Ojciec i dziadek wyjeżdżali w jakąś misję dyplomatyczną i zabierali mnie ze sobą, tak samo jak wujka Mirczę i Sorciego. Nie uważałem żeby było to rozsądne ale ponoć sytuacja tego wymagała. Niestety ojciec nie chciał pozwolić żeby Lucjusz z nami pojechał więc teraz siedziałem sobie cichutko jak mysz pod miotłą w rogu powozu przyglądając się jak wujek Sorci i ojciec grają w szachy. Ciężko było stwierdzić, który wygrywał, obaj właściwie wykonywali bardzo podobne ruchy i mieli identyczną ilość pionków na szachownicy. Niestety wujek Mircza jechał na koniu wśród strażników a dziadek wyglądał jakby strasznie się czymś martwił więc wolałem zostawić go w spokoju. W końcu wyciągnąłem spod siedzenia jedną z książek i zacząłem czytać. Tak mnie ona pochłonęła, że dopiero gdy powóz się zatrzymał przed jakimś zamkiem. Dziadek wysiadł pierwszy, za nim mój ojciec i wujek Sorci a na samym końcu ja. Jak się okazało dziadek zawierał jakiś sojusz z władcą tego kraju, wiec przez kilka następnych dni głownie siedziałem z nimi na rozmowach słuchając jak to się dogadują. W końcu stanęło na tym, że kiedyś będę musiał poślubić córkę owego króla a jeśli nie będzie on miał żadnych innych potomków jego królestwo po jego śmierci stanie się częścią Valahii, pod panowaniem dziadka Vlada, mojego ojca lub moim. Nie uśmiechało mi się to zbytnio ale cóż zrobić? Jestem księciem, drugim w kolejce do tronu więc spoczywa na mnie ciężar tego obowiązku.
<Anabell?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz