środa, 1 maja 2019

Od Rin CD Neda

Zamek Winterfell był czymś, do czego na pewno bym wróciłam kiedy tylko miałabym taką okazję. Lecz nie spodziewałam się, że następnym razem, kiedy tu zawitam, będę brała ślub z osobą, którą kocham. Teraz, siedząc wygodnie na parapecie przy oknie w swojej nowej komnacie, czułam, że nareszcie osiągnęłam coś wręcz niemożliwego.
Czytałam książkę, co jest jedną z tych czynności, które wręcz uwielbiam. Historie bohaterów mogą być niesamowicie fascynujące, a jednocześnie bardzo bliskie naszej własnej historii. I to kocham w książkach, że można wczuwać się w bohatera i przeżywać z nim te wszystkie przygody i odczuwać te same emocje. Wpada się wtedy w trans, z którego nie chcemy się obudzić, mimo ciążących na nas obowiązków w prawdziwym świecie. Trwałam w tym transie, dopóki nie wyrwał mnie z niego dźwięk otwieranych drzwi. Instynktownie wstałam i popatrzyłam, jak się okazało, na Neda. Słyszałam jego lekko przyspieszony oddech, jakby biegł przez jakiś fragment drogi tutaj. Dopiero później zauważyłam, że na jego ręce spoczywa żywa istota, niezwykle spokojna i cicha, na tyle, że nie zdołałam jej zauważyć wcześniej. Posłałam pytające spojrzenie Nedowi, nie rozumiejąc kim jest to młode lwiątko.
-  Rin... Znalazłem ją w Jaskini Manasa. Myślę, że powinniśmy ją adoptować i wychować jak naszą córkę. Co ty na to? - mówił, jakby nie wiedząc od czego ma zacząć, bo targało nim tyle sprzecznych emocji. Ja z kolei nie wiedziałam czy mam być przerażona, zaskoczona czy szczęśliwa, bo wszystko wydawało się zbyt odbiegać od mojego obecnego stanu. Książka, którą nadal trzymałam w ręce, upadła na podłogę z głośnym hukiem, otwierając się na losowej stronie - Rin? - dodał, kiedy przez dłuższy czas milczałam, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
- Przepraszam, ale... nie byłam przygotowana, jest to dla mnie całkowita nowość - powiedziałam szybko kiedyś tylko otrząsnęłam się z szoku. Podeszłam do łóżka i usiadłam na jego skraju, chcąc sobie poukładać wszystko w głowie - Widzę, że bardzo chcesz ją zatrzymać, a ja chcę cię w tym wspierać, bez względu na wszystko, ale wyobrażam sobie tyle scenariuszy, że nie zdołałbyś ich policzyć. Kiedy do mnie przyjdzie z problemem, to jak mam pomóc, skoro czasem nie potrafię sobie sama poradzić ze swoimi? Kiedy przyjdzie że złamanym sercem, to mam opowiedzieć historię, jak to sama prawie uciekłam z Namiestnictwa, tłumiąc w sobie to, co czułam? Po prostu... boję się, że nie będę dobrą i troskliwą matką, jaką pewnie chciałbyś, żebym była. Nie zrozum mnie źle, bardzo chciałabym założyć z tobą rodzinę i się nią zaopiekować, ale obawiam się praktycznie wszystkiego - kiedy skończyłam, usłyszałam kroki w moja stronę, a potem poczułam jak Ned siada obok mnie. Automatycznie oparłam głowę o jego ramię i popatrzyłam na małą lwicę, która najprawdopodobniej stanie się członkiem naszej rodziny.
- Ja myślę, że będziesz cudowną matką - rzekł Ned, a ja podniosłam oczy, jak aby móc swobodnie patrzeć na niego. Napotkałam jego wzrok, jego kochający wzrok, od którego moje serce lekko przyspieszyło.
- Tak sądzisz? - jedyną odpowiedzią jaką otrzymałam, to kiwnięcie głową. Westchnęłam, lecz chwilę potem i tak uśmiechnęłam się radośnie - Skoro ty w to wierzysz, to chyba nie pozostaje mi nic innego, niż zrobić to samo. Nasz pomysł na imię dla tej piękności? - zapytałam, po czym obserwowałam jak Ned namyśla się, po czym ponownie kieruje wzrok na mnie.
- Rosalie Victoria Jane Stark - powiedział i popatrzył na lwicę z pewnym rodzajem tryumfu. Zrobiłam to samo, jakby chcąc ocenić czy aby na pewno to imię będzie odpowiednie.
- Trochę długie, ale pasuje do niej. Jestem pewna, że i tak będą je skracać, ale to nie zmienia faktu, że jest wręcz idealne - odrzekłam po pewnym czasie i przymknęłam oczy, chcąc jak najlepiej zapamiętać to uczucie towarzyszące tej sytuacji. Wypuściłam powietrze ze świstem, przysuwając się bliżej do Neda i, od dzisiaj, swojej adopcyjnej córki.

<Ned?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz