piątek, 28 czerwca 2019

Od Asagiri CD Exana

Na plecach nadal czułam nieprzyjemnie palący ból pozostały po prawdopodobnie wysokoprocentowym alkoholu, którym to Exan przemywał szramy po szkarłatnym lwie. Mimo, że minęło dużo czasu, i tak nie czułam się najlepiej i najchętniej zakopałabym się gdzieś głęboko i zapomniała o teraźniejszym świecie i teraźniejszych czasach, które są nieprzyjemne i na każdym kroku można się o tym przekonać. Czekałam cierpliwie aż Lord Ravenwood skończy bandażować pozostałości po tej sytuacji, dopiero po tym odważyłam się delikatnie poruszyć łopatkami. Momentalnie moje ciało przeszły rażący ból, więc natychmiast przestałam się ruszać i syknęłam cicho przez zęby. Za dużo, nie będę mogła się wysilać przez resztę dnia. Miałam na dzisiaj dosyć dużo planów, muszę posprzątać w komnacie. Powoli, bo powoli, ale jednak odwróciłam się starając zachować takie samo ułożenie pleców. Za mną powstała niezbyt mała plama ciemnoczerwonej krwi zmieszanej z przezroczystym alkoholem, na której widok westchnęłam ciężko.
- Naprawdę ci dziękuję, bez ciebie pewnie by mnie już tu nie było. Będę miała u ciebie dług do końca życia. A teraz muszę chyba poinformować odpowiednie osoby o tym incydencie... Raczej powinni wiedzieć, że w mojej komnacie czaił się lew, który miał mnie... zabić - mimo tego, że starałam się utrzymać spokojny ton głosu, to jednak przy ostatnim słowie on się po prostu załamał i wymówiłam je z wielkim trudem. Jakoś nie potrafiłam w to uwierzyć, raczej nikomu nie zawiniłam w takim stopniu. Exan pokiwał głową, po czym wzięłam w rękę jakiś kawałek materiału i rzuciłam na krawędź plamy. Krew i alkohol natychmiastowo wsiąknęła w miękki materiał, zabarwiając go na głęboką czerwień. Raczej teraz tego nie posprzątam, muszę jedynie powiedzieć o tym ojcu - Pójdziesz ze mną? W sensie, chodzi o to, że nie będę się czuła zbyt pewnie, opowiadając o tym co się tam stało, bo sama nie wiem do końca, co mogłabym tam powiedzieć. Wszystko działo się tak szybko, nie jestem w stanie nawet dokładnie opisać tego nieznajomego. Z niego raczej mało zostało - dodałam po chwili, patrząc kątem oka na mojego towarzysza. Zdawał się to rozumieć i szanować, ale nie odpowiedział, bo moim zdaniem nie było takiej potrzeby. Uśmiechnęłam się lekko, po czym ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych, nie bez przeszkód w postaci bólu i różnym nasileniu, ale dałam radę, musiałam. Czuję, że nigdy nie miałam na sobie takiej odpowiedzialności, w końcu, ten ktoś, a raczej jego wspólnicy, mogli go pomścić i przyjść ponownie. A kto wie co by się wtedy stało, wolę o tym nie myśleć.
Nasz spacer do gabinetu ojca nie zajął długo, chciałam tylko jak najszybciej dotrzeć do niego. Dlatego więc nie odzywałam się prawie w ogóle, a Exan to szanował i akceptował. Byłam niezmiernie wdzięczna, że nie zmuszał mnie do rozmowy.
Wkrótce dotarliśmy do celu, a ja zapukałam w drewniane drzwi. Najpierw nieśmiało, a później trochę mocniej. Usłyszałam krótkie "proszę", więc otworzyłam powoli drzwi i weszłam zdecydowanym krokiem do środka. Jakaś część mnie czuła się winna, że przeszkadzam mu w obowiązkach i wypełnianiu wszelkich papierów, ale to chyba nie jest coś, co mogłabym ukrywać przez dłuższy czas. Ktoś musiałby się dowiedzieć o tym prędzej czy później. Stanęłam naprzeciwko biurka ojca, Exan poszedł i zatrzymał się za mną, nieco z boku.
- Wybacz, że ci przeszkadzam, ojcze - zaczęłam, a Mihnea popatrzył na mnie wyczekująco. Wzięłam dużo powietrza w płuca i zaczęłam opowiadać. To, co ominęłam, Exan dopowiadał. Trwało to dosyć długo, wiele razy głos mi się załamywał pod wpływem emocji.

<Exaaan? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz