kojarzy mi się on ze szczęśliwym dzieciństwem, a teraz te wszystkie wspomnienia wróciły, co wywołało uśmiech na moich ustach.
Ned pokazał mi komnatę, która będzie chwilowo należała do mnie, i pokrótce wyjaśnił mi, jakie miejsca znajdują się się w poszczególnych zakamarkach Winterfell. Dzięki temu wiedziałam, gdzie są ważniejsze sale i pomieszczenia, więc sądziłam, że dosyć łatwo się tu odnajdę. Na koniec Ned zostawił mnie samą, pozwalając trochę odpocząć i ostatecznie rozgościć się w komnacie, a sam prawdopodobniej ruszył do swojej. Szczerze to potrzebowałam tylko krótkiego odświeżenia i może jednej drzemki, bo bez tego to bym nie potrafiła dobrze funkcjonować. Mimo zmęczenia i tak nie mogłam się doczekać aż poznam Namiestnictwo wraz ze wszystkimi jego zaletami.

<Ned? Nie musisz się spieszyć z odpisem, nie wiem czy będę przez następne dwa dni>

czwartek, 25 kwietnia 2019

Od Neda Cd Rin

- No to w drogę.- powiedziałem uśmiechając się po czym ruszyłem w stronę dziedzińca gdzie czekała moja drużyna i przygotowane konie.
- Wybacz, że nie ma powozu ale drogi na północy zazwyczaj są zasypane śniegiem i moglibyśmy mieć kłopoty.- powiedziałem po czym spojrzałem na Rin. Ona tylko się uśmiechnęła i wsiadła na konia. Po jakimś czasie wyruszyliśmy z zamku w kierunku mojego domu. Po niemal tygodniu jazdy w końcu dotarliśmy do granicy Północnego Namiestnictwa. Po przekroczeniu jej zacząłem opowiadać lwicy o moim domu. W końcu po kolejnym tygodniu dotarliśmy do leżącego w centrum namiestnictwa, Winterfell.
- Oto mój dom, zamek Winterfell.- powiedziałem wskazując na niego
- Odpoczniemy tu kilka dni a później pokażę Ci resztę.- oznajmiłem uśmiechając się lekko.
<Rin?>
Sorki za jakość...

Od Rin CD Neda

Powiedźmy sobie szczerze, że propozycja mojego nowego znajomego trochę mnie zaskoczyła, ale jak najbardziej w pozytywnym sensie. Przez chwilę miałam ochotę po prostu krzyknąć z radości, a zaraz po tym rzucić się Nedowi na szyję, ale zbyt się bałam, że zostanie to odebrane jako rzecz niewłaściwa i niepotrzebna. Dlatego jedyne co zrobiłam to uśmiechnęłam się najcieplej jak umiałam.
- Dziękuję ci bardzo, Ned! Oczywiście, chętnie z tobą pojadę, a czas nie ma tu najmniejszego znaczenia, tak sądzę. Zobaczysz, niedługo będę w pełni gotowa do drogi! Nie martw się, nie zabiorę zbyt wiele, nie chcę nikomu zawadzać moją własnością. Wezmę tylko to co konieczne - mówiłam szybko i zapewne nieskładnymi zdaniami, ale liczyłam, że mój rozmówca mnie zrozumie w pełni. On jedynie się uśmiechnął.
Resztę dnia spędziłam w towarzystwie Neda, a przynajmniej jakąś znaczną jego część. Lubiłam jego towarzystwo, a on zdawał się lubić moje. Domyślałam się, że właśnie tak jest, ponieważ... gdyby tak nie było to by chyba mnie nie zaprosił do swojej ojczyzny, prawda? Wypytywałam go o szczegóły podróży, nie kryjąc swojego entuzjazmu, a moje przesadzone reakcje na coraz to nowsze nowiny wywoływały ciepły uśmiech u mojego towarzysza, a czasem nawet zaraźliwy, dźwięczny śmiech. A sam widok tego, że wywołałam uśmiech na ustach Neda, sprawiał, że sama miałam ochotę się płakać. Ze szczęścia oczywiście.
Wieczorem, kiedy oboje mieliśmy swoje zajęcia, postanowiłam przygotować się do podróży, czyli przygotować wszystko, co będzie mi potrzebne. Nic wielkiego, jedyną oryginalną rzeczą były sztylety, które na dalsze wędrówki zabierałam ze sobą na wszelki wypadek. Czasami się zdarzało, że musiałam ich użyć, ale nie były to częste przypadki. Oprócz tego, obowiązkowym elementem moich rzeczy był owy naszyjnik, który dostałam, powiedzmy, w spadku po matce. Od razu założyłam go sobie na szyję, żeby go nie zgubić, ale kiedy popatrzyłam w lustro... poczułam się nieswojo. Nigdy go nie nosiłam, teraz jakoś odstawał ode mnie i nie pasował do mojego wyglądu. A może to tylko ja? Nie miałam nikogo innego do oceny, więc i tak zaprzestałam dalszych rozmyślań na temat siebie i tego, czy na pewno jestem godna, by nosić rzecz mojej matki. Głupota, ale jednak potrafi zasiać wątpliwości. Jednakże nie potrafiła zepsuć mojego humoru. Zadowolona położyłam się na łóżku i ułożyłam się wygodnie, aby zasnąć. Musiałam być przygotowana i fizycznie i psychicznie do wszystkiego, chociaż to przecież nie jest nic wielkiego.
~*time skip, ponieważ nic ciekawego się nie dzieje, nah*~
Moment wyjazdu przyszedł szybciej niż się spodziewałam, ale nawet to nie potrafiło zmniejszyć mojego entuzjazmu. Postanowiłam czekać na mojego towarzysza i jego ludzi przed zamkiem, bo wydawało mi się to najbardziej prawdopodobne i naturalne. Nie siedziałam w miejscu zbyt długo, bo wkrótce potem Ned przybył na miejsce mojego pobytu.
- Gotowa na wyjazd? Czy być może zrezygnowałaś w ostatnim momencie i przyszłaś poinformować mnie o swojej decyzji? - powiedział na dzień dobry, patrząc na mnie wyczekująco. Wywróciłam oczami, jakby właśnie powiedział największą głupotę na świecie.
- Jak mówiłam, jestem gotowa i nie, nie zrezygnowałam. Jak widzisz, stoję tu i niezwykle się ekscytuję, jak miałabym odmówić? - pytanie retoryczne, na które odpowiedź była oczywista. Uśmiechnęłam się do Neda, jakbym chciała jeszcze dodatkowo potwierdzić prawdziwość mych słów.

<Ned?>

Od Neda CD Rin

- Można powiedzieć, że z obu tych powodów.- powiedziałem po czym uśmiechnąłem się lekko i spojrzałem na lwicę.
- Szukałem cię i tak sobie pomyślałem, że warto przejść się przez królewskie ogrody.- dodałem wyjaśniając na co Rin cicho się zaśmiała ale szybko spoważniała.
- Szukałeś mnie? W jakim celu?- zapytała z ciekawością w głosie. Najwyraźniej zainteresował ją powód dla którego jej szukałem.
- Jutro wracam na północ. Wczoraj zauważyłem, że bardzo chętnie byś ją zobaczyła, z resztą sama wyraziłaś takie pragnienie. Więc może... Może chciałabyś tam pojechać ze mną i moimi ludźmi? Wiem, że masz trochę mało czasu do namysłu ale jeśli byś tam teraz ze mną wyruszyła mógłbym pokazać Ci te wszystkie miejsca o których mówiłem i wiele innych. Nie musiałabyś nawet próbować sobie nic wyobrażać, wszystko zobaczyłabyś na własne oczy.- powiedziałem po czym uśmiechnąłem się lekko.
<Rin?>

Od Iseult Cd Mirczy

Spojrzałam na Mircze zaniepokojonym wzrokiem i cicho westchnęłam.
- Dojść dużo się wydarzyło, ale nie ma czasu na herbatkę i tłumaczenie. Mamy dojść ważną misję. Wychodzimy teraz, nie ma czasu na zwlekanie. - powiedziałam kiedy szliśmy w stronę mojej komnaty. Musiałam wsiąść porządną broń, a nie to co miałam przy sobie na co dzień.
- Dobra, za tobą nawet na koniec świata. - odpowiedział lew. Stojąc przed swoją komnatą mocno go pocałowałam. Po czym odrywając się od niego powiedziałam.
- Masz piętnaście minut kochanie. Widzimy się za bramą prowadzącą za góry. Po drodze wszystko ci wyjaśnię. - mówiąc to zniknęłam za drzwiami. W pomieszczeniu wyciągnęłam z szafy wszystko co należało do mojego starego stroju skrytobójczyni. W tym nawet trzy opaski na nogi, każda z jednym sztyletem. Był też pasek z nożami do rzucania i to sporą kolekcją. No i jak zwykle moja peleryna. Cicho westchnęłam i wyskoczyłam przez balkon. Bo dachach szło mi się jakoś szybciej, z oddali już widziałam Mircze idącego we wskazane miejsce. Jakoś cieszyło mnie, że mogę dzielić to brzemię z nim. Może będzie mnie w stanie uspokoić, gdybym wpadła w furię. Kiedy już oboje byliśmy gotowi ruszyliśmy w stronę nowo powstałego klanu. Szybko też wytłumaczyłam chłopakowi o co dokładnie chodzi no i czemu się tak tym zdenerwowałam.

>Mircza?< 

Od Rin CD Neda

Słuchałam opowieści o mroźnej północy i próbowałam sobie jakoś wyobrazić panujący tam klimat. Nie wychodziło mi to zbyt dobrze, więc po jakimś czasie porzuciłam próby wizualizacji i skupiłam się jedynie na słuchaniu opowieści. Jeśli mam być szczera to Północne Namiestnictwo niezwykle mnie zainteresowało. Jeżeli kiedyś przypadkiem je odwiedzę to będę niezwykle zadowolona, ponieważ mroźna ojczyzna Neda, jej zimny klimat i lodowe jaskinie z jego opowieści, jak najbardziej przypadły mi do gustu.
Kiedy mój towarzysz skończył opowiadać, pokiwałam głową z uznaniem, lecz nie za bardzo wiedziałam co mam odpowiedzieć. Wzięłam głęboki oddech, panicznie poszukując jakiejś odpowiedniej wypowiedzi.
- Widzę, że niezwykle kochasz swój dom. To się ceni, a przynajmniej ja cenię miłość do swojej ojczyzny - dopiero po kilku sekundach milczenia zdołałam się odezwać, jednak mimo wszystko przyszło mi to niezwykle łatwo - Chyba ci zazdroszczę mieszkania w tym miejscu, wiesz? Twoje opowieści o wszystkich aspektach życia na północy sprawiły, że z każdym słowem chciałam ją coraz bardziej zobaczyć, aby móc na własne oczy ujrzeć to bogate morze, lodową plażę, a przede wszystkim te wszystkie kilometry lodowych tuneli i jaskiń na terenie tego Namiestnictwa. Kto wie, może kiedyś tam pojadę... - rozmarzyłam się, jednak i tak nie trwało to jakoś długo, bo po chwili przysłowiowo wróciłam na ziemię. Straciłam rachubę czasu, nie wiedziałam nawet która jest godzina i ile tu stałam. Omiotłam wzrokiem niebo i to mi wystarczyło aby stwierdzić, że powinnam już wracać do komnaty, nawet mając takie świetne towarzystwo.
- Chyba powinniśmy już wracać, nie sądzisz? - domyślałam się, że na jakiś czas mieszkał tutaj i miał twój pokój w tym zamku. Ned odrzekł krótkie "racja, chyba powinniśmy" i pokiwał głową, więc w milczeniu ruszyliśmy w stronę komnat. Droga była krótka, więc nie było sensu, abym zaczynała nowej konwersacji, bo pewnie nie zdążyłabym jej zakończyć na czas. Mój towarzysz był zapewne tego samego zdania.
- Naprawdę ci dziękuję za opowieść, bardzo miło mi się ciebie słuchało. I chętnie dowiedziałabym się jeszcze więcej. Nie myśl, że się wymigasz, jak nie teraz to następnym razem cię dopadnę - powiedziałam pół żartem, pół serio kiedy dotarliśmy do miejsca, w którym musieliśmy się rozdzielić.
- Cóż, więc chyba będę musiał zdradzić nieco więcej na temat północy. Opowiem ci coś jeszcze przy następnej okazji - odparł Ned, a ja uśmiechnęłam się, po czym pożegnałam się i wróciłam do siebie. Zadowolona i spokojna położyłam się na łóżku, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jaka byłam zmęczona. Zorientowałam się dopiero wtedy, kiedy niemal natychmiast zasnęłam.
~*~
Obudziłam się w zaskakująco dobrym humorze i miałam ochotę na wyjście z komnaty, co się zdarza niezwykle rzadko. Ogarnęłam się i uprzątnęłam pokój, ponieważ zazwyczaj zbytnio nie dbałam o idealny porządek, po prostu nie interesowało mnie to. Lekko uśmiechnięta otworzyłam drzwi i wyszłam z komnaty, mając w planach w sumie to co zwykle. Jedyna różnica jest taka, że chciałam na tym drzewie pomyśleć o czymś przyjemnym. Tak, znowu szłam siedzieć na drzewie, to było silniejsze ode mnie. Chociaż... nie mogłam tego stwierdzić, bo nawet nie próbowałam się temu przeciwstawić. Coś mnie ciągnęło do tej rośliny, a ja lubiłam tam przebywać, więc nie rozumiałam gdzie leży mój problem.
Tym razem usiadłam na jednej z niższych gałęzi, żeby w razie czego swobodnie zeskoczyć. Oparłam się głową o pień i próbowałam znowu sobie wizualizować północ. Chciałam to zrobić od kilku godzin, ale najwyraźniej moja wyobraźnia jest za słaba.
- Coś bardzo często się spotykamy - usłyszałam znajomy głos, który sprawił, że moje ciało niekontrolowanie drgnęło, a ja w ostatniej chwili uchroniłam się przed upadkiem. Zeszłam z drzewa, nie przejmując się wysokością i po kilku sekundach stanęłam obok Neda.
- Pomyślałeś może dlaczego tak się dzieje? - było to pytanie retoryczne, które nie potrzebowało żadnej odpowiedzi - Ja też nie i myślę, że to raczej nie ma żadnego znaczenia - dodałam prawie od razu. Jeżeli Ned chciał coś powiedzieć w tej sprawie, to niestety przegapił swoją szansę.
- Robisz coś specjalnego czy po prostu siedzisz na tej gałęzi dla samej idei tej czynności? - zapytał mój towarzysz z uśmiechem, co ja entuzjastycznie odwzajemniłam. Pokręciłam głową i przewróciłam żartobliwie oczami.
- Ja też mogłabym cię zapytać czy "robisz coś specjalnego czy po prostu wędrujesz tutaj dla samej idei wędrowania?" - odpowiedziałam, lecz po chwili uświadomiłam sobie, że zostawiłam jego pytanie bez wyjaśnienia - Myślę, wyobraź sobie. Często to robię, więc już nawet się nad tym nie zastanawiam. Samo wychodzi. A siedzę tam, bo lubię, jakoś to jest jedno z moich ulubionych miejsc - zreflektowałam się i szybko odpowiedziałam na pytanie. Popatrzyłam wyczekująco na Neda, aby również odpowiedział na moje, które w sumie nie zostało jasno zadane - A ty? Masz jakiś cel w przybyciu tutaj czy przyszedłeś dla przyjemności?

<Ned?>

środa, 24 kwietnia 2019

Elhemina Dracula

Godność: Elhemina Dracula, przy czym jej imię wymawia się jako Ylemina, lwica ta toleruje jeden, jedyny skrót od swego imienia Mina.
Data urodzenia: 13 lutego
Wiek: 32 lat
Płeć: Lwica
Orientacja: Heteroseksualna
Stanowisko: Mina jest główną zielarką ale również księżniczką i lekarką
Miejsce zamieszkania: Królewski pałac

Od Mihnei Cd Kalinda (18+)

Czytasz na własną odpowiedzialność!!!

Od Neda Cd Rin

- Rzeczywiście, nieczęsto bywam na zamku królewskim, mimo że Ulterior to piękne miejsce.- powiedziałem i rozejrzałem się dookoła.
- Mieszkam na północy a tutaj sprowadziły mnie sprawy państwowe. Musiałem zdać raport odnośnie stanu Północnego Namiestnictwa królowi. Jako jego namiestnik muszę robić to co jakiś czas choć nie lubię opuszczać mojego domu.- powiedziałem i spojrzałem na lwicę, która natychmiast spojrzała na mnie zdziwiona i już chciała się ukłonić ale ją powstrzymałem.
- Nie kłaniaj mi się, ukłony są zarezerwowane jedynie dla króla i jego rodziny a nie dla namiestnika.- powiedziałem uśmiechając się lekko.
- Mówisz więc, że jesteś namiestnikiem północy. Jak tam jest?- zapytała siadając na jednej z ławek. Uśmiechnąłem się lekko po czym usiadłem na ziemi przed lwicą. Mimo że dla większości lwów było zimno dla mnie nie było nawet chłodno.
- Zimno, nawet bardzo. Większość mieszkańców nosi bardzo grube ubrania z skór niedźwiedzi ale i tak trzęsą się jak osiki, zwłaszcza zimą, która panuje tam bardzo długo, właściwie przez większą część roku. Uprawiać rośliny można jedynie w rejonach przy granicy z innymi namiestnictwami, gdzie klimat nie jest aż tak ostry. W innych częściach ziemia jest jałowa. Nie ma tam urodzajnych ziem, na których można uprawiać rośliny, jedynie uboga roślinność oraz tam gdzie nie ma lodu pastwiska, na których wypasane są renifery i woły piżmowe. Głównym źródłem dochodu z tego regionu są kopalnie wszelakich metali, hodowle odpornych na mróz zwierząt, połów wielorybów oraz sprzedaż lodu. Można u nas znaleźć najczystsze lodowce jakie istnieją na świecie, więc ościenne królestwa są w stanie wiele zapłacić za ten lód. Nasze kopalnie dostarczają również wiele cennych metali i kamieni szlachetnych, więc mimo że niewielu mieszkańców trudni się rolnictwem północ jest niezwykle bogata i piękna. W pewnym miejscu po przejściu gór można zobaczyć morze i lodową plażę na której wystarczy się pochylić by stać się bogatym, morze wyrzuca na brzeg piękne kamienie szlachetne. Mamy też piękne, lodowe jaskinie, które potrafią ciągnąć się kilometrami wewnątrz lodowców, gór i pod ziemią.- powiedziałem rozmarzonym głosem wspominając moją północ.
<Rin?>

Od Rin CD Ned

Następne kilkanaście minut spędziłam w swojej komnacie, tuląc do siebie miękką poduszkę, chowając w niej swoją twarz. Nuda, w tej komnacie nie było nic do zrobienia. Wgapianie się w jeden, nieokreślony punkt na niebie jest bardziej fascynujący niż siedzenie w pokoju i przytulanie się do poduszki, która nierzadko pełniła rolę mojego worka treningowego, w który uderzałam z całej siły, kiedy musiałam się na czymś wyżyć. Wolałam już bicie poduszki niż krzyczenie na bliżej niezidentyfikowanego lwa.
Po dłuższym czasie nic nie robienia, postanowiłam wyjść, pomimo tego, że był już późny wieczór i teoretycznie nie powinnam wychodzić na zewnątrz o tej porze. A przynajmniej tak zawsze uczyli mnie rodzice, ale aktualnie nie zwracałam uwagi na ich dawną przestrogę. Szybko wyszłam z komnaty, pozostawiając ją całkowicie pustą, przemierzyłam korytarze i główną bramę. Moją skórę owiał zimny wiatr, ale nie przeszkadzało mi to w najmniejszym stopniu. Przyznam, było późno. O tej godzinie już robiło się ciemnawo, mimo, że była wiosna. Wzięłam głęboki oddech, rozkoszując się świeżym powietrzem, którego tak bardzo mi czasami brakuje. Przystanęłam na chwilę i oparłam się o kamienną ozdobę na murach i przymknęłam oczy.
- Skoro tak często na siebie wpadamy to może by wypadało się przedstawić. Jestem Eddard Stark, ale jeśli masz ochotę mów mi Ned - wzdrygnęłam się lekko, ale natychmiast się odwróciłam w stronę źródła głosu. Okazało się, że jest to ta sama osoba, która całkiem niedawno mnie uchroniła przed bolesnym upadkiem, który zresztą był moją winą.
- Rin Kagamine... Miło mi poznać - powiedziałam, skłaniając się lekko. Coś mi mówiło, że tak należy zrobić, bo wydawało mi się, że jest on kimś ważniejszym dla króla niż ja. Kiedy się wyprostowałam postanowiłam zmierzyć nowo poznanego Neda wzorkiem. Chociaż i tak całą moją uwagę przykuły jego oczy. Prawe było koloru bursztynu wyrzucanego przez morze, a lewe natomiast przypominało do złudzenia bryłę lodu z koloru. Te dwa kolory niby do siebie nie pasują, a jednak wyglądają razem bardzo dobrze. Na samą myśl o tym, uśmiechnęłam się lekko.
- Kiedy na mnie tak nieoczekiwanie wpadłaś to wyglądałaś na strasznie zestresowaną... Spieszyłaś się na jakieś spotkanie wagi państwowej? - Eddard ponownie się odezwał, a ja na wspomnienie tego feralnego spotkania uciekłam wzrokiem gdzieś w bok.
- Raczej jedynie spotkanie jakie miałam w planach to rozmowa z własnymi myślami... - mruknęłam cicho, ale jednak na tyle głośno, aby to usłyszał, po czym ponownie popatrzyłam na mojego rozmówcę - Powiedz mi, jesteś tu w trakcie jakiejś wizyty? Nie widziałam cię tu nigdzie, chociaż mogłam po prostu cię przeoczyć, bo nie jestem tu znowu aż tak długo. Jednak wolę się upewnić - kiedy mówiłam wodziłam wzrokiem po zamku z tyłu czy po niebie. To niekulturalnie, ale wolę unikać kontaktu wzrokowego. Jest to dosyć... niekomfortowe dla mnie.

<Ned?>

Od Mihnei Cd Estera

Zatkało mnie. Autentycznie mnie zatkało i nie wiedziałem co powiedzieć.
- Estero... Dziękuję, że postanowiłaś mi to wyznać jednakże nie jestem w stanie odpowiedzieć Ci tym samym. Nic do Ciebie nie czuję i możemy być co najwyżej przyjaciółmi.- powiedziałem na co samica pokiwała głową i rozeszliśmy się do swoich zajęć. Nie wiedziałem co może ona robić w wolnym czasie. Po zakończonej rozmowie ruszyłem do swojego biura by znowu wziąć się do pracy. Ten tydzień był na prawdę zwariowany. Najpierw oświadczyłem się Kalindzie, potem Ajabu a teraz jeszcze Estera wyznaje mi miłość. Po jakimś czasie do drzwi mojego gabinetu znowu rozległo się pukanie a zaraz potem weszła wspomniana wcześniej samica.
- Czego potrzebujesz Estero?- zapytałem spoglądając na nią znad sterty dokumentów.
<Estera?>

Od Mihnei Cd Ajabu

- Hmm...- mruknąłem zamyślając się na chwilę. W sumie nie było we mnie nic ciekawego.
- Urodziłem się już po dotarciu stada mojego ojca do doliny. Moją matką była królowa Elisabetha, która jednak zdecydowała się oddać mnie i moich dwóch braci pod opiekę innym lwicą, które udawały, że byliśmy ich dziećmi. Pół roku później nasza matka i najmłodszy brat zostali zamordowani podczas wojny. Kiedy miałem rok ojciec dowiedział się, że ja, Sorci i Oliver jesteśmy synami jego i Elisabethy po czym uczynił mnie oficjalnym następcą tronu. Teraz jestem dodatkowo dowódcą wojowników, mam całkiem sporą kolekcję blizn i uwielbiam mititei z mamałygą.- powiedziałem i spojrzałem na lwicę, która przygotowywała narzędzia do szycia.
- Zazwyczaj nie mam pecha. Coś ostatnio się przypałętał.- dodałem i zaśmiałem się lekko.
<Ajabu?>

Od Mirczy Cd Iseult

Po jakimś czasie treningu wszyscy nowi gwardziści mieli dość i niemal z prędkością światła uciekli z placu treningowego. Ehh... Dlaczego zawsze musieli trafiać mi się tacy nieudacznicy? W takich momentach zazdrościłem Mihnei i Sorciemu, bo zawsze dostawali najlepszych rekrutów. Niestety ja musiałem się nieźle napocić żeby zrobić z tych obiboków prawdziwych i najlepszych gwardzistów. Po tym jak wszyscy się rozeszli postanowiłem poszukać Iseult i pogadać z nią chwilę. Niestety przez dłuższy czas nie udało mi się tego zrobić aż w końcu dowiedziałem się, że poszła porozmawiać z moim ojcem. Po drodze do jego gabinetu akurat się na nią natknąłem.  Nie wyglądała jednak zbyt dobrze.
- Iseult coś się stało?- zapytałem zaniepokojony
<Iseult?>


Ślub Mihnei, Kalindy i Ajabu

Wszem i wobec ogłaszamy oficjalnie ślub księcia i dziedzica tronu Mihnei I Złego z Kalindą oraz Ajabu. 

IMIĘ LWICY: Kalinda i Ajabu
IMIĘ LWA: Mihnea I Zły
DATA ŚLUBU: 27 kwietnia
PRZEWODNICZĄCY CEREMONII: Amos Dracula
GOŚCIE: Wszyscy poddani 

Od Neda Cd Rin

Przyjechałem do królewskiego zamku by spotkać się z królem i zdać mu raport o działaniach na północy. Sprawy układały się po naszej myśli, kopalnie pracowały pełną parą przynosząc wielkie zyski. Pola uprawne położone bliżej Ziem Korony i granic z innymi namiestnictwami zostały przeznaczone na pola uprawne i w tej chwili zapewniały znacznie większe plony niż za czasów mojego ojca. Po skończonym spotkaniu ruszyłem w stronę przygotowanej dla mnie komnaty. Po drodze wpadła na mnie jakaś lwica. Uchroniłem ją od upadku i przyjrzałem jej się dokładnie.
- Naprawdę bardzo przepraszam... Może lepiej już pójdę.- powiedziała po czym odeszła a ja wróciłem do siebie. Wieczorem postanowiłem się przejść. Tak się jakoś złożyło, że znów wpadłem na ową lwicę.
- Skoro tak często na siebie wpadamy to może by wypadało się przedstawić. Jestem Eddard Stark, ale jeśli masz ochotę mów mi Ned.
<Rin?>

Od Rin Kagamine "Kroki do szczęścia"

Lubię przesiadywać o wiele wyżej niż inni. Lubię patrzeć na świat z wysokości, w spokoju rozmyślać nad wszystkim, co się dzieje w tej rzeczywistości. Mimo, że brzmi to niesamowicie nudno, to zapewniam, że takie nie jest. Trzeba znaleźć w tym przyjemność, a nie każdy potrafi zacząć postrzegać taką czynność za niesamowicie przydatną. Ale pozwala przyjrzeć się z dystansu niektórym rzeczom, które się przytrafiły, zanalizować swoje decyzje i ich konsekwencje, postawić sobie postanowienia dotyczące własnej osoby... Wiele aspektów takiego pozornie zwykłego siedzenia na dachu czy drzewie pomaga niektórym utrzymać się przy zdrowych zmysłach i przestać roztrząsać przeszłość. Na przykład mi coś takiego pomaga. Czuję się jakbym miała oszaleć, gdybym to dusiła w sobie. Tutaj przynajmniej mogę z kimś porozmawiać, nawet jeżeli to miałyby być tylko gwiazdy na niebie. Czuję się bezpieczna, a to chyba najważniejsze.
Był wieczór, a słońce już zbliżało się w zastraszającym tempie do horyzontu. Kolor złota, pomieszany z fioletoworóżowym oblał cały nieboskłon, obdarzając moje oczy wspaniałym widokiem. Liście drzewa, które gdzieniegdzie zasłaniały mi pełen widok, przypominały czasami granatowe chmury burzowe, które suną po niebie, zwiastując deszcz. Oparłam się plecami o pień drzewa i odchyliłam głowę do tyłu, na tyle, na ile było to możliwe. Przymknęłam oczy, myśląc o tym jak bardzo chciałabym tutaj zostać. Ale wiedziałam, ze to nie będzie ani bezpieczne, ani przyjemne. Jeśli chodzi o sen to wolałam swoje łóżko od niewygodnej gałęzi. Rozglądnęłam się po przestrzeni pode mną i zauważyłam niewielki konar, o wiele niżej niż ten, na którym się aktualnie znajdowałam. Gdybym chciała skoczyć od razu na trawę to pewnie skończyłoby się to połamaniem kości i niewyobrażalnym bólem. Naturalne więc jest to, że najpierw znalazłam się na niższej gałęzi, potem na kolejnej, aż w końcu po kilku skokach znalazłam się na podłożu. Ściemniało się coraz bardziej, więc chciałam jak najszybciej znaleźć się w mojej komnacie. Na początku truchtem, a potem coraz szybciej, biegłam w kierunku drzwi. Przemierzałam korytarze, pokonywałam schody i wymijałam zwinnie strażników oraz inne osoby, których tożsamość zbytnio mnie nie interesowała. Kiedy znalazłam się parędziesiąt metrów od drzwi do mojego pokoju, przymknęłam z ulgą oczy, starając się utrzymać poprzednie tempo. I to był błąd. Przez to nie zauważyłam, że ktoś również idzie tym korytarzem, więc raczej nikogo nie zdziwi to, że na niego wpadłam. Jak bardzo śmiesznie by to nie wyglądało, pod wpływem siły odbiłam się od prawdopodobnie torsu nieznajomego i zaczęłam się przechylać do tyłu. Pewnie spotkałabym się w podłogą, gdyby nie ręka, która chwyciła mnie w pasie i przywróciła do pozycji stojącej. Nie patrzyłam w oczy tego kogoś, jedynie wyślizgnęłam się z uścisku.
- Naprawdę bardzo przepraszam... Może lepiej już pójdę - wymamrotałam, mając w planach wyminięcie nieznajomego i kontynuowanie mojej wędrówki do komnaty.

<Eddard, albo jak wolisz - Ned?>

wtorek, 23 kwietnia 2019

Od Ajabu CD Mihnei

- A co by było jeśli by mnie nie zaakceptowała tak szybko? - spytałam niepewnie.
- Cóż... Najpewniej nie spuszczała by z ciebie oczu przy mnie. Bywa zazdrosna... Więc o ciebie przez jakiś czas by na pewno była.
Odetchnęlam z lekką ulgą, przynajmniej nie musiałam się martwić, że Kali może mieć złe nastawienie.
- Muszę cię teraz nieco zmartwić... - wstałam i wzięłam do ręki igłe.
- Dlaczego? - popatrzył na mnie zdziwiony.
- Rany są już dobrze zasklepione więc muszę je zszyć - przeciągnęłam nitkę przez ucho igły.
Mihnea zaśmiał się tylko.
- Rób to śmiało. Tyle razy mnie zszywano, że nie stanowi to dla mnie większego problemu.
Popatrzyłam na niego zdziwiona po czym wzięłam się do pracy.
- Niewiele o tobie wiem... Wiem, że jesteś księciem, Kali to twoja narzeczona, masz strasznego pecha... - zaśmiałam się. - Opowiesz mi coś więcej o sobie?

Mihnea?

Od Estery Cd Mihnea

Czułam się tak jakby Mihnea mnie ignorował. Rozumiałam, że ma dużo pracy, ale mógł być zdecydowanie milszy. Jego akurat bardzo lubiłam, za bardzo. Wiedziałam, że rumieniłam się nie dlatego, że jestem nieśmiała czy coś, ale go kocham. Chciałam jeszcze coś do niego powiedzieć, ale on już odszedł. Poszłam do mojej komnaty, umyłam się i położyłam do łóżka, gdyż był wieczór. Następnego dnia pierwsze co zrobiłam po śniadaniu to poszłam do biura Mihnei.
- Proszę - usłyszałam głos mężczyzny i weszłam do środka.
- Dzień dobry, czy chciałbyś wybrać się ze mną na spacer po lesie? - spytałam się lekko unosząc kąciki moich ust.
- Mam czas, więc mogę pójść - Mihnea był najwyraźniej lekko zdziwiony, że zapraszam go na spacer, ale skoro się zgodził to poszliśmy. Od korytarza do wejścia do lasu nic nie mówiliśmy. Pare minut po przekroczeniu bramki prowadzącej do lasu, zaczeliśmy ze sobą rozmawiać.
- Tak wogóle, to czemu zaprosiłaś mnie na ten spacer? W końcu przecież nie lubisz towarzystwa.
- Nie lubię towarzystwa większości osób, ale niektórych tak, twoję lubię.
Wymienialiśmy się zdaniami przez praktycznie całą drogę wymienialiśmy się zdaniami. Gdy doszliśmy do jeziora, jako iż czułam, że Mihnea zaczyna mnie bardziej lubić postanowiłam, że się trochę zabawimy. Chlupnełam wodą w mężczyznę. Gdy ten zrozumiał o co chodzi odwzajęmnił się tym samym. Bawiliśmy się tak dobre kilka minut. Po zakończonej zabawie siedzieliśmy nad wodą i wpatrywaliśmy się w zachodzące słońce. Cały czas czułam te uczucie. Mocno rumieniłam się na policzkach co jakimś cudem Mihnea raczej nie zauważał.
- Mihneo, mogę ci coś powiedzieć? - odwróciłam się do niego i uśmiechnełam.
- Pewnie - również podniósł kąciki swych ust tylko, że wyżej.
- Ja coś do ciebie czuje, jesteś dla taki wyjątkowy. Jesteś dla mnie niczym tlen, choć teraz duszę się... Kocham twe oczy, twój uśmiech, kocham całego ciebie całym moim sercem... Kocham cię.

Mihnea?

Eddard Stark

Godność: Eddard Stark przez przyjaciół zwany Ned
Data urodzenia: 23 czerwca 1971
Wiek: 37 lat
Płeć: Lew
Orientacja: Heteroseksualny
Stanowisko: Ned odziedziczył stanowisko po ojcu, co potwierdził król Vlad toteż Ned jest namiestnikiem północy oraz wojownikiem
Miejsce zamieszkania: Zamek Winterfell

Od Mihnei Cd Ajabu

- Zgadzam się z tobą w stu procentach. Co prawda nie będziesz królową, tylko królewską małżonką ale i tak będziesz występować na oficjalnych uroczystościach u mego boku.- powiedziałem i mimo bólu wyszczerzyłem się szeroko.
- Przestań się szczerzyć bo będzie Cię jeszcze bardziej boleć.- mruknęła Ajabu śmiejąc się i poprawiając moje opatrunki.
- Dla miłości warto jest trochę pocierpieć a cierpienia takie są znacznie słodsze.- odparłem po czym wyciągnąłem się na łóżku. Skoro nie wolno mi było wychodzić z infirmerii mogłem przecież pobyt tam potraktować jak wakacje.
- Coś mi się zdaje, że ty i Kalinda się polubicie. Za szybko Cię zaakceptowała żeby tak nie było.
<Ajabu?>

Od Ajabu CD Mihnei

Uśmiechnęłam się lekko patrząc w bok. Rumieniec na mojej twarzy był coraz bardziej widoczny.
- Ręce mi drętwieją... - powiedział Mihnei.
Zaśmiałam się cicho i spojrzalam na mężczyznę.
- Tak... Zostane twoją żoną... I możesz przestać się uśmiechać? Bo mimo wszystko ciągle masz poranioną twarz.
Nieco popuścił z uśmiechem. Wyjął z pudełeczka pierścionek i wziął mnie delikatne za rękę. Na palec serdeczny założył mi pierścionek. Nieśmiało pocałowałam go w policzek. On jednak po chwili pocałował mnie namiętnie w usta. Szybko jednak się od niego oderwałam z nieco zmieszaną minął.
- Wcześniej wydawałaś się mniej nieśmiała...
- Bo tak... Tak reaguje w pracy. Muszę być bardziej śmiała przy działaniu.

Mihnea?

Kalinda zachodzi w ciążę

Narzeczona dziedzica tronu Kalinda zachodzi w ciążę!

Ojciec lwiąt: Mihnea I Zły
Ilość lwiąt: 6

Sterujący:
Vlad IV - samiec - paulinagrzelak01
Constantine - samiec - KPV
Ellana - samica - KPV
Asagiri - samica - Konikowo05
Raluca - samica - KPV
Lucjusz - samiec Akuma

Termin porodu: 30 kwietnia

Od Kalindy Cd Mihnea (18+)

Czytasz na własną odpowiedzialność!!!

Od Mihnei Cd Ajabu

Diamentowy pierÅ›cionek z wytrawionymi rzeźbami- Widzisz... Nie chcę kręcić bo wiem, że to słabo wygląda ale muszę to powiedzieć. Kalindzie oświadczyłem się dopiero po roku naszej znajomości. Teraz... to wszystko wymknęło mi się z rąk ale tak. Chcę żebyś za mnie wyszła i jeśli Kalinda i ty pragniecie żebym w jednym dniu poślubił was obie to ja nie mam nic przeciwko.- powiedziałem po czym mimo bólu uśmiechnąłem się. W tym właśnie momencie do sali znowu weszła Kalinda, która włożyła mi w dłoń małe pudełeczko po czym cmoknęła mnie delikatnie w policzek i wyszła.
- Wiem, że to może być trudne, ale na prawdę chcę żebyś za mnie wyszła. Więc... czy zostaniesz moją żoną?- zapytałem po czym otworzyłem pudełeczko ukazując pierścionek.
<Ajabu?>

Od Ajabu CD Mihnei

Z osłupieniem patrzyłam a to na Kali, a to na Mihneę. Działo się to tak szybko, że powoli wydawało mi się, że to tylko jakiś sen albo omamy. Lwica spojrzała na mnie z uśmiechem.
- To ja wam nie będę przeszkadzać. Porozmawiajcie sobie, na spokojnie - ominęła mnie wychodząc z infirmerii.
Na chwilę zapadła niezręczn cisza, jednak Mihnea przerwał ją wskazując żebym usiadła obok niego na łóżku. Zrobiłam to posłsusznie. Kiedy jednak usiadłam, wzrok wbiłam w podłogę. On uśmiechnął się lekko.
- Więc co mi powiesz? Także ci się podobam?
Zwlekał chwilę z odpowiedzią. Wzięłam głęboki oddech.
- Tak... Jednak czuje, że to trochę dziwne...
- Dlaczego?
- Nie znamy się zbyt długo. I to przyszło tak nagle... Ale nie wyczówam, żeby to było coś fałszywego czy słabego - westchnęłam cicho.
- A chciała byś tego ślubu?... - spytał niepewnie.
Pokiwałam twierdząco głową.
- A ty?... - spojrzałam w jego oczy.

Mihnei?

Od Mihneai Cd Ajabu

Kiedy Kalinda przyciągnęła za sobą Ajabu byłem zdziwiony.
- Czy Ajabu ci się podoba?- zapytała a wtedy moja szczęka dosłownie opadła.
- Zakładam, że tak. A wiesz dobrze jak nie lubię nie wierności więc nawet nie próbuj zaprzeczać jeśli tak jest.- dodała uśmiechając się szeroko. Na pierwszy rzut oka widać było, że polubiła Ajabu mimo, że znała ją dopiero kilka chwil.
- Zgoda Kali. Tak masz rację Ajabu mi się podoba i nic na to nie poradzę.
- Tyle chciałam wiedzieć. Ja nie mam nic przeciwko żebyście się zeszli nie jestem zazdrosna a jeśli się pospieszycie to może jeszcze nie będzie trzeba urządzać dwóch wesel.- powiedziała Kali szczerząc się od ucha do ucha. Nie znałem jej od tej strony, zawsze wydawała się być o mnie strasznie zazdrosna.
<Ajabu?>

Od Ajabu CD Mihnei

Głos uwiązł mi w gardle. Patrzyłam z otwartymi ustami na Kalinde, zastanawiając się czy donrze usłyszałam to co powiedziała.
- Coś ci się musiało przewidzieć - zaśmiałam się nerwowo, czując krople potu na czole. - Nie jestem nim zainteresowana.
Ona jednak tylko umiosła brew patrząc na mnie poważnie.
- Nie kłam. To widać na pierwszy rzut oka. Jeśli obawiasz się tego, że to ja nie mówię prawdy to masz złe mniemanie o mnie. Naprawdę nie mam nic przeciwko temu.
Poczułam jak moje policzki zaczynają mnie piec.
- W porządku... Zauroczył mnie, ale nic więcej. Znamy się niedługo więc wątpie żeby coś z tego póki co było.
Lwica słuchała mnie uważnie po czym, bez uprzedzenia, zaciągneła mnie z powrotem do infirmerii. Stanęła przed łóżkiem na, którym leżał Mihnei i wskazała na mnie.
- Czy Ajabu ci się podoba? - spytała patrząc na swojego narzeczonego.
Stałam się cała czerwona.

Mihnei?

Od Mihnei Cd Ajabu

Niestety nie wypuszczono mnie z infirmerii, Ajabu nie chciała nawet słyszeć o tym, żeby mnie wypuścić. Po południu pojawiła się Kalinda, która na samym początku ochrzaniła mnie za włażenie na drabinę bez kogoś, kto będzie ją trzymał a potem wyszła z mojej sali żeby porozmawiać z Ajabu. Co ciekawe moja narzeczona nawet nie próbowała się kryć z tym co mówi.
- Ajabu słuchaj. Jestem Kalinda, narzeczona Mihnei. Widzę, że jesteś bardzo porządną osobą ale widzę też jak na niego patrzysz, widzę te iskierki w oczach. Wiem, że Ci się podoba i wiem, że ty jemu również. Nie mam nic przeciwko temu żebyście się związali.
<Ajabu?>

poniedziałek, 22 kwietnia 2019

Od Ajabu CD Mihnei

Także się uśmiechnęłam.
- Akurat tutaj masz racje. Wygląda na to że nie masz nic złamanego... - poruszałam jeszcze jego nogami przez chwilę. - Tak. Żadnych złamań. Jednak masz dość mocno pocharataną twarz. Sądze, że albo na nią upadłeś albo dostałeś drabiną czy bannerem podczas upadku. Więc radziła bym ci się tak nie uśmiechać, bo tylko sprawiasz sobie większy ból.
Usiadłam obok niego na krawędzi łóżka zdejmując z ran liście. Kiedy skończyłam to robić wzięłam kawałek szmatki i starłam resztki maści.
- Rany poprzysychały, na twoje szczęście większość jest niegroźna... Jednak widzę, że jest parę bardzo głębokich.... - wzięłam jego twarz w ręce i zaczęłam oglądać.
Niekoniecznie z powodu dokładniejszego zbadania ran. Miał gładką skórę, którą przyjemnie się gładziło.
- Coś jest nie tak z ranami, że tak długo je oglądasz? - cicho się zaśmiał.
Jak opażona zabrałam ręce.
- Nie... Musiałam... Tylko się upewnić jakich ziół użyć - wstałam spalając buraka i wybierając zioła.

Mihnea?

Od Mihnei Cd Ajabu

Leżenie pod stertą różnych, ciężkich rzeczy nie jest przyjemne. Tak samo jak upadek z kilku metrów. Kiedy się obudziłem widziałem wokół siebie jedynie biało-niebieskie ściany i po kilku sekundach umysłowego zaćmienia zorientowałem się, że jestem w infirmerii. Ruszyłem delikatnie głową i, dzięki niech będą Hastinowi, moja szyja była w najlepszym porządku i każdy ruch nie powodował dotkliwego bólu, którego się spodziewałem. Przy łóżku dostrzegłem krzątającą się Ajabu. Uśmiechnąłem się lekko co natychmiastowo spowodowało ukłucie bólu. Czyli mam uszkodzoną twarz. Pięknie, niestety tak kończy się pomaganie innym, którzy nie uważają na to co robią. Wtedy lwica odwróciła się do mnie.
- Jak się czujesz?- zapytała poprawiając moje opatrunki.
- Jak ktoś, kto spadł z kilkumetrowej drabiny i został przygnieciony przez trzy bannery, dwie drabiny i ponad dwustu kilowego lwa. Ale nie mam co narzekać, jeszcze tragedii nie ma.- powiedziałem po czym mimo bólu uśmiechnąłem się szeroko.
<Ajabu?>

Od Ajabu CD Mihnei

Kiedy pocałował mnie w dłoń, poczułam jak moje policzki oblewają się gorącem. Odprowadziłam go wzrokiem do drzwi i przez chwilę stałam nieruchomo. Szybko się otrząsnęłam i postaralam się skupić na sprzątaniu, jednak moje myśli wciąż gdzieś odlatywały... W pewnym momencie ktoś wbiegł do infirmerii ciągnąć mnie za rękę.
- Co się stało?... - zdziwona starałam się powstrzymać ciągnącą mnie osobę.
- Nie ma czasu... Wypadek... Drabiny... Bannery...
Zanim zdążyłam odpowiedzieć zaciągnął mnie do Sali Balowej. Leżała tam góra z przewróconych drabin i bannerów, które musiały spać. Spod tej kupy rzeczy kogoś wyciągano. Ku mojemu zdziwieniu był to Mihnei.
- Pielęgniarka! W końcu. Opatrz teraz księcia a ja pobiegnę po nosze! - krzyknął ktoś wymijając mnie.
Zaraz... Księcia? Przez chwilę stałam patrząc na nieprzytomnego mężczyznę.
- Na co czekasz? Do roboty! - ponownie ktoś krzyknął.
- Ja... Nic nie zrobię bez moich rzeczy... Wszystko czego potrzebuje jest w infirmerii.
Kilka osób pokręciło głowami ze złości, na szczęście pezyniesiono już nosze i ułożono na nich księcia. Szybko przeniesiono go do sali i kazano mi się nim dobrze zająć. Szybko wzięłam się do pracy oglądając go uważnie. Najbardziej oczywiście ucierpiała jego głowa... Znowu. Zdjęłam z niego wcześniej nałożone przeze mnie bandaże, które i tak zostały poprzerywane. Obmyłam jego twarz i zaczęłam rozrabiać maść na rany które pojawiły się na jego twarzy. Kiedy skończyłam, pokryłam rany obficie maścią na którą położyłam liście, dla lepszego przyswojenia. Zaczęłam poruszac lekko jego rękami, sprawdzając czy nie ma złamań.

Mihnea?

Od Mihnei Cd Estera

- Widzę.- mruknąłem po czym ruszyłem w stronę zamku. Skoro ona stwierdziła, że nie lubi towarzystwa innych, to wcale nie musiałem z nią gadać. Minimum niezbędnego kontaktu i tyle. Szedłem sobie powoli dróżką rozglądając się dookoła. Królestwo piękniało z każdym dniem. Ojciec bardzo się starał by jego poddani zawsze mieli pod dostatkiem jedzenia i środków do życia. W końcu dotarłem do zamku i ruszyłem przez plątaninę korytarzy do mojego gabinetu. Od jutra miałem pomagać ojcu w udzielaniu audiencji i uczyć się zarządzania królestwem więc postanowiłem lepiej się przygotować. Szło mi świetnie dopóki ktoś nie zapukał do drzwi.
- Proszę.- powiedziałem i oparłem się o krzesło. Drzwi otworzyły się i pojawiła się w nich głowa Estery.
<Estera?>

Od Mihnei Cd Ajabu

- Dziękuję za pomoc Ajabu. Do zobaczenia, mam nadzieję, że w pomyślniejszych okolicznościach.- powiedziałem po czym pocałowałem ją w dłoń i wyszedłem z infirmerii. Ruszyłem w stronę mojego gabinetu jednak w połowie drogi do niego zatrzymał mnie ktoś z Sali Balowej.
- Panie potrzebujemy twojej pomocy.- powiedział lew a ja, chcąc nie chcąc ruszyłem za nim. Kiedy wszedłem do Sali Balowej od razu poproszono mnie o zawieszenie jednego z bannerów, do którego drabina była zbyt niska. Pokręciłem zrezygnowany głową i wszedłem na drabinę by zawiesić banner. Niestety już po chwili poczułem zachwianie się i razem z drabiną runąłem na ziemię z kilku metrów. Drabina potrąciła następną i już po kilku sekundach na mojej głowie wylądowały trzy niezwykle ciężkie bannery, dwie drabiny i jakiś lew. Spod tej warstwy nie dało się zbyt wiele usłyszeć ale chyba ktoś wzywał pomoc. Nie jetem w stanie powiedzieć co się dalej działo bo straciłem przytomność.
<Ajabu?>

Od Ajabu CD Mihnei

- Muszę, ponieważ to moja praca - wzięłam maść leczniczą i szybko, ale równomiernie, nałożyłam ją na czoło Mihnei. - Zapiecze.
Lew cicho syknął, ale mimo to ciągle zachowywał swoją powagę. Odłożyłam maść i nasączyłam kawałek bandaża w wodzie, do której dodałam kilka ziół o mocnym zapachu.
- To zlikwiduje zawirowania - przyłożyłam go do rany i obwiązałam szczelnie suchymi bandażami. - Po trzech, czterech dniach powinno być w porządku. Jeśli jednak nie będziesz czuł poprawy będzie trzeba dokładniej cię obejrzeć. W nocy zmień bandaże i nasącz kawałek z nich tym.
Podałam mu słoiczek z cieczą.
- Możesz czuć się nieco senny, bo jedno z ziół nie tylko pomaga na zawirowania, ale i ułatwia sen. To tyle. Żegnam.
Zaczęłam porządkować miejsce pracy. Jednak Mihnea nie ruszył się z miejsca. Zerknęłam na niego przyglądając się mu baczniej.
- Jak się nazywasz? - spytał z lekkim uśmiechem.
- Ajabu... - odparłam niepewnie.

Mihnea?

Rin Kagamine

Godność: Nadano jej dumnie brzmiące imię Rin. Posiada rodzinne nazwisko, a mianowicie dźwięczne Kagamine, które po ślubie zmieniło się w Kagamine-Stark.
Data urodzenia: 19 czerwca 1478 roku
Wiek: 30 lat
Płeć: Jak widać i słychać, Rin Kagamine to lwica.
Orientacja: Heteroseksualna
Stanowisko: Wybrała sobie zajęcie nekromanty i widzącej.
Miejsce zamieszkania: Zamek Winterfell

Od Mihnei Cd Ajabu

Westchnąłem zrezygnowany i posłusznie poddałem się zabiegom lwicy.
- Wypadek zdarzył się jakieś 10 minut temu a kręciło mi się w głowie dopiero drugi raz. Na prawdę, nie jest wcale tak źle, bywało gorzej.- zapewniłem ją, ona jednak wcale się tym nie przejęła. Byłem dowódcą wojowników, uczestniczyłem już w wielu bitwach i nie raz ani nie dwa zostałem ranny i zdzielony po głowie a ta drabina wcale nie była taka ciężka. Natychmiast przypomniałem sobie jedną z bitw podczas wojny z resztkami Imperium Osmańskiego. Wtedy oberwałem po głowie strasznie ciężką maczugą. Wtedy przeleżałem w łóżku dwa dni nieprzytomny ale od tego czasu moja czaszka stała się mniej podatna na uderzenia.
- Naprawdę nie musisz się mną przejmować i przestań nazywać mnie panem. Jestem Mihnea.
<Ajabu?>

Od Yatsumury CD Iseult

Nie spodziewałam się takiego pytania. Nie spodziewałam się, że ktoś takie pytania zadaje. Ale rozumiem, że na pewno wiele osób jest zainteresowanych tokiem myślenia swoich, poniekąd, pracowników. W końcu nie każdy trudni się w zabijaniu z ukrycia, to jest dosyć specyficzna profesja i wielu może wprawiać w zakłopotanie. Doskonale zdaję sobie sprawę, że seryjni mordercy nie są zbyt dobrze postrzegani przez ogólne społeczeństwo w królestwie.
- Ma to trochę związek z moją przeszłością, ale... w sumie nie do końca. Gdybym miała się nad tym dogłębniej zastanowić to za bardzo nie ma jednego powodu dlaczego wybrałam zajęcie skrytobójcy. Ale naprawdę czerpię z tego dziwną satysfakcję, za każdym razem, kiedy z mojej winy ktoś traci życie. Nie wiem, może to ze mną coś jest nie tak, albo wszyscy na moim miejscu tak mają, ale to fakt. Kocham to co robię i za nic nie zamieniłabym tego na coś innego, za bardzo przywiązałam się do myśli, że nie mogę się zbytnio przywiązywać do osób, którzy są odgórnie skazani na śmierć - potok słów wydostał się z moich ust, zanim zdołałam go zatrzymać. Nie chciałam tego, ale czasami bywa, że robię coś szybciej niż zdążę o tym pomyśleć. Czasem to przydatne, ale w większości przypadków jest to niesamowicie uciążliwe. Dokładnie tak jak teraz - Przepraszam, nie chciałam tego mówić w ten sposób! Ehhh, czemu zawsze muszę wszystko zepsuć, było już tak spokojnie... - ostatnie zdanie mruknęłam do siebie niezrozumiale, mając nadzieję, że Iseult puści moją wypowiedź pomimo uszu. Nikt nie powinien czegoś takiego mówić, zwłaszcza  towarzystwie nowo poznanej osoby.

<Iseult?>

Od Ajabu CD Mihnei

To był mój pierwszy dzień w pracy. Z początku nie wiedzaiano gdzie mnie przydzielić, przez co pierwsze dni pobytu w nowym miejscu spędzałam na zwiedzaniu okolic zamku. Kiedy w końcu przydzielono mi etat pielęgniarki, byłam w niebo wzięta. Nie minął nawet dzień a na sali rozległ się męski głos.
- Czy ktoś mógłby się nim zająć?
Odetchnęłam głęboko i zaczęłam iść w stronę dwóch lwów.
- Już jestem. Co się stało?
- Drabina oraz banner świąteczny przygniotły Mihnea. A resztę już widać po nim...
Przeniosłam wzrok na rudo czarnego lwa. Spod jego grzywy wypływały cienkie stożki krwi, które z każdą chwilą zdawały się powiększać.
- Zajmne się nim najlepiej jak potrafię, proszę za mną - odwróciłam się idąc do najbliższego łóżka dla chorych.
Mihnea ruszył za mną, podczas gdy jego towarzysz wyszedł.
- Proszę się położyć. Jak się pan czuje? - przeniosłam swoje zainteresowanie na bandaże i różne leki obok łóżka.
- Dobrze - odpowiedział stanowczo stając przy łóżku. - Nie odczuwam żadnego bólu, ani nie kręci mi się w głowie.
Spojrzałam na niego poważnie.
- Niech pan nie kłamie. Taka rana może...
- Proszę ją po prostu zabandażować.
Zmarszczyłam brwi sięgając po bandaż. Posłusznie obwiązałam nim głowę lwa.
- Jest pan tego pewien? - powiedziałam kończąc bandażowanie.
- Tak - lew odwrócił się i skierował do wyjścia.
Będąc już w drzwiach zachwiał się i zatrzymał kręcąc głową. Podbiegłam do niego i wręcz wpychając go do infirmerii, dopilnowałam, aby położył się na łóżku.
- A teraz proszę odpowiadać szczerze na moje pytania. Jak bardzo pana to boli? Jak widziałam kręci się panu w głowie. Jak często ma to miejsce od wypadku? - odwiązywałam mu bandaż z nieukrytym grymasem. - I niech następnym razem pan raczy od razu odpowiadać zamiast marnować czas na wiązanie bandaży które i tak jest bezsensowne w tej sytuacji.
Ze złością wyrzuciłam bandaże.

Mihnea?

Od Mihnei Cd Kalinda

Razem podeszliśmy do mojego ojca, który uśmiechał się szeroko.
- Ojcze... Oświadczyłem się Kalindzie i pragnę by w przyszłości zasiadła na tronie u mego boku.- powiedziałem spoglądając na niego.
- Cieszę się synu, że dokonałeś takiego wyboru. Oczywiście akceptuję go i życzę wam szczęścia. Jestem z ciebie dumny synu i nie wątpię, że twoja matka również byłaby dumna.- powiedział ojciec po czym podszedł do mnie i przytulił mnie po czym poklepał mnie po ramieniu po czym podszedł do krańca podwyższenia.
- Moi drodzy! Dzisiejszego dnia mój pierworodny syn Mihnea zaręczył się z swoją dotychczasową partnerką Kalindą. Od dnia, w którym mój syn poślubi Kalindę będzie ona tak jak i on dziedziczką tronu a w przyszłości zostanie królową.- powiedział a w całej sali rozległy się brawa. Później wszyscy chcieli złożyć nam gratulacje. W końcu jednak udało nam się wyrwać z sali a wtedy wróciliśmy do naszej komnaty.
<Kali?>

Od Iseult Cd Mirczy

Cicho westchnęłam widząc jak ten się wierci. Szybko się rozejrzałam czy moich nie ma w pobliżu i ruszyłam do Axela.
- Chyba trzeba wam pokazać o co w tym chodzi. - powiedziałam wyciągając dwa wbite noże w ścianę. Odrzuciłam je Mirczy i spojrzałam na niego porozumiewawczo. Stanęłam nieruchomo pod ścianą, przypomniały mi się czasy zakonne i to jak nam się nudziło.
- A teraz będę znikać. Muszę się im podstawić chyba. - powiedziałam po kilku perfekcyjnych rzutach lwa. Pocałowałam go delikatnie na porzegnanie i ruszyłam przed siebie. Koniec końców raz ktoś we mnie trafił nożem jednak na miejsce zbiórki wróciłam zwycięsko. Już chciałam powiedzieć co robili źle, kiedy przyszedł po mnie królewski gwardzista. Po spotkaniu z królem zaczęłam szukać Mirczy, aby opowiedzieć mu o naszej wspólnej misji. Byłam tym wszystkim dojść podenerwowana oraz zmartwioną.

>Mircza?<

Od Mirczy Cd Iseult

Uśmiechnąłem się po czym spojrzałem na moich rekrutów. Najwyraźniej nigdzie im się nie spieszyło.
- Dobra skoro jeszcze się stąd nie wynieśliście to wracajcie z powrotem do treningu. Axel do mnie.- krzyknąłem po czym spojrzałem na przyszłych gwardzistów. Wspomniany wcześniej lew podszedł do mnie i spojrzał na mnie błagalnie.
- Cóż może teraz poćwiczymy twoją umiejętność zamiany w słup soli kiedy jest to potrzebne Axel?- zapytałem po czym nakazałem mu ustawić się pod ścianą.
- Co zamierzasz zrobić? - zapytała Iseult przyglądając mi się ciekawie.
- Uczę ich bezwzględnego posłuszeństwa, zaufania do mnie i przede wszystkim nie ruszania się niezależnie od sytuacji.- powiedziałem po czym rzuciłem pierwszy sztylet, który wbił się tuż obok nogi Axela, który przesunął się nieznacznie.
- Axel nie ruszaj się.- mruknąłem po czym wyrzuciłem kolejny. I tym razem samiec się przesunął.
- I jak ja mam ich wyszkolić?- zapytałem kręcąc głową.
<Iseult?>

Od Iseult Cd Mirczy

Lekko się do niego uśmiechnęłam i położyłam na jego policzku rękę, aby go pogładzić. Chciałam go jakoś uspokoić.
- Ja aktualnie bawię się w żywy cel. Chociaż widzę, że ty też nie masz lekko.- to mówiąc kątem oka zauważyłam jednego z moich uczniów. Szybko się odsunęłam, a na moim miejscu wylądował tępy nóż. Cicho się zaśmiałam biorąc go do ręki. Dałam im takie narzędzia, którymi nawet jak trafią nie mają szansy zrobić mi krzywdy.
- Całkiem dobrze Leonard, jednak z twoim jasnym futrem chowanie się w cieniu nie do końca jest praktyczne. - krzyknęłam do niego już prosto na niego patrząc. Ten pokiwał ze zrozumieniem i zniknął w jednej z uliczek. Mircza na tą scenę tylko cicho się zaśmiał.
- Patrzcie jak to się robi. - krzyknął mocno mnie przytulając. Szczerze cieszyło mnie, że mimo bycia razem dalej widzę w nim osobę z którą się zaprzyjaźniłam.
- Teraz mnie czeka taka godzina. - odpowiedziałam ze śmiechem. Ciekawe czy pomyślą i zrobią grupową zasadzkę, bo tak to mnie nie złapią.

>Mircza?<

Od Estery CD Mihnea

- Po prostu nie lubię towarzystwa, no to ja już pójdę, do widzwnia - wstałam, pożegnałam się i odeszłam. Zdąrzyłam jeszcze usłyszeć „do widzenia" od Mihnei. Poszłam do mojej komnaty, żeby tam odpocząć. Wziełam książke z półki i zaczełam czytać. Lektura, jednak okazała się nudna, ale to może dlatego, że byłam zaspana. Położyłam się na łóżku i okryłam się kordłą. Przez pare minut leżałem, a póżniej zasnełam. Gdy się obudziłam było popołudnie. Lubiłam tą pore dnia. Wstałam i powędrowałam do lasu w poszukiwania ziółek. Spokojnie zbierałam różne roślinki, gdy wtem w oddali zobaczyłam sylwetke jakiegoś mężczyzny. Lekko się przestraszyłam i zaczełam denerwować.
- Witaj Estero. Co porabiasz? - nagle usłyszałam znajomy mi głos. W moją stronę kroczył Mihnea, który na mój widok lekko przyspieszył.
- Witaj, zbieram zioła.

Mihnea?