Skradałam się właśnie przez wysokie trawy sawanny, wbijając wzrok w potencjalną ofiarę - młodą antylopę. Byłam coraz bliżej, mogłabym przysiąc, że słyszałam to, jak krew szumi w żyłach zwierzęcia. Za chwilę owa krew miała wypłynąć z naczyń krwionośnych rozszarpanych przez moje kły i pazury.
Nagle usłyszałam ryk. Usłyszała go również antylopa, uciekła mi więc sprzed nosa. Prychnęłam cicho, poirytowana. Wyprostowałam się. Ujrzałam innego osobnika swojego gatunku, triumfalnie stojącego nad świeżo zabitą zebrą. Podeszłam powoli w jego stronę.
- Widzę, że polowanie się udało. Szkoda, że twój popisowy ryk spłoszył moje jedzenie. - Dałam upust swej złości.
Nie znałam tu nikogo, nie miałam więc pojęcia kim był lew stojący przede mną. Uświadomiłam to sobie, gdy było już za późno. Miałam nadzieję, że nie nawarczałam właśnie na kogoś ważnego.
< Ktoś chętny? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz