Mimo, że wujek Oliver rzadko bywa na zamku, zajęty trasami koncertowymi, zawsze znajduje czas, aby ze mną porozmawiać, co zresztą chętnie czynię. Dzisiaj był jeden z takich dni, kiedy brat mojego ojca zostawał tu dłużej niż zwykle, więc nie mogłam przepuścić okazji, by się z nim przywitać. Popędziłam szybkim krokiem w stronę Olivera, mocno go przytulając kiedy znalazłam się przy nim. Był ode mnie zdecydowanie wyższy, więc na pierwszy rzut oka widać było, że jest on członkiem mojej rodziny, w dodatku z tego "starszego" pokolenia.
- Naprawdę cieszę się, że cię widzę. Nie męczy cię to, że za każdym razem cię atakuję pytaniami, w momencie, w którym znajdziesz trochę czasu, aby nas odwiedzić? - zapytałam wesoło, stając obok wuja i dotrzymując mu kroku w niewielkim spacerze po zamku.
- Przyzwyczaiłem się - odpowiedział Oliver, śmiejąc się krótko, rzucając mi wesołe spojrzenie. Odwzajemniłam gest uśmiechając się i kierując wzrok przed siebie, zastanawiając się w którą stronę mam pójść. Koniec końców postanowiłam go zaprowadzić w stronę gabinetu ojca, pomyślałam, że chętnie ze sobą porozmawiają.
- Gdzie jedziecie na następny koncert? - zadałam pytanie, które zadaję zawsze, kiedy mam okazję. Mój rozmówca zawsze chętnie odpowiadał, jakby chcąc mi opowiedzieć o każdym najmniejszym miejscu, w którym będą grać.
- Teraz wyruszamy w trasę po Wschodnim Namiestnictwie, jest tam wiele miejsc, których poprzednio nie odwiedziliśmy - mówił, a ja go słuchałam z fascynacją. Nigdy nie byłam w żadnym Namiestnictwie, znam je jedynie z opowieści wuja i ojca. No i okazjonalnie od ich Lordów, którzy czasami tutaj przyjeżdżają, lecz nie jest to zbyt częste. A jeśli już tu są to mi trochę wstyd podejść i zapytać o ich ziemie. Wydaje się to takie nienaturalne. Jednym z moich głównych źródeł informacji był właśnie wujek Oliver, z którym zawsze miło mi się rozmawiało. Kiedy dotarliśmy do miejsca, w którym mój ojciec przebywał, mój towarzysz mnie przeprosił i wszedł do jego komnaty, uprzednio pukając i czekając na odpowiedź. Pożegnałam się z nim i odwróciłam gwałtownie, chcąc dojść do mojego pokoju i w spokoju zrobić coś, w czym nie potrzeba żadnych kontaktów międzyludzkich. Kiedy szłam jednym z korytarzy prowadzącym do komnat, zza rogu wyszedł Exan. Wyglądał na dosyć zdenerwowanego, chociaż i tak to chyba zbyt łagodne określenie. Był chodzącym kłębkiem nerwów, jakby nagle miało stać się coś, czego się obawiał. Zastanawiałam się o co chodzi, więc kontynuowałam spacer w tamtą stronę. Może się czegoś dowiem, chociaż jest możliwość, że chodzi o jakieś prywatne sprawy, do których nie mam prawa się mieszać. Lecz mimo wszystko, chyba zawsze warto spróbować.
Podeszłam do niego i zatrzymałam się w pewnej odległości, krzyżując ręce na klatce piersiowej, aby wyglądać chociaż trochę poważniej.
- Coś się stało? Wyglądasz na dosyć poruszonego... - zapytałam, a Lord Ravenwood odwrócił się w moją stronę gwałtownie.
<Exan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz