sobota, 20 kwietnia 2019

Od Yatsumury "Uśmiech poprzez krew"

Przez materiał zasłaniający grubą szybę w mojej komnacie wpadały promienie słoneczne, które uparcie atakowały moje zamknięte oczy, mimo, że za wszelką cenę starałam się jakoś je osłonić, aby móc w spokoju poleżeć jeszcze trochę. Nie spałam zbyt dobrze poprzedniej nocy, ponieważ mogło się zdarzyć, że gwieździste niebo było dla mnie o wiele interesujące niż sen, na który miałam przecież tyle czasu. Koniec końców nie byłam zbyt wyspana, ale trudno, jakoś się muszę przyzwyczaić. Wstałam z miękkiego materaca, postanawiając, że powinnam się ogarnąć, a potem jakoś wykorzystać produktywnie ten dzień. Kiedy patrzyłam w lustro, dopadła mnie melancholia... Było to dosyć częste, ale za każdym razem równie nieprzyjemne. Mój umysł wbrew wszystkiemu przywoływał każde nieprzyjemne wspomnienie, a ja nie mogłam zrobić nic, prócz zaciskania pięści i tępego wpatrywania się w lustro, w swoje oczy. Zastanawiam się nad wszystkim... Nad tym, czy moja pozostała rodzina jest bezpieczna. Obwiniam się, bo nie powinnam ich zostawiać. Ale, byłam egoistką. Myślałam o sobie i swoim samopoczuciu, nie martwiłam się stanem innych.
Byłam wkurzona, więc wybiegłam z komnaty, trzaskając drzwiami. Zazwyczaj spacer po lesie w ciszy i spokoju, sprawiał, że odzyskiwałam dawną równowagę.
Kochałam lasy, kochałam być wśród drzew, w samotności. Usiadłam na pewnej polanie, w cieniu koron i pni, patrząc na jasne plamy powstałe w wyniku słońca, które rzucało cień na trawę. Liście tworzyły piękne wzory na podłożu, a wiatr lekko nimi poruszał. Przymknęłam oczy, ale prawie natychmiast je otworzyłam jeszcze szerzej. Poczułam się obserwowana, a to nie było zbyt mile uczucie. Byłam w centrum czyjejś uwagi, a to najgorsze uczucie na świecie.
<Ktoś, coś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz