poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Od Vados

Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, przemierzyłam już tyle kilometrów w poszukiwaniu wody oraz jedzenia. Miałam wrażenie że słabnę z każdym dniem, sprawa ze schronieniem również nie była najlepsza. Wszystkie jaskinie, które spotkałam na swej drodze były zamieszkane, albo nie nadawały się do pozostania ma dłużej niż kilka dni. Przysiadłam na chwile chcąc złapać oddech, czułam się ociężale i niepewnie. Niedługo przypadał dzień w którym moje pociechy przyjdą na świat. Z jednej strony bardzo się cieszyłam i nie mogłam się już doczekać by móc je utulić i wprowadzić w otaczający nas świat. Z drugiej zaś nie miałam jak ich obronić, byłam sama.. Lwiątka mogą nie przetrwać pierwszych kilku dni, zarówno ja jak i one musimy jeść. Myśl o nich dodawała mi sił, czym prędzej podniosłam się i ruszyłam przed siebie. Zazieleniony teren cieszył oko, postanowiłam go zwiedzić i przyjrzeć się mu z bliska. Ledwo przekroczyłam „próg” a usłyszałam szum wody, czyżby to..?
- Dzięki Ci o Eshano..- spojrzałam w górę- Znowu mnie uratowałaś.
Pobiegłam momentalnie w do przodu, rozglądając się na boki. Tak jak myślałam.. moim oczom ukazało się małe jezioro. W powietrzu unosiła się delikatna bryza, oraz.. Wtedy też zamarłam, poczułam innego lwa. Samca.. Zanim zareagowałam usłyszałam warknięcie, dobiegające z zarośli. Obróciłam się w ich kierunku z przerażeniem. Nieznajomy wynurzył się z zarośli szczerząc kły, jedyne co mogłam zrobić to skulić się i podwinąć pod siebie ogon. Miałam nadzieje, że mnie zostawi.. albo chociaż da szansę uciec. Chociaż sądząc po jego posturze.. i wzroście.. Mogę pożegnać się z życiem.
Vlad?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz