Już od dłuższego czasu normą stało się codzienne spotkanie z księciem. Naprawdę uważałam, że nie jestem najlepszą dla niego kandydatka na znajomości. Jednak bez niego czułabym, że coś straciłam. Słysząc pukanie do drzwi balkonowych instynktownie złapałam sztylet i ruszyłam otworzyć. Przywitał mnie jednak piękny bukiet moich ukochanych kwiatów i przyjaciel.
- Niech będzie, tylko daj mi dosłownie chwilę. - powiedziałam biorąc kwiaty i zamykając drzwi przed jego nosem z chytrym uśmiechem. Bukiet włożyłam do wazonu z wodą i lekko ułożyłam, aby się ładnie prezentował. Po tym ruszyłam do szafki gdzie leżały trzy podobne do siebie noże. Były robione specjalnie na zamówienie i w dodatku sama zaplątałam na nich kolorowe sznury. Miałam nadzieję, że spodobają się temu gwardziście. Wyszłam z pokoju zarzucając na siebie teatralnie płaszcz. Spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem.
- Masz czas do wschodu słońca, za każdą minutę spóźnienia będzie kara. - powiedziałam. - A tak poza tym to wszystkiego najlepszego. Starzejesz się chłopie. - powiedziałam z cichym śmiechem podając mu noże do rzucania. W jego oczach widziałam szczenięcą radość. Cieszyło mnie, że mu się spodobały. Lew po chwili schował je za pas.
- Isu wiesz, że nie musiałaś? - spytał mnie swoim rozradowany głosem. Zamachałam na to lekko ogonem, lubiłam widzieć go szczęśliwego.
- Na twoje nieszczęście chciałam. - odpowiedziałam przeskakując przez barierkę balkonu. - To gdzie mnie książę chce porwać? - spytałam szeptem skacząc na jednej nodze na nierównej powierzchni. Chociaż dla skrytobójcy takie manewry to żadna sztuka.
>Mircza?<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz