sobota, 4 maja 2019

Od Lucjusza Cd Vlada IV

Jakoś nie byłem pewien tego co on mówił. Z jednym miał rację, trzeba się pozbyć tych myśli. A sam nie znałem lepszego sposobu niż moja kochana sztuka. Spojrzałem na początki obrazu, który leżał na sztaludze. Moja głowa za bardzo była pochłonięta tamtym atakiem, abym teraz go skończył. Czułem jednak, że potrzebuję wylać swoje odczucia z tamtego zdarzenia na płótno. Powoli zdjołem niedokończony obraz i ostrożnie oparłem go o ścianę, a na sztaludze położyłem średniej wielkości kwadratowe płótno.
- Nie kończysz tamtego? - spytał mnie brat z lekkim zdziwieniem patrząc na moje poczynania.
- Jakoś go teraz nie widzę, ale na spokojnie go jeszcze dokończę. - powiedziałem szykując sobie potrzebne przybory. Przysunąłem jeszcze jeden taboret do sztalugi, aby Vlad mógł usiąść obok mnie. O dziwo jego spojrzenia nigdy mnie nie stresowały, za to przy innych często nie potrafiłem nic malować. Wpierw zacząłem całą powierzchnię płótna pokrywać czarną farbą. Zacząłem od środka, aby tam najszybciej farba wyschła. Kiedy wszystko było czarne zabrałem się za białą farbę, aby na samym środku namalować skuloną postać. Nie była ona jakaś konkretna, po prostu była postacią. Nie ważny był jej wiek, płeć czy rola w społeczeństwie. Chodziło o to co ona czuje, a czuła przeszywający całe ciało strach.
- Co ci tam siedzi w głowie Lucek? - usłyszałem trochę zmartwiony ale i zaciekawiony głos brata. Spojrzałem na niego z lekkim uśmiechem.
- Chyba po prostu potrzebuję przelać to jak się wtedy czułem. Wiesz nie umiem lepiej tego wyrazić niż poprzez namalowanie tego. - powiedziałem. Powoli zacząłem rysować wyłaniające się z krawędzi ręce, palce były ułożone niczym szpony. W tłumie tych dłoni tylko jedna była ułożona przyjaźnie i łatwo było ją przeoczyć. Teraz jednak musiało to wyschnąć, a potem do tej jednej dłoni dodam delikatną błękitną poświatę.

>Vladzio?<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz