piątek, 19 kwietnia 2019

Od Kalindy Oj nie kochany...

Tego dnia kolejny raz Mihnea zarządził ćwiczenia w parach. Znowu ćwiczyliśmy razem, bo on, jako jedyny samiec wśród wojowników nie dawał mi forów. Z nim mogłam liczyć na to, że będziemy walczyć porządnie a nie, że on da mi się pokonać. Nigdy tego nie robił. Nasze relacje można określić jako dziwne, teoretycznie byliśmy parą ale nie spotykaliśmy się na żadnych romantycznych kolacjach ani nic w tym stylu. Stanowczo byliśmy parą wojowników i mimo że do tej pory nam to wystarczało teraz zaczynałam chcieć czegoś więcej. Nasza walka trwała już od dobrych kilkunastu minut i byliśmy jedyną ćwiczącą parą, cała reszta przyglądała się nam. W pewnym momencie Mihnea rzucił się w moim kierunku i wykonując kilka zwodów podciął mi nogi i przewrócił mnie na ziemię po czym przygniótł do niej.
- Chyba wygrałem kochanie...- mruknął cicho do mojego ucha na co ja jedynie się zaśmiałam.
- Oj nie kochany...- odpowiedziałam ja i uderzyłam go nogą w wewnętrzną stronę uda, niemal przy jego kroczu. Samiec momentalnie odsunął się ode mnie rozmasowując obolałe miejsce.
- To ja wygrałam.- powiedziałam wstając z ziemi. Rozległy się gromkie brawa po czym wszyscy się rozeszli.
- Masz zamiar pozbawić mnie przyjemności posiadania dzieci?- zapytał szeptem Mihnea uśmiechając się do mnie.
- Nie mój drogi, bo gdybym miała taki zamiar to pozbawiłabym również siebie tej przyjemności.- mruknęłam do jego ucha na co samiec spojrzał w moje oczy i uśmiechnął się po czym namiętnie mnie pocałował.
- Może warto by było naszą znajomość posunąć krok dalej?- zaproponowałam kiedy nasze usta musiały się rozdzielić by zaczerpnąć powietrza.
<Mihnea?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz