Na jego ostatnie słowa wybuchłam dojść głośnym śmiechem. Szczerze nie uważałam się za dobrą partie na dziewczynę, a tym bardziej żonę. Dobrze wiedziałam, że brak mi kręgosłupa moralnego. Wiele Lwów straciło życie z mojej ręki i jakoś nie zwracałam uwagi na jego wiek, płeć czy pochodzenie. Dostałam rozkaz od Mistrza zakonu to go realizowałam najlepiej jak mogłam.
- Wiesz co, znajdziesz sobie kogoś bardziej wartego i godnego twojej uwagi. A nie morderce bez kręgosłupa moralnego - powiedziałam nadal jednak trzymając jego ramię. Trudno mi stwierdzić czy chłopak sobie żartuje, czy jest może w tym ziarnko prawda.
- Mimo to, darmowym obiadem i to z księciem tylko głupi by odmówił. - dodałam lekko machając ogonem. Mimo wszystko naprawdę lubiłam z nim przebywać, jakoś zdążyłam mu zaufać. Dalej jednak nie potrafiłam powiedzieć mu rzeczy ostatecznej. Chociaż czułam, że czas ten nadchodzi i to wielkimi krokami. Nadal po prostu się zastanawiałam, czy mówiąc to dobrze postąpię. Wszak będzie pierwszą osoba, która to imię pozna z moich ust.
>Mircza?<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz