Spoglądam na młodą, po czym unoszę kącik nóg.
- Z chęcią się wybiorę do zamku, czemu nie... idę z tobą.
Asagiri lekko uśmiechnęła się, po czym powiedziała.
- Jesteś nieco smutny, jak na Lorda.
Spoglądam na nią.
- Nie jestem Lordem, co prawda jestem ze szlacheckiej rodziny, ale... nie mam takiego tytułu. Mogę go mieć, dopiero po śmierci Ojca. Chociaż to też nie wystarcza, bo ten tytuł dziedziczy mój starszy brat... chyba że zrzeknie się tytułu.
- Rozumiem.
- To dobrze.
Nagle naszym oczom ukazał się widok zamku na tle błękitnego nieba.
- Robi wrażenie, prawda?
Nie odpowiedziałem. Włożyłem kaptur na głowę i zmierzaliśmy w stronę zamczyska.
Niesamowita budowla wznosiła się na wzgórzu, otoczonym przez ramę drzew liściastych oraz iglastych.
W trakcie tej wędrówki gdy spoglądałem na Asagiri, ciągle wspominałem moją przyjaciółkę z dzieciństwa. Była strasznie do niej podobna, niemal że jej klon... ale czas zabrał mi z pamięci jej wygląd... pamiętam jedynie jej piękny wzrok. Ojciec Pan zakazywał mi się z nią spotykać, do dzisiejszego dnia nie mogłem tego zrozumieć.
Jako że to była moją najlepszą przyjaciółką i jedyną osoba, która poza moją Panią Matką potrafiła mnie zrozumieć. Mogłoby się powiedzieć, że rósł między nami pewien romans...
Dzień przed tym, jak mój Ojciec Pan zdecydował wysłać mnie do wojska, pamiętam jej słodki pocałunek... Aż chciałoby się pisać o tym pieśń.
- Jesteśmy na miejscu- powiedziała moja towarzyszka.
Wyrwany z odmętów wspomnień, spojrzałem przed siebie. Staliśmy przed bramą główną, prowadzącą na dziedziniec.
- A tak poza tym, co lubisz robić, Lordzie Ravenwood?
Już miałem ją skarcić za to "Lordowanie" ale już sobie odpuściłem.
- Hmm... zazwyczaj... przepadam za muzyką, kocham książki... nie zanudzam cię?
- Nie, nie- zapewniła Asagiri.- A potrafiłbyś coś zagrać bądź zaśpiewać?
Przekrzywiłem kącik ust w dół.
- Prędzej zagrałbym coś... wstydzę się mojego głosu, jest on... nieprzystosowany do śpiewu, ale palce mam przystosowane do strun. Zazwyczaj gram na lutni, lirze, gitarze i skrzypcach.
- Zagrasz coś?
- Nie mam instrumentów- rzekłem.
- Znam miejsce, gdzie mogą być instrumenty, chodź za mną, Lordzie.
Weszliśmy do sali balowej, gdzie mieściła się komórka z instrumentami. Wziąłem lirę.
Pewnymi i łagodnymi ruchami palców trąciłem struny, które wydały z siebie odważną i lekką melodię.
<Asagiri?> Wybacz, że to opowiadanie ma mało opisów, napisane byle jak, jak przez przedszkolaka, ale po prostu nie mam pomysłu :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz