Przyjęłam bukiet z uśmiechem i wręczyłam na jego poliku delikatnego całusa.
- Są piękna. - powiedziałam dziękując za bukiet. Potem się z nim porzegnałam i postanowiłam się przespać. Następnego dnia trzeba było zrobić szkolenie skrytobójców, a oni nawet ukryć się dobrze nie potrafili. Cicho westchnęłam kiedy już przed nimi stałam.
- Macie pół godziny na schowanie się, a potem godzinę aby mnie złapać. - tylko tyle powiedziałam przed odejściem. Nie chciało mi się bawić w tłumaczenie co jak im się uda, a co jak nie uda. Mają się nauczyć dla stanowiska, a nie kar i nagród. W czasie kiedy tamte niedojdy się chowały ja ruszyłam do Mirczy. Chciałam zobaczyć jak mu przebiega szkolenie gwardzistów. Kiedy jednak byłam już w okolicy zauważyłam stojące jak słup soli przerażone lwy. Po chwili sama poczułam paraliżujący strach. Chwilę mi zajęło aby wydostać się z tego paraliżu i zrozumieć, że jest to spowodowane najpewniej mocą mojego wybranka. Powoli podeszłam do gwardzistów.
- Wszystko dobrze? - spytał przejęty widzą mnie. Od razu też przestał używać tej aury trwogi. A ze mnie już na dobre odeszło to nieprzyjemne uczucie. Pokiwałam mu na potwierdzenie.
- Jakim cudem pani mogła się ruszyć? - spytał jeden z uczniów, który klęczał przez moc Mirczy. Spojrzałam na niego z lekką kpiną w oczach.
- Hańbą okryła bym siebie i swój zakon gdyby coś takiego przeszkodziło mi w dokończeniu misji. Pomyśl co z ciebie będzie za gwardzista, jeżeli w momencie paraliżującego strachu nie będziesz w stanie nic zrobić. Jak wtedy chcesz bronić ważne osoby? - powiedziałam. Z jednej strony ich wysmiałam. Jednak tak naprawdę dałam im delikatną lekcje.
>Mircza?<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz