czwartek, 11 lipca 2019

Od Aries CD. Sorciego

Zgodnie z nakazem Lunaver udałam się do Sorciego dwie godziny po wymierzeniu mi kary za potłuczony wazon. Byłam wściekła, rozmawiała ze mną tak, jakbym specjalnie to upuściła, lekceważąc pracę i starania Elheminy. A wcale tak nie było. Miałam jedynie strasznie suche, przez co gładkie dłonie i wazon się wyślizgnął, przy chwili delikatniejszego uścisku. Jednak postanowiłam się z nią nie kłócić. W końcu, co tak strasznego może być w udekorowaniu pałacu? Pewnie wystarczy porozstawiać kilka wazonów i gotowe. Więc w czym problem? Ja na jej miejscu załatwiłabym mi coś innego, w końcu, jeden wazon stłukłam. Więc dlaczego dawała mi pracę, która wymagała umiejętności trzymania tego cholernego szkła tak, jak należy? Zobaczyłam lwa zastanawiającego się, od czego zacząć. A przynajmniej tak to wyglądało. Zauważyłam małe wiaderko z kilkoma różami, więc moja pierwsza myśl to było "Eeee, gładko pójdzie". Pewnie podeszłam do samca, nie obawiając się niczego. To nie zajmie więcej, niż dziesieć minut.
- Witaj, Sorci, zgadza się?
- Tak, miło mi Cię poznać.
- Aries, mi również. - skłoniłam głową na znak szacunku. - Lunaver pzysłała mnie, żebym pomogła Ci w dekorowaniu... W sumie, wszystkiego. - powiedziałam i zamarłam, gdy odwróciłam głowę w stronę wiaderka. Za ścianą, która wcześniej wszystko zasłaniała, aż po sam sufit leżały róże, ciągnące się przez kilkanaście, długich korytarzy. Moja mina pokazywała najprawdopodobniej jedynie "Co".

Sorci? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz