sobota, 24 sierpnia 2019

Od Exana cd Asagiri

  Medyk wrócił po paru minutach z przygotowanymi lekami i kazał mi wyjść.
Bez sprzeciwu udałem się do drzwi.
Wesele nadal wyglądało, jakby zostało pozbawione szczęścia i uroczystego uroku, muzyka pogrywała cicho, goście weselni rozmawiali cicho, a niektórzy już opuścili salę.
Był to na prawdę przygnębiający widok, niezwykle smutny...
Pan Młody siedział obok swojej partnerki, popijał co jakiś czas z kielicha, Król w milczeniu coś zajadał, ale wyglądał, jakby nie mógł nic przełknąć.
Usiadłem przy stole i spojrzałem na nietknięte jedzenie...
Do diabła z tym wszystkim... Asa omal nie zginęła, wesele zniszczone, a wszystko to przez pieprzonych zakompleksionych fanatyków.
Nagle na salę weszła Asagiri, w nowej sukni, a po jej ranach nie było ani śladu. Medyk doskonale zadbał o to, żeby Asa wyglądała, jakby przeżyła to wszystko bez żadnego uszczerbku. A lekki czar kosmetyków jedynie polepszył jej stan zewnętrzny.
Ta jednak widząc, jak wesele opanowane jest przez depresyjną ciszę, pobiegła więc do swego ojca.
On uradował się na jej widok i przytulił ją do siebie mocno.
 Potem podszedł do Króla, który na widok całej i zdrowej Asagiri wrócił mu cały nastrój i apetyt do jedzenia. Moja mała przyjaciółka coś powiedziała do niego, a Król potem zwrócił się do innych.
- Moja wnuczka powiedziała, że nic jej nie jest... prosiła też wszystkich, abyście nie z jej powodu nie psuli sobie, tak pięknego wieczoru!
Goście weselni spojrzeli po sobie, zaczęli coś szeptać, a później zrobił się ruch na sali. Muzyka znów zaczęła wesoło dogrywać, Para młoda znów ożywiona weselnym klimatem śmiali się wesoło.
Ci co odeszli, usłyszawszy wesołe dźwięki muzyki, powrócili i wraz z innymi zaczęli pełną energii zabawę.
Oparłem się na krześle i powoli sączyłem wino.
- No... taką zabawę ja rozumiem- mruknąłem pod nosem, ale zanim zdążyłem po raz kolejny upić  łyk wina, w moją szyję uderzył mroźny oddech, po czym cała sala rozpłynęła się w mlecznej mgle, a z pod niej wyłoniła się świetlista postać lwicy. Ta, która ostrzegła mnie, że Asa jest w niebezpieczeństwie. Uśmiechała się do mnie, jej wzrok był pełen wdzięczności... kiwnęła tylko głową na znak, iż jest mi dozgonnie wdzięczna. Zrozumiałem przekaz.
- To moja przyjaciółka, to nic... zrobiłbym to ponownie- odpowiedziałem.
Z wizji jednak wyrwało mnie natarczywe szarpanie i głośne nawoływanie mojego imienia.
- Exan... Exan słyszysz mnie? Do kogo mówiłeś?
 Mgła rozpłynęła się. Ukazała mi się sala ogarnięta weselnym klimatem. Obok mnie siedziała Asagiri.
- Hej, moja damo- powiedziałem z uśmiechem- do ducha... to on cię ostrzegł... tylko, przede mną stoi jeden Sekret- odparłem i pomimo muzyki, która rozpędziła się na dobre, starałem się przypomnieć wygląd tej lwicy.- Kim jest duch tej lwicy?


<Asagiri? Wiem, opowiadanie, jak wyjęte z dupy. Przepraszam, ale to przez brak natchnienia xD, nie musisz odpisywać, ja za niedługo zacznę następny wątek"

wtorek, 20 sierpnia 2019

Od Asagiri CD Exana

Słysząc pokrzepiające słowa mojego rozmówcy, uśmiechnęłam się jeszcze raz, tym razem jak najbardziej szczerze. Jednakże to trwało jedynie krótką chwilę, bo później spuściłam wzrok i ponownie zaczęłam wpatrywać się w pościel, pod którą aktualnie byłam.
- Myślę, że wierzę w to co mówisz, jednak wciąż myślę, nie tyle o niej, ale o jej motywie. Zaatakowała i porwała mnie, aby ukarać mojego dziadka co stało się z tym mężczyzną, w porządku, ale nie wiem dlaczego. Kiedy to się stało to mnie jeszcze nie było na świecie, mój ojciec był o wiele młodszy ode mnie teraz, więc wtedy nawet nie myślał o założeniu rodziny. Wojnę znam tylko z książek i opowieści innych, więc nie miałam możliwości uczestnictwa w niej. Mimo, że potrafię dosyć trafnie odczytywać emocje i rzeczy, które robią inni, a przynajmniej tak mi się wydaje, to jednak nie potrafię pojąć dlaczego ja i dlaczego akurat teraz, kiedy dla wszystkich odbywa się taka ważna uroczystość. Nie chodzi mi o sam fakt ceremonii, ale o wesele, które powinno być radosnym czasem, podczas którego panuje radość, a nie jakieś zamieszanie. Jeżeli już musiałabym zostać porwana, o wiele bardziej wolałabym, żeby odbyło się to podczas zwykłego dnia, kiedy wszyscy wykonują swoje codzienne, monotonne obowiązki. Jedyne co mi przychodzi aktualnie do głowy, to fakt, że może chciała zadać jeszcze większy ból dziadkowi, poprzez zrujnowanie przyjęcia weselnego mojego brata. I jeszcze większy ze względu na to, że to nie on, a członek jego rodziny zostanie porwany. Lecz to, że akurat padło na mnie jest niezrozumiały. Zemsta byłby lepsza, gdyby zabiła Vlada IV albo Mihneę, bo wtedy królestwo zostałoby bez następcy tronu, przynajmniej chwilowo. To by ugodziło nie tylko w króla, a w całe miasto, w którym żyjemy - słowa wypływały ze mnie potokiem, wyjmując na światło dzienne to wszystko, o czym ostatnio myślałam próbując zrozumieć sens całej tej operacji, podczas której nagle zniknęłam z sali, w której odbywało się wesele - Przepraszam, zdecydowanie za dużo mówię - dodałam po chwili uśmiechając się lekko do Exana - Powiedz mi, co się działo na uroczystości. Mam złudną nadzieję, że przyjęli do wiadomości, że wszystko jest dobrze i powrócili do świętowania - powiedziałam ponownie podnosząc wzrok na mojego aktualnego towarzysza.
- Mylisz się, wszyscy rozmawiali o tobie, jakby myśleli, że świętowanie w takiej sytuacji nie wypada - odrzekł, a ja westchnęłam ciężko.
- W sumie to było oczywiste, w końcu nie codziennie takie rzeczy się dzieją, trzeba dokładnie przeanalizować każdy szczegół - wstałam i podeszłam do okna, gdzie oparłam się plecami o ścianę i popatrzyłam przez szybę - Dzisiaj jest piękny dzień, nieprawdaż? Idealny, żeby celebrować zaślubiny następcy tronu.

<Exan? Nie pytaj czemu 3/4 tego opowiadania to wypowiedź Asagiri, bo nie wiem>

poniedziałek, 19 sierpnia 2019

Od Gabriela Pierdółka

Kolejna noc w zamku... Miałem się tu zatrzymać dosłownie na chwile, ale ciągle coś mnie tu zatrzymuje. Mimo wszystko muszę jednak przyznać, że sypianie na podłodze nigdy nie sprawiało mi tyle wypoczynku... Chociaż chyba powinienem powoli przyzwyczajać się do normalnego łóżka. To nie czasy gdzie mój ojciec mi nakazywał taki spoczynek. A inne lwy przez to dziwnie się na mnie patrzą, gdy zastają mnie śpiącego na gołym kamieniu. Może już dziś spróbuje wprowadzić ten plan w życie... Z mojej komnaty ruszyłem w stronę wyjścia do miasta, znów czegoś mi brakowało. Kiedy mijałem bawialnie dla dzieci, nie mogłem się powstrzymać i lekko uchyliłem drzwi żeby spojrzeć co robią maluchy. Jednak gdy tylko nieco je otworzyłem wybiegła stamtąd jakaś mała istotka. Zdziwiony podąrzyłem za nią wzrokiem. Ona również patrzyła na mnie ciągle pędząc przed siebie, prosto na zbroję, która stała w korytarzu dla ozdoby.
- Uważaj!... - zdąrzyłem tylko krzyknąć a mała już na nią wpadła.
Zbroja zaczęła się chwiać. Bez zbędnego namysłu popędziłem w stronę lwiątka i zakryłem je ciałem. Zbroja wręcz posypała się na mnie. Otrzepałem się z kawałków blachy i spojrzałem na małą brązową kuleczke tuż pod moimi stopami. Schyliłem się do niej, na co ona wycofała się nieco do tułu.
- Czemu wybiegłaś z tej komnaty?... - zacząłem powoli.
Lwiczka nadęła lekko policzki.
- Gdybyś nie uchylił drzwi to bym z niej nie wybiegła.
Zaśmiałem się cicho.

Rowene?

Od Asagiri CD Gabriela

Popatrzyłam do środka pomieszczenia, przed którym aktualnie stałam i oparłam się plecami o ścianę. Nie znałam lwiątek, które bawiły się w pomieszczeniu, a przynajmniej nie osobiście. Wiedziałam czyimi są dziećmi, ich matka jest w pewien sposób podwładną Elheminy. Jednakże w tym momencie siedzi w areszcie, za próbę morderstwa mojego dziadka. Dobrze, że ktoś go powstrzymał przed zjedzeniem tego ciastka czy co to tam było. Może to i źle, ale nie za bardzo zagłębiam się w konflikty innych osób na dworze i w większości przypadków nie wiem dokładnie o co chodzi. Zazwyczaj dowiaduję się o czymś ze względu na to, że różni ludzie czasem przychodzą do mnie po rady, wtedy są zmuszeni opowiedzieć o tym co ich dręczy. To jest niezbyt przyjemny aspekt pracy psychologa, zwłaszcza jeśli ktoś bierze sobie do serca krzywdę innych. Grzebanie w cudzej przeszłości czy teraźniejszości, dopytywanie się o prywatne rzeczy w życiu innych. Ale muszę, jeżeli chcę wykonywać tę pracę.
- Mówisz tak, jakbyś popełnił jakieś przestępstwo - odpowiedziałam odrywając wzrok od bawiących się lwiąt i popatrzyłam na mojego towarzysza. On również zerknął w moją stronę, wyglądając na nieco zaniepokojonego, a może nawet trochę przestraszonego - Każdy może tu przyjść, jeżeli nie ma złych zamiarów. To jest pokój jak każdy inny, nic się tu nadzwyczajnego nie dzieje - dodałam kompletnie tracąc zainteresowanie bawiącymi się w pomieszczeniu dziećmi. Odepchnęłam się od ściany i stanęłam trochę dalej - Miałeś zamiar gdzieś iść? Jestem ciekawa, nie bierz tego jako przejaw kontroli - powiedziałam uśmiechając się lekko do Eliasza.
- Chciałem udać się do miasta, aby kupić najpotrzebniejsze rzeczy na następną podróż - odrzekł również odwracając się i nie patrząc już w stronę dzieciaków.
- Już masz zamiar wyjechać? W takim razie jeśli nie masz nic przeciwko mogłabym cię odprowadzić do miasta i przy okazji opowiedzieć nieco o miejscach, w jakich ewentualnie mógłbyś się zatrzymać - odpowiedziałam idąc parę kroków w stronę wyjścia i ponownie uśmiechając się do towarzysza - Oczywiście, jeśli byś chciał - dodałam i poczekałam cierpliwie na odpowiedź.

<Gabriel? Mówiłam, że odpiszę dzisiaj xd>

niedziela, 18 sierpnia 2019

Od Exana cd Asagiri

   Asagiri trafiła do medyka, ze względu na przykry ślad po uderzeniu w policzek. Sytuacja jaka zaistniała w tym momencie zniechęciła gości weselnych do dalszej zabawy, lecz to nie oznacza, że rozproszyli się w swoje strony. Zasiedli przy wielkim stole z jedzeniem i między nim krążył temat rozmów tylko o jednym- O porwaniu Asagiri.
Nikt już nie miał ochoty na jedzenie, ani na picie... po prostu wszyscy dręczyła ich myśl, że w takim momencie nie wypada.
 Asagiri siedziała w komnacie medyka, a po obu stronach drzwi wejściowych stali strażnicy.
Gdy chciałem się zobaczyć z moją towarzyszką, jeden ze strażników warknął na mnie.
- Medyk jest zajęty, zjeżdżaj stąd!
 Nawet nie drgnąłem. Stałem przed nimi z obojętnym wzrokiem, dając im jasno do zrozumienia, że nie odejdę tak po prostu, a ich rozkazy są dla mnie niczym.
- Chcę się spotkać z Asagiri.
- Zakaz wstępu do niej!- krzyknął drugi z lewej.
Westchnąłem ciężko.
- Nie mam zamiaru jej niczego robić, tylko porozmawiać.
Jednak strażnicy nie dali za wygraną.
- Z rozkazu króla, nie możemy nikogo wpuszczać!
 Obróciłem oczami zrezygnowany, po czym skierowałem się w inną stronę... usłyszałem jednak ich szepty.
- Ty, czy to przypadkiem nie on uratował Asagiri?- zapytał jeden.
- Być może... tak, teraz jestem pewien, że to on... EJ! Chodź no tu!
 Odwróciłem się z zadziornym uśmiechem na ustach.
- Wchodź, ale nikomu nie mów, a tym bardziej królowi, że cię wpuściliśmy, bo nam nogi z dupy powyrywa, okej?
 Kiwnąłem tylko głową.
Asa siedziała spokojnie na stole operacyjnym z opatrunkiem na policzku, w miejscu, gdzie oberwała drągiem. Była cała pobrudzona błotem i krwią swojej prześladowczyni, która miałem nadzieję, że smaży się w piekle.
- Cześć- przywitałem ją z uśmiechem.
 Asagiri jednak przywitała mnie wzrokiem pełnym bólu, wątpliwości i wyrzutów sumienia.
- Hej, co jest?- zapytałem zmartwiony- nie bój się, już nikt cię nie skrzywdzi.
Asa dalej milczała. Podszedłem do niej, uklęknąłem, aby mój wzrok był na wysokości jej oczu.
- Co jest?- zapytałem troskliwie.
- Chodzi o to, że... zabiłam ją.
 Uniosłem brew.
- Yyyy... nie zabiłaś ją, ty się tylko broniłaś... gdybyś jej nie zaatakowała, ona zabiłaby najpierw mnie, Ariannae, a potem ciebie, czy chcesz, aby ta akcja się tak skończyła?
 Asa wpatrywała się we mnie nadal pełna wątpliwości.
- Musisz być silna, w końcu będziesz psychologiem... nabyłaś doświadczenia, a to wykorzystasz do pomocy innym... zacznij wyciągać z tego dobre strony...
A poza tym, gdyby z tobą skończyła, Królestwo straciłoby dobrego psychologa- powiedziałem i puściłem do niej oczko. Asa uśmiechnęła się lekko.
- I to chciałem u ciebie zobaczyć, Asa... ważne, że żyjesz, a resztą się nie przejmuj. Wiem, że mając kogoś na sumieniu, jest straszne... ale piętno morderstwa na mnie przypada, ale szlachetnego morderstwa i zrobiłbym to jeszcze raz, byleby uratować niewinnego. W tym przypadku ciebie.

<Asagiri?>

poniedziałek, 12 sierpnia 2019

Od Shenemi Cd Rowene

Leżałam spokojnie, gdy wtem moim oczom ukazała się jakaś miska z czymś mokrym w kolorze „nijakim" w środku. Rozumiałam, że miałam to jeść, więc jadłam. Za pierwszym łykiem to coś było gorące, a ja ciepło nie lubiłam, więc zatrzęsłam moim odstającym ciałem podenerwowana. Na szczęście z każdym kolejnym łykiem to coś było coraz zimniejsze. Nagle usłyszałam jakiś huk, a następnie poczułam coś gorącego na twarzy. Chciałam płakać i bić się ciałem jednocześnie, ale znowu zaczęłam się dusić. W tym momencie poczułam coś zimnego na mojej twarzy, które ze tarło to gorące coś. Uspokoiłam się i kończyłam jedzenie. Gdy już w misce nic nie było jakieś ciało, które nazywała się Mina tą miskę zabrało. Próbowałam położyć się twarzą do dołu i się unieść co udało mi się dopiero po dłuższym czasie. Wyjrzałam poza miejsce do leżenia i zobaczyłam jakieś inne ciała. Wiedziałam tylko, że jedno z nich nazywało się Rowene.
- Rowe! Ne! - próbowałam się jakoś odezwać co mi się nawet udało. Jedno z ciał odwróciło się w moją stronę i dziwnie na mnie spojrzało.

Rowene?

Od Gabriela CD Asagiri

Dokładnie obejrzałem zamek. Nigdy wcześniej nie widziałem, aby jakakolwiek była taka potężna, ogromna...
- Noc, górę dwie... Uzupełnię zapasy i ruszę dalej.
Lwica uśmiechnęła się szerzej na moje słowa.
- Więc proszę za mną, zaprowadzę cię do wolnej komnaty - ruszyła pewnym krokiem w stronę bramy, która prowadziła do wnętrza zamku.
W środku panował ciągły ruch. Widziałem jak koło nas przechodzą lwy i lwice w różnym wieku, o dziwo żadne jakby nie zwracało na nas uwagi, jakby było dla nich normą przyjmowanie obcych w gościnę. Po chwili stanęliśmy przed jednymi z wielu drzwi w korytarzu.
- Oto twoja komnata. Znajduje się w niej wszystko czego może potrzebować wędrowiec. Tak sądzę... Ale jeśli jednak coś ci nie będzie odpowiadało, możesz mnie o tym powiadomić.
- Dziękuje... - odrzekłem cicho otwierając drzwi, samica natomiast odwróciła się, szykując się do odejścia. - Poczekaj.
Zatrzymałem ją. Odwróciła głowę w moją stronę.
- A jak tobie właściwie na imię? - dobrze, że chociaż teraz zdałem sobie sprawę z tego, że jej o nie wcześniej nie zapytałem.
- Asagiri - ponownie się uśmiechnęła.
Odwzajemniłem to wchodząc do środka komnaty i zamykając za sobą drzwi. Odetchnąłem z ulgą rzucają swój tobół z moim "dobytkiem" na łóżko. Spojrzałem na nie nieco zniesmaczony. Wydawało się takie miękkie, że można by się w nim utopić. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nie było w nim zbyt dużo rzeczy, jakaś szafka nocna, półka, wielka szafa oraz drugie drzwi. Sprawdziłem natychmiast co za nimi jest. Była to mała łazienka. Uśmiechnąłem się do siebie. Od dziecka nie miałem tyle przestrzeni dla siebie. Jednak i tak to nie będzie trwać długo. Jakieś licho mnie tu przytargało, ale to miejsce pewnie się niczym od innych, z wyjątkiem tego zamku. Jak najszybciej kupie potrzebne rzeczy i ruszę dalej. Szybko więc wziąłem kąpiel i wyszedłem z komnaty idąc w stronę miasta, jak się okazało nie było ono daleko. Widać było je już z okien zamku. Tym razem gdy szedłem sam przez korytarze uważnie przyglądałem się temu co się w nich znajduje. Jedak nie było to nic godnego przykucia uwagi. Obrazy, gobeliny, świeczniki... Nic ciekawego. Nagle zauważyłem, że pewne drzwi są otwarte. Pomimo tego iż wiedziałem, że to nie jest dobry pomysł zajrzałem przez nie do środka. W komnacie bawiła się grupka lwiątek. Od razu wywołało to uśmiech na mojej twarzy.
- Co ty robisz?... - usłyszałem znajomy głos koło mnie.
- Ja tylko... - spojrzałem na Asagiri, która stała tuż koło mnie. - Tak zerknąłem...

Asagiri? Przysięgam, że w następnej odpowiedzi bardziej rozwinę akcje

niedziela, 11 sierpnia 2019

Od Asagiri CD Gabriela

Wpatrywałam się lekko zdziwionym wzrokiem w samca. Mimo, że żyje dosyć długo i wielu rzeczy w życiu doświadczyłam to raczej nigdy nie widziałam osoby, która wędruje po świecie, nie zatrzymując się nigdzie na dłużej. Było to dosyć ciekawe doświadczenie, które pewnie w najbliższym czasie nie powtórzy się znowu.
- Sądzę, że jesteś po długiej wędrówce i już, natychmiast, chcesz wyruszyć w kolejną. To chyba nie jest sprzyjające twojemu zdrowiu, więc nalegam abyś chwilę został na zamku. Kilka dni, może tygodni, tak długo jak będziesz chciał. Może nawet zostaniesz tutaj na stałe - powiedziałam po chwili, doganiając tajemniczego Eliasza. Mimo, że nigdy nie wędrowałam pieszo między miastami, to potrafię stwierdzić, że jest to dosyć męczące. A przecież trzeba kiedyś odpocząć, chociażby na krótszy okres czasu.
- Mam jakiś wybór? - zapytał lew odwracając się w moją stronę. Pokręciłam głową w odpowiedzi.
- Jeżeli chcesz iść do najbliższego miasta, to i tak musisz iść w stronę zamku, więc nieważne co zrobisz dalej i tak pójdziesz w tę stronę - odpowiedziałam uśmiechając się lekko. Eliasz nie odpowiedział, jedynie kontynuowaliśmy wędrówkę. Podczas spaceru mało co się odzywaliśmy, ja nie pytałam o nic, ponieważ istniało prawdopodobieństwo, że samiec ruszy dalej, a w takim wypadku nie ma sensu dopytywać się o szczegóły z jego życia. On zdawał się postępować według tego samego toku postępowania.
W końcu, po parunastu minutach dotarliśmy do zamku, gdzie przystanęłam i odwróciłam się do Eliasza.
- Może jednak zostaniesz trochę na zamku? - powiedziałem i uśmiechnęłam się lekko.

<Gabriel? >

piątek, 9 sierpnia 2019

Od Gabriela Ziemia Obiecana

Kolejny dzień idę w upale. Nigdzie nie było żadnej tawerny, domu czy chociaż strumyka z paroma krzakami owoców. Zdawało się wydawać, że niepotrzebnie rzuciłem pracę u kowala i znów ruszyłem w drogę. Mężczyzna co prawda był surowy, ale przynajmniej miałem co jeść i gdzie spać. Co prawda kolejne miasto miało znajdować się dzień drogi od niego, tak przynajmniej mi powiedział, ale coś kazało mi zboczyć z wskazanego przez niego kursu. Moja wędrówka trwa już trzy dni. Zapasy mi się skończyły, pieniądze na nic się zdały, bo w okolicy nikogo nie było. Parę razy miałem już zawracać, jednak po co? Umrę z głodu to umrę, każdego to kiedyś czeka. Przyśpieszę nieuniknione. W pewnym momencie poczułem wiatr na pysku, który przyjemnie chodził. Niemal nie zastanawiając się podążyłem w stronę z której wiał. Dawał wielką ulgę od lejącego się z nieba żaru. Szedłem za nim kilkanaście metrów aż znalazłem się nad dość płytkim zbiornikiem wodnym. Schyliłem się do niego z ulgą zaczynając pić wręcz lodowatą wodę. Była dla mnie jak dar od niebios. Jednak moja rozkosz nie trwała długo. Poczułem obcy zapach. Natychmiast rozejrzałem się w około nadstawiając uszy. Nic jednak nie zdołałem zobaczyć. Zapach coraz bardziej się nasilał. Nie chciałem z nikim wchodzić w żadne bójki, jeśli okazało by się, że znajduje się na cudzym terenie. Postanowiłem szybko się wycofać jednak w tym momencie pojawiła się przede mną biała lwica. Tym bardziej chciałem już odejść. Gdy jednak się odwróciłem zatrzymała mnie.
- Kim jesteś? - usłyszałem jej delikatny aczkolwiek stanowczy głos.
- Zwykłym wędrowcem, który chciał zaspokoić pragnienie... Jeśli wszedłem na pani teren najmocniej przepraszam. Już mnie tu nie ma.
Zrobiłem kilka kroków przed siebie. Jednak lwica ponownie zadała to samo pytanie.
- Kim jesteś?
Jednak tym razem jej głos był jeszcze bardziej stanowczy. Zatrzymałem się. Westchnąłem cicho odwracając głowę w jej stronę.
- Mawiam na siebie Eliasz - widziałem jak jej usta ponownie się otwierają chcąc zadać jeszcze jakieś pytanie. - Jeśli idę dalej i nie zostaje tu dłużej to nie ma sensu podawać większej ilości informacji o sobie.

Asagiri?

Gabriel Eliasz Fiodorow

Godność: Zwie się Gabriel Eliasz Fiodorow, chociaż woli jak zwraca się do niego po drugim imieniu, uważa ja za bliższe jego sercu
Data urodzenia: 27 czerwca 1942 roku
Wiek: 17 lat
Płeć: Lew
Mentor: Hakimu wa Haki Upweke

czwartek, 8 sierpnia 2019

Od Asagiri CD Exana

Zaciskałam kurczowo palce na ostrzu sztyletu, po którym ściekała ciemnoczerwona krew tamtej kobiety. Czułam ją kiedy dotarła do mojej skóry, spływając w dół, kapiąc na kamienną posadzkę. Była gęsta i przyjemnie ciepła, sprawiała wrażenie przypominające moment, kiedy podczas letniego poranka człowiek budzi się przez promienie słoneczne. Dzisiejszego dnia właśnie tak się obudziłam, a wtedy ten moment wydawał mi się najlepszym w moim życiu. Szkoda tylko, że nie tylko zepsułam sobie ten dzień, dając się porwać przez tę kobietę, ale również zrujnowałam ślub i wesele mojego brata. Wiem, że poniekąd to nie była moja wina, ale zdawało mi się, że jednak nie zdarzyłoby się to, gdybym bardziej uważała. No i ponownie wszystko sprowadza się do jednego punktu, który mimo wszelkich starań udowadnia to, że ponoszę częściową odpowiedzialność za to, co się stało.
Moje oczy zdawały się w zastraszającym tempie przyzwyczaić do wokoło panującej ciemności. Powoli zapomniałam o tym, gdzie się aktualnie znajduję. Kiedy podniosłam rękę na wysokość twarzy, zobaczyłam, że jest o wiele ciemniejsza niż normalnie. Dopiero po kilku sekundach zorientowałam się, że jest ona cała we krwi, która powoli ściekała po moim nadgarstku. Pierwszy szok minął w momencie, kiedy wybiłam ostrze sztyletu w brzuch tej kobiety, teraz nadszedł czas na drugi, o wiele gorszy i brutalniejszy. Cofnęłam się parę kroków do tyłu i wpadłam na ścianę, zimną i kamienną ścianę, typową dla tych podziemi. Wtedy pochodnie ponownie się zapaliły, a ja zobaczyłam niedaleko siebie Exana i Ariannae, co było dla mnie lekkim zaskoczeniem.
- Zabiłam ją? - zapytałam, nadal opierając się o lodowatą i nieprzyjemną ścianę. Patrzyłam to na Lorda, to na jego towarzyszkę.
- Nie. Nie zadałaś jej śmiertelnego ciosu. Umarła z powodu upadku - odpowiedział mi Exan, podchodząc trochę bliżej. Westchnęłam z ulgą, wpatrując się w powoli zastygające ślady krwi na mojej ręce.
- Wracajmy już, nie chce robić zbędnego zamieszania - dodałam po chwili i odepchnęłam się od zimnej ściany. Dosłownie wszystko mnie bolało, ale starałam się nie dawać tego po tobie poznać. Typowe zagranie z mojej strony, zdążyłam się już do tego przyzwyczaić, przyzwyczaiłam do tego również wszystkich ludzi w moim otoczeniu. Więc nikt nie jest zdziwiony tym, że musi się domyślać, jeśli ma podejrzenia, że coś może być ze mną nie tak, bo ja sama za żadne skarby tego nikomu nie powiem.
Mimo tego, że kiedy byłam tu prowadzona to szarpałam się jak w amoku, czego efektem są cztery blizny na nadgarstku, ponieważ okazało się, że ta kobieta ma całkiem ostre paznokcie, to jednak pamiętałam drogę, jaką przebyłam, aby się tutaj dostać. Szłam powoli, na tyle na ile pozwał mi nieustający ból w dosłownie każdej części ciała. Bolała mnie nawet skóra na policzku, gdzie na pewno pojawiło się pokaźne zaczerwienienie po ciosie wykonanym metalowym drągiem.
Do tego miejsca prowadziło tysiące korytarzy i mniejszych korytarzyków, zawiłych i krętych, przypominających labirynt, a nie podziemia zamku królewskiego. Oczywiście, jak wszędzie w tym budynku, prowadzi tu krótsza, ale niezbyt przyjemna droga. Założę się, że właśnie tak znaleźli się tutaj Exan i Ariannae.
Kiedy dotarłam w końcu do miejsca, w którym podziemia łączyły się z normalnym korytarzem, nagle stanęłam. Usłyszałam za sobą kroki moich towarzyszy, więc odwróciłam się do nich, wciąż skrupulatnie uważając, aby żaden z pałętających się po korytarzu strażników mnie nie dostrzegł. Kręciło się ich w ten okolicy mnóstwo, zapewne jak w innych częściach zamku również.
- Nie chce tam iść, nie teraz i nie w tym stanie - powiedziałam cicho, zdając sobie sprawę z głupoty moich słów.
- Musisz, inaczej wszyscy tam oszaleją. Wszyscy cię szukają - odrzekła Ariannae, popychając mnie lekko w stronę korytarza. Uznałam, że mają rację i mój egoizm jest tutaj akurat na ostatnim miejscu. Wyszłam. Wyszłam i najszybciej jak mogłam, podeszłam do pierwszej osoby która wydawała mi się bliska, prosząc o zaprowadzenie do ojca bądź dziadka. Spotkałam jednego z wujków, który widząc ranę na policzku i dosyć świeże mokre ślady po łzach, wręcz zaniósł mnie do sali, w której był mój ojciec. On zdawał się na początku niedowierzać, a potem dopiero przytulił mnie z całej siły do siebie. Jednakże, słysząc mój cichy jęk, puścił i uśmiechnął się z ulgą. Niedawny smutek i panika ustąpiły miejsca radości, która powinna być tutaj przez cały czas. W końcu to wesele następcy tronu.
Kiedy Mihnea już skończył oceniać rozmiar uszczerbków na moim zdrowiu, kazał przyprowadzić medyka, po czym zwrócił się do Exana i Ariannae. Pewnie będę musiała przejść przez szereg terapii, czego naprawdę z całego serca nie chciałam. Sama zajmuje stanowisko psychologa, i potrafię ocenić swój stan...

<Exan? Naprawdę przepraszam za jakość tego opowiadania, pisane dopóki miałam chwilę czasu, bo nie lubię zostawiać opowiadań na długo :c>