Ze spokojem obserwowałem lwicę przede mną, dumnie unoszącą pysk. Pomimo jej nagłego najścia, wywarła na mnie całkiem przyzwoite pierwsze wrażenie, choć wypowiedź była dość widocznie wymuszona, a sama Rin Kagamine wyglądała, jakby miała zaraz stąd pójść, uznając mnie za ducha, ale nie, wolę do tego nie dopuścić.
— Ter Signum Venom. Mam nadzieję, iż będziemy prowadzić owocną współpracę na naszych pokrewnych stanowiskach. –Wymusiłem uśmiech, po chwili siadając na ziemi. – Jeżeli to nie byłby dla ciebie problem, poprosiłbym o krótkie pokazanie mi terenów Królestwa – powiedziałem szybko, cały czas utrzymując spojrzenie lwicy. – Oczywiście, jeśli to nie problem.
Zawahanie przeszło zmarszczką przez nos Rin Kagamine, następnie cień przesłonił zieleń jej oczu, aż w końcu słowa dotarły pyska, lecz wypowiedziane z powątpiewaniem przyniosły odwrotny skutek, przez co odwróciłem łeb w stronę wstającego Słońca, by posłać mu uśmiech, po czym siląc się na obojętność, dałem lwicy jedynie potwierdzenie:
— A więc prowadź, proszę.
Rin Kagamine przez dłuższą chwilę prowadziła mnie przez ziemistą równinę, z niewielkimi źródłami obok drzew czy przerzedzonych niskich krzewów, które mimo swoich ostrych kolców, wyglądały na bezbronne i smutne. Większe skupiska kujących roślin były rozsiane na północ od nas, więc przedstawiciele tego gatunku na tych polach musiały czuć się odrzucone przez swoich. Kora drzew była sucha i twarda, lecz liście w dotyku były miękkie i nawodnione. Przyśpieszyłem kroku, by dogonić kompankę, której mój brak nie sprawił większej różnicy, pomijając wydzielaną przez nią niespokojną aurę.
— Rin Kagamine? – Głosem próbowałem zwrócić na siebie uwagę, lecz mimo to lwica szła nadal przed siebie. – Rin Kagamine? – spróbowałem ponownie, tym razem otrzymując rozbiegane spojrzenie na moją sylwetkę. – Co to za równina?
Na jej pysk powróciło zadumanie, zmieszane z krótkim zastanowieniem utworzyło niezwykle zdawkową odpowiedź.
— Sawanna – zielonooka odpowiada, po chwili znów pogrążając się w rozmyślaniu, co niemiłosiernie kusi mnie do wniknięcia do jej myśli, lecz nim mogę wykonać jakikolwiek ruch, czuję pulsowanie nad uchem, a następnie niesamowicie cichy głos, powoli zamieniający się w warczenie.
~Nawet się nie waż~
~Myślę, że nie będzie takiej konieczności, jeśli po prostu powiesz mi, żebym nie zabierał Ci czasu~ odpowiadam, ignorując powiększający się ból w czaszce, nie krzywię się, nie daję pokazać, że jest to bolesny zabieg i wyczuwalny. Jednak pulsowanie znika krótki czas po tym, a szara lwica pojawia się obok mnie.
— Idź stąd po prostu, nie wiem czy...
— Dobrze, Rin Kagamine, idę – odpowiadam od razu, nie dając jej dokończyć.
<Rin Kagamine?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz