W nocy wszystko jest proste. Najbardziej szczegółowe plany w wszechogarniającym zmroku wydają się proste, niczym stworzone dla dzieciaka. A tymczasem, kiedy słońce wstaje, na nowo nachodzą nas wątpliwości, nie ważne czy myśleliśmy nad czymś minutę, czy godzinę. W nocy każde zmartwienie wydaje się błahostką, nic nie wartą myślą. Ale niestety, jedna noc to za mało, aby rozwiązać wszystkie problemy. Życie byłoby łatwiejsze, gdyby w snach dałoby się wyeliminować źródło naszych zmartwień, niechcianą myśl czy chociażby ból po stracie. Lecz to, o czym myślałam kiedyś przed zaśnięciem, ponownie zaatakowało mnie dzisiaj, również w tej samej porze dnia. Przechodziłam przez to, przez co każdy w moim wieku przechodzi. Jedni znoszą to lepiej, inni gorzej, a ja zdecydowanie należałam do tej drugiej grupy. Lubię myśleć i analizować problemy, nie tylko moje, ale również i innych. Przez co koniec końców musiały mnie dopaść wątpliwości. Coś, czego najbardziej w życiu nienawidzę. Nienawidzę być czegoś niepewna, na przykład tego, czy dobrze postępuje. Bo to sprawia, że mam ochotę się wycofać z życia, a tego nie chcę za nic.
Kiedy się obudziłam, słońce od dawna już świeciło na niebie. Gdy wstałam, od razu zabrałam się za czesanie włosów, jakoś była to pierwsza rzecz, jaką robię zaraz po przebudzeniu. W swojej ludzkiej formie, miałam je niesamowicie długie, co utrudniało mi robotę i sprawiało, że ta czynność pochłaniała większość cennych minut podczas porannej rutyny. Lecz byłam przyzwyczajona, więc z dnia na dzień zdawało się to trwać coraz krócej i krócej. Tak też było i dzisiaj, więc w o wiele mniejszym czasie niż chociażby tydzień temu, udało mi się w pełni przygotować na ten dzień i wyjść z komnaty. Na korytarzu było mnóstwo osób, czego się spodziewałam po tak późnej godzinie. Próbowałam wypatrzeć kogokolwiek znajomego, ale niestety te próby spełzły na niczym. Pewnie moje rodzeństwo już zajmowało się codziennymi obowiązkami, szkoleniami, wspólnym eksplorowaniem zamku czy cokolwiek oni mieli aktualnie do roboty. Jedynie ja zaspałam. Ale cóż mam poradzić, melodia, którą mi wczorajszego wieczoru zagrał Exan uśpiła mnie w trybie natychmiastowym. To dosyć dziwne, czy on posiadał jakąś moc, dzięki której jego muzyka o wiele bardziej trafiała do osoby, która jej słuchała? Nawet jeżeli nie, to nie odebrało mi to przyjemności płynącej ze słuchania jej.
Mówiąc o Exanie, kiedy zeszłam po schodach na niższe piętro zobaczyłam go przechadzającego się po korytarzach, prawie tak samo jak ja. Raczej oboje nie mieliśmy w tym żadnego celu, a jedynie zwiedzaliśmy zamek dla pewnego rodzaju "zabawy". Przyspieszyłam kroku i podeszłam do Exana.
- Wyspałaś się? - zapytał kiedy byłam w wystarczającej odległości, abym mogła to usłyszeć. Uśmiechnęłam się i splotłam ręce na plecach.
- Powinnam raczej zapytać się o to ciebie. teoretycznie poszedłeś spać później niż ja - uważałam to za dosyć śmieszny sposób rozpoczynania rozmowy, ale wytrwale brnęłam w ten temat - Odpowiadając na twoje pytanie to tak, wyspałam się i to bardzo. A wszystkiemu winna ta muzyka, którą grasz, musisz przystopować, bo mnie uzależnisz od niej. A skutki tego mogą być opłakane, jak tak sobie o tym myślę, wiesz? - dodałam po chwili, zmieniając trochę temat.
<Exan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz