Plany są tą częścią mojego życia, która niezwykle się przydaje w codziennym funkcjonowaniu. Lubię je udoskonalać, bo myśl, że wpadłem na jakiś nowy pomysł, lekko podbudowuje moje ego. Lecz kiedy dzisiaj leżałem na łóżku, rozpaczliwie próbując wszystko od nowa ułożyć w mojej głowie, nie potrafiłem. Po prostu nie potrafiłem. Chciałem się spotkać Elheminą, lecz musiała być na każde zawołanie jako główny zielarz i córka tego króla Vlada III. Kłamałbym, gdybym powiedział, że dobrze mi się żyje w kraju przez niego władanym. Władza powinna należeć do mnie, każdy to wie, a tymczasem żyję w zamku Palownika jak sługa, z tego łaski i dobroci. Na samą myśl o tym aż dreszcze mnie przechodzą, że cały kraj jest w rękach takiego nieudolnego króla... Jeśli go można w ogóle nazwać królem. Chodzi pijany, jakby nawet na minutę nie odstawiał alkoholu, jak go tu traktować poważnie, skoro cały czas chodzi i nie wie nawet w jakim wymiarze jest, tyle wypił. Chciałem się spotkać z Elheminą, ponieważ niesamowicie tęskniłem za naszymi konwersacjami, lecz ona oczywiście jak zawsze jest zajęta wszystkim innym, więc chcąc nie chcąc, musiałem wypełnić swój czas rozmową z inną osobą. Spotkałem inną lwicę kilka razy i wydawała się wręcz idealna do wypełnienia mojego czasu. Estera Goldwater, zielarz, jakby pracownik Elheminy. W sumie chyba to najlepszy, aby ją wtajemniczyć w moje rozważania, czuję, że to będzie dobry pomysł.
Szedłem korytarzami, nie mając żadnego zajęcia, plątałem się między wieżami, czy innymi komnatami, szukając Estery. Chciałem z nią porozmawiać, jak najszybciej. Po pewnym czasie, zobaczyłem ją wchodzącą po schodach. Wszędzie bym rozpoznał jej umaszczenie.
- Witaj Estero - zacząłem od razu, kiedy tylko ją dogoniłem.
- Witaj Macbethcie - odpowiedziała z uśmiechem, przystając na moment.
- Co robisz ciekawego? - zapytałem również się uśmiechając. Co się kryło za tym uśmiechem, tego nie wie nikt.
<Estera?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz