Leżenie pod stertą różnych, ciężkich rzeczy nie jest przyjemne. Tak samo jak upadek z kilku metrów. Kiedy się obudziłem widziałem wokół siebie jedynie biało-niebieskie ściany i po kilku sekundach umysłowego zaćmienia zorientowałem się, że jestem w infirmerii. Ruszyłem delikatnie głową i, dzięki niech będą Hastinowi, moja szyja była w najlepszym porządku i każdy ruch nie powodował dotkliwego bólu, którego się spodziewałem. Przy łóżku dostrzegłem krzątającą się Ajabu. Uśmiechnąłem się lekko co natychmiastowo spowodowało ukłucie bólu. Czyli mam uszkodzoną twarz. Pięknie, niestety tak kończy się pomaganie innym, którzy nie uważają na to co robią. Wtedy lwica odwróciła się do mnie.
- Jak się czujesz?- zapytała poprawiając moje opatrunki.
- Jak ktoś, kto spadł z kilkumetrowej drabiny i został przygnieciony przez trzy bannery, dwie drabiny i ponad dwustu kilowego lwa. Ale nie mam co narzekać, jeszcze tragedii nie ma.- powiedziałem po czym mimo bólu uśmiechnąłem się szeroko.
<Ajabu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz