Razem z matką wyczekiwałem powrotu brata, ojca oraz dziadka. Chociaż z całej trójki najbardziej tęskniłem za Vladziem. Widząc jak wychodzi z powozu od razu wyczułem, że coś jest nie tak. Wolałem jednak z wypytywaniem poczekać, aż będziemy w samotności. Po niedługim czasie siedzieliśmy w komnacie mojego najstarszego brata. Od razu usiadłem obok niego na łóżku i mocno go przytuliłem.
- Z reguły to ty mi pomagasz. - powiedziałem z cichym śmiechem. - Co się tam takiego wydarzyło? - spytałem niepewnie. Tak naprawdę nie zmuszałem go do opowiadania. Chciałem jednak jakoś go pocieszyć, bo widziałem że coś go trapi.
- Zaręczyłem. Zaręczyłem się z kimś kogo zupełnie nie znam i nie żywię do niego żadnych uczuć, uważam ją jedynie za dziecko. Nie wiem co mam zrobić, bo przecież zrobiłem to dla dobra państwa ale i tak czuję się z tym źle i dziwnie. - powiedział prawie niesłyszalnie. Sam nie wiedziałem, co bym zrobił w takiej sytuacji.
- Jesteś przyszłym królem, a to wiąże się z wieloma rzeczami. Czasem dla dobra państwa czasem trzeba. Jednak nikt cię chyba nie zmusza abyś robił z nią królowa czy miał potomków. No i ja zawsze będę, aby wysłuchać zażaleń. - powiedziałem przytulając go do siebie. Cieszyłem się, że tak daleko mi do tronu, chociaż najpewniej i tak bym się go zrzekł. Nie nadawałbym się do rządzenia państwem, czy innych ważnych i odpowiedzialnych zajęć. Nie z moimi problemami i brakiem pewności siebie.
>Vladzio?<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz