Całą noc myślałem o tym co stało się podczas wizyty władcy Malavii w naszym królestwie. Byłem zły, że nic o tym nie wiedziałem i cały czas zastanawiałem się co było przyczyną tej sytuacji. Anabell została już w zamku by uczyć się naszych zwyczajów. Po zakończonej ceremonii dwie służące zabrały ją do przydzielonej jej komnaty a ja poszedłem do siebie. Następnego ranka postanowiłem pójść do jej komnaty i zabrać lwicę na śniadanie. Zapukałem do jej drzwi, które błyskawicznie się otworzyły.
- Przyszedłem zaprowadzić Cię do jadalni na śniadanie.- powiedziałem po czym ruszyłem przodem aby wskazać jej drogę do jadalni. Kiedy tam dotarłem podeszły do nas dwie służące, jedna z nich zaprowadziła mnie do królewskiego stołu a druga Anabell do oddzielnego stolika przy którym siedziała już jakaś inna lwica. Na śniadanie była znowu owsianka z jakimiś niezidentyfikowanymi owocami, którą jednak dostała jedynie młodsza część osób przebywających w jadalni, dorośli dostali coś zupełnie innego. Z utęsknieniem patrzyłem na mojego dziadka i rodziców jedzących omlet z warzywami i szynką. Ja niestety musiałem zadowolić się moją niezbyt ciekawie wyglądającą papką. Po skończonym posiłku, do którego dostaliśmy jeszcze bułeczki cynamonowe ruszyłem na lekcje. Po drodze jednak spotkałem Anabell, która chodziła po korytarzu tak jakby czegoś szukała.
- Szukasz czegoś?- zapytałem podchodząc do niej.
<Anabell?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz