Siedziałam za moją mamą i przyglądałam się mojemu ojcowi, który rozmawiał z innymi panami. Moją uwagę przykuł lewek, który stał za jednym z tych panów. Wtedy przypomniałam sobie o tym jak tata mówił mi o jakimś sojuszu i tym, że będę musiała poślubić lwa imieniem Vlad. Pomyślałam, że to właśnie on może być tym Vladem. Po pewnej chwili dorośli zaczęli zmierzać w stronę saloniku królewskiego zapewne, żeby wypić herbatę lub kawę. Gdy wszyscy byliśmy już na miejscu, służące postawiły na stoliku herbatę i talerz z ciastkami. Mama położyła mnie na pufie, po czym wraz z tatą i panami usiadła do stołu. Na pufie, która stała obok mojej, usiadł ten lew, którego już wcześniej miałam okazję zobaczyć. Chciałam się do niego odezwać, ale się onieśmieliłam. Po sytuacji z wczoraj, gdzie to chłopcy z dziedzińca zabronili mi się z nimi bawić, więc osobników o płci przeciwnej zaczęłam uważać za niemiłych. Po kilku minutach gapienia się na dorosłych, wstałam z pufy i poszłam po ciastko. Mama oczywiście zwróciła mi uwagę, że to tak nie ładnie, ale jako iż zdążyłam odgryźć już jego kawałek, to jeszcze nie ładniej byłoby odstawić je na miejsce. Wróciłam na pufę i zaczęłam zajadać się ciastkiem.
<Vlad IV?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz