czwartek, 27 czerwca 2019

Od Exana cd Asagiri

                                          Chory brat, enigmatyczny niepokój, który próbuje za wszelką cenę ukryć, co jeszcze mam zrobić, aby bronić Asę, a jednocześnie nie zdradzić swoich obaw?
- Tak, jestem już spokojny, gdyż zimno lodu przypomina mi moje rodzinne strony.
Asagiri spojrzała na mnie pytająco.
- Mieszkałeś wcześniej w Północnym Namiestnictwie?
 Przekrzywiłem lekko głowę, oczy wywróciłem w bok.
- Nie, ale klimat jest podobny do tamtych terenów, ale zimy bywają srogie, a lata ubogie, da się wytrzymać - Odpowiedziałem. Asa uśmiechnęła się miło.
- Lordzie, pozwolisz, że wybiorę się do mojego pokoju?
Zaśmiałem się cicho.
- Śmiało, to twój pokój, ja co najwyżej mogę Ci życzyć szczęśliwej drogi.
Po tych słowach chwyciłem jej drobną rękę i złożyłem na niej ciepły pocałunek. Asa cofnęła się lekko zawstydzona i lekko zarumieniona.
- Exan -wyrzuciła z siebie Asa, rozglądając się, aby upewnić się, że nikt na nas nie patrzy.
- No, w końcu zwróciłaś się do mnie, po imieniu, brawo - Zaśmiałem się głośno. - Wybacz, to zwykła Lordowska kultura, wpajana od małego.
- Nic się nie stało, to miłe z twojej strony.
- No to do zobaczenia! - krzyknąłem za nią, a ona już zniknęła za ścianą.
 Stałem tak przez chwilę, strach i obawy wróciły, tak samo, jak obecność duszy, i jej grobowy chłód, który poczułem na szyi.
- Już czas... - w głowie rozbrzmiał zimny, jak sopel szept. Bez chwili zastanowienia, ruszyłem w stronę pokoju Asagiri.

Nie wiedziałem już, ile zajął mi bieg pod drzwi mojej towarzyszki, lecz strach podpowiadał mi jedno; Nieważne, co się wydarzy, muszę przygotować się na najgorsze.
Nagle krzyki przedarły się przez grube drewniane drzwi komnaty Asagiri.
 Nie wiele zastanawiając, wpadłem do środka, niczym nie uważny złodziejaszek. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to podłoga, rozesłana książkami oraz pościelą. Później światło słoneczne, wlewające się przez okno na zewnątrz, a poza oknem, na linii parapetu wystawała głową Asy, a nad nią prawdopodobnie jej napastnik. Był to szklarłatnogrzywy lew, z czerwonymi, jak krew ślepiami, przepełnionymi nienawiścią i pustą rządzą mordu.
- Asa! - krzyknąłem w ich stronę, a oni zwrócili na mnie wzrok. Asa i nieznajomy lew. Tu nie było nad czym się zastanawiać. W mojej głowie instynkt i rozum rozkazywał mi ratować Asę, zanim ten zabije ją.
- Silverrun!! - zawołałem, po czym cały pokój wypełnił płomienny błysk, i odór palonego ciała. Obcy lew puścił się ciała Asagiri, w którą wbijał wszystkie swoje szpony, aby się utrzymać i niczym płonąca pochodnia spadł na dół, wrzeszcząc z bólu. Podbiegłem szybko i chwyciwszy Asagiri za ubranie, wciągnąłem ją z powrotem do środka.
 Moja mała towarzyszka dyszała głośno, jej plecy były brutalnie rozorane przez ostre szpony, z ran nieprzyjemnie ciekła krew.
- Nic ci nie jest? Asa, słyszysz mnie?
Asagiri drgnęła i spojrzała na mnie przerażona. Po paru minutach zgromadziłem wszystkie potrzebne przedmioty, aby odkazić i zabandażować okropne rany. Niestety, odkażanie było nieprzyjemne, gdy zetknąłem gazik, umoczony w mocnym alkoholu, z jej ranami, Asa piszczała cicho z bólu. Krew, zmieszana z alkoholem, ściekała obficie z jej pleców, pokój wypełnił się jej słodko żelaznym zapachem, mieszał w głowie, był nie do wytwarzania.
- Już kończę! - oznajmiłem, po czym owijałem elastycznym bandażem obwód jej ciała, na wysokości klatki piersiowej.
Asa nie odzywała się ani słowem. Jej źrenice były rozszerzone, serce waliło jak oszalałe, oddech jej był głęboki, szybki, niespokojny, głośny. Gdy skończyłem ją opatrywać, pozostało mi tylko czekać, aż moja przyjaciółka dojdzie do siebie. Siedziała nieruchomo, jakby sparaliżowana, wpatrzona w jeden punkt.
Szok trwał.
- Asa, słyszysz mnie?
- Tak! Exan, kto to był!?
Podszedłem do okna, spoglądając w dół. Ciało napastnika leżało nieruchomo, wciąż zajęte ogniem, zapach spalonego ciała wciąż drażnił nozdrza.
- Nie wiem - odparłem - Ale wiem jedno, już cię więcej nie skrzywdzi.
Odwróciłem się w stronę Asagiri.
- Jesteś w stanie mi powiedzieć przebieg napadu? - Przybrałem oficjalny ton mojego Pana Ojca, który często tak zwracał się do wielmoży. Asa kiwnęła lekko głową.
- Gdy weszłam do pokoju... - Jej głos był spokojny, ale widać było, że starała się, aby taki pozostał. - Chciałam troszkę posprzątać w pokoju, ale niepokoił mnie dziwny odgłos sapania, dobiegający za okna. Więc podeszła do okna, aby sprawdzić, co się dzieje...
Asagiri westchnęła cicho i kontynuowała.
- Lew chwycił mnie za szyję w szczęki i chciał wyrzucić mnie przez okno, ale broniłam się. Stąd ten bałagan, który tutaj widzisz - powiedziała i wskazała na podłogę, usłaną książkami. W końcu dopnął by swego, gdybym nie złapała się brzegu parapetu, ale drań wczepił się we mnie swoimi pazurami i.. Nagle przybyłeś ty.
 Milczałem, słuchałem uważnie, kiwając od czasu do czasu głową. Gdy Asa skończyła składać relacje, wtem nerwowo przeczesała sobie włosy palcami. Zapadła cisza. Zacząłem w głowie liczyć od jeden do trzystu i gdy dotarłem do stu dwudziestu pięciu, Asa przerwała ciszę ochrypłym głosem, odchrząknęła, aby poprawić jakość swej wypowiedzi.
- Napastnik nie zaatakował mnie bez powodu, jestem tego pewna, ale na czyje zlecenie morderca działał, jaki miał motyw?
- Tego nie wiem - odparłem i jeszcze raz wyjrzałem przez okno, aby spojrzeć na nadpalone zwłoki zamachowca. Ktoś krzyknął. Musiał ktoś zauważyć ciało. Po chwili zgromadziło się wokół zwłok kilka osób. Inni rozglądali się nerwowo, a jeszcze jeden pobiegł wszcząć alarm.
- Lordzie, przed tym, jak rzuciłeś ogniem w zamachowca, krzyknąłeś Silverrun, co to znaczy?
 Spojrzałem ponownie na Asagiri.
- Silverrun, to nazwa mojego rodzinnego zamku, Lordowie krzyczą nazwę swego zamku podczas bitwy, aby w ten sposób okazać chwałę rodu, rodzinie... To taki dziwny zwyczaj.
Asagiri kiwnęła na znak, że zrozumiała.

Asagiri?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz