-uznajmy, że Rin wcale się nie przeprowadziła do Namiestnictwa, na potrzeby tego wątku, okej?-
Kolejny wspaniały dzień, w którym te uporczywe promienie słońca atakują moje zamknięte oczy, a ja najchętniej bym przewróciła się na drugi bok i spała dalej, dopóki nie wydarzy się coś godnego mojej uwagi. Ale gdyby wszyscy postępowali w ten sposób to świat byłby o wiele smutniejszy, bowiem nie byłoby nikogo, kogo można by spotkać na ulicach i wszystkie czynności codziennie stałyby się niezwykłym utrudnieniem, bo wszystko trzeba byłoby robić samemu. A to pewnie nie jest miłe uczucie, wiedzieć, że jest się samemu na tym świecie.
Po czekaniu aż mój wzrok się całkowicie wyostrzy, szybko się ogarnęłam i jak burza wypadłam z komnaty, nie chcąc po raz kolejny ryzykować, że zostanę w niej do końca dnia i całkowicie się odizoluje od społeczeństwa. A tego bym chyba nie chciała, stracić kompletnie ochotę na towarzystwo. To nie tylko byłoby podejrzane, ale pewnie wywołałoby troskę ze strony innych osób.
Mijałam strażników i przypadkowych przechodniów, którzy postanowili wyjść na korytarz w tym samym czasie co ja, ale zbytnio mnie to nie obchodziło, bo dlaczego niby miałoby? Wyszłam z zamku, rozkoszując się rześkim powietrzem i lekkim, ciepłym, wiosennym wiatrem, który poruszał liśćmi drzew, wywołując cichy szelest, który jednak doskonale było słychać. Usiadłam na murku, całkowicie ignorując istnienie ławeczki, która została postawiona niecałe dziesięć metrów dalej. Obserwowałam wszystko i wszystkich, nie ważne czy ten ktoś był losową osobą, która mnie mijała i nie ingerowała w moje życie ani w to, co ja aktualnie robię, czy był to ptak, który postanowił wybrać się w podróż dookoła świata.
Patrzyłam na niewielką, skrzydlatą istotę, kiedy brama do zamku otworzyła się, a jej próg przekroczyła dosyć charakterystyczna osoba, tak sądzę. Był on rudy, co niezwykle kontrastowało z błękitem jego oczu i opasek na wszystkich czterech kończynach. Widziałam go gdzieś, więc wydał mi się znajomy, w dodatku zapewne objął to samo stanowisko co ja. Z tego co wiem, był widzącym, więc postanowiłam podejść do niego. Kiedy wykonałam kilka kroków w jego stronę, zdałam sobie sprawę, że oszalałam, ale nie było już odwrotu, bo znajomy, albo nieznajomy, zauważył już co zamierzam zrobić.
- Witam cię, postanowiłam podejść, ponieważ zdaje mi się, że objąłeś stanowisko widzącego, a przynajmniej takie informacje mi przekazano. Uznałam więc, dlaczego by się nie zapoznać? Jestem Rin Kagamine, od dzisiaj zapewne mógłbyś mnie kojarzyć jako "koleżankę z fachu". A ty, jak cię zwą? - mówiłam najswobodniej jak umiałam, starając się nie myśleć o tym, co aktualnie mój rozmówca sądzi na mój temat. Przychodzi do niego jakaś obca osoba i bombarduje go informacjami, zupełnie bez ładu i składu, bez przemyślenia tego co robi. Ale trudno, czasami tak powstają przyjaźnie, chociaż wątpię, by ta teza sprawdziła się w tym przypadku.
<Ter Signum? Popatrz, wymyśliłam coś kReAtYwNeGo>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz