niedziela, 16 czerwca 2019

Od Exana "Sekret "

                                               

                                  Mary i duchy były jedynie wymysłem poetów, oraz niewyżytych fantastyków, ale teraz jestem pewien, że się myliłem. Stan, w którym znajduję się między życiem a śmiercią, dał mi do zrozumienia, że umarli są wśród nas.
  Powinienem nigdy tego talentu nie odkrywać, gdyż świadomość, iż całe życie w kłamstwie, odcisnęły na mnie pewne ślady zażenowania.
Gdy zabłąkana dusza odwiedziła mnie, byłem pewien, że miała ku temu jakiś cel.
 Na początku była to tylko niewyraźna poświata, a potem kształt przypominający lwicę. Nic nie mówiąc, ruchem podbródka dała mi do zrozumienia, abym za nią podążył.
 Już miałem otworzyć pysk, ale słowa zaparły mi w gardle.
Będąc w stanie między życiem a śmiercią, nie mogłem stwierdzić dokąd idę...
Byłem zainteresowany tylko jednym punktem... Zabłąkaną duszą...
Nie czułem nic. Ani powiewającego wiatru, o poranku, ani nie byłem w stanie usłyszeć śpiewu ptaków.
Jedynie, co czułem, to nienaturalny chłód...
Nienaturalną ciszę...
Z pomiędzy gór niespodziewanie wyłonił się srebrzysty księżyc, który rzucił snopy swego światła na teren. Spod ziemi poczęły wyrastać martwe korzenie, które zataczały się w spirale, tworząc coś na kształt sprężyn. Na ich końcach zaczęły kwitnąć kwiaty o czarnych płatkach korony...
- Lordzie Ravenwood!- rozbrzmiał tajemniczy głos w mojej głowie. Na początku głos był tak słaby, jakbym słyszał go pod wodą, jednak później rozbrzmiał nieco głośniej. - Lordzie Ravenwood.
Rzeczywistość. Światło słońca trafiło do moich jeszcze otępiałych oczu. Wiatr ożywił moje ciało, czułem, że moja świadomość trafiła do świata żywych. Najpierw zdezorientowany rozejrzałem się dookoła, lecz później spojrzałem w dół...
Ujrzałem młode oczy, wlepione we mnie, wyrażające zaniepokojenie...
Należały do mojej młodej towarzyszki, którą niedawno poznałem. Asagiri.
- Lordzie Ravenwood, co ci się stało?
- Nic, moja Damo... po prostu...
 Wtedy szybko przypomniałem sobie o zabłąkanej duszy.
- Oczy miałeś takie, jakby były pozbawione źrenic oraz koloru, sama biel! Mrugnąłeś, i oczy stały się normalne, co się stało?- zapytała Asagiri.
- Ehmm to trudna sprawa, ale postaram ci się ją, w jak najprostszy sposób wytłumaczyć- rzekłem nieco zmieszany, próbując poukładać sobie wszystko w głowie, starałem się dobierać słowa tak, aby moja wypowiedź nie brzmiała, jakby wypowiadał ją szaleniec.
- W mojej rodzinie, członkowie rodzą się z takim darem, który daje im możliwość porozumiewania się z duszami umarłych. Nie koniecznie dusza musi należeć do zmarłego członka rodziny. Dusze odwiedzają nas, gdy czegoś potrzebują od żywych, gdy egzystencja na ziemi im niezwykle szkodzi... bądź, gdy czują cierpienie nawet po śmierci.
- Ty taki dar posiadasz?- zapytała Asagiri.
- Tak- odpowiedziałem krótko.
- Czy jakaś dusza czegoś od ciebie potrzebowała?- zadawała mi kolejne pytania, ale starałem się jej na każde odpowiedzieć, w miarę możliwości tak, aby Asagiri była w stanie mnie zrozumieć.
Rzadko kiedy mogę nawiązać kontakt z duszą... tak rzadko, że nastawał i taki czas, kiedy zacząłem wątpić w istnienie mojego daru... przekazywanego z pokolenia na pokolenie. Ten dzień to tylko potwierdzenie, że naprawdę go mam! Jednak nie specjalnie byłem szczęśliwy z tego faktu. Egzystencja wraz z duchami nie była zbyt przyjemna.

<Asagiri?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz