Bardzo cieszyłam się z ślubu mojego chrześniaka, ale był on też dla mnie powodem do smutku. Dlaczego? Otóż on, wkrótce już będzie miał piękną żonę, którą kocha a kto wie, być może i dzieci a mnie obie te chwile ominęły szerokim łukiem. Mój narzeczony, Fosforus Morgenstern został zamordowany dzień przed naszym ślubem, więc nawet nie miałam prawa nazywać się wdową po nim. Przez te kilkanaście lat co prawda było sporo kandydatów do mojej ręki, ale moje serce żadnego nie chciało zaakceptować. Dlatego też smutno mi się robiło patrząc na szczęście innych. Skończyłam pomagać na dzisiaj przy układaniu kwiatów i miałam wolne. Postanowiłam przejść się po królewskich ogrodach, gdzie nikogo zazwyczaj nie było. Mój spacer trwał już około godziny, gdy nagle moja noga wpadła w jakąś dziurę i przekrzywiła się a ja zaczęłam opadać ku ziemi na nieuchronne z nią spotkanie. Jakimś cudem jednak do niego nie doszło: dosłownie kilka centymetrów przed zderzeniem złapały mnie czyjeś ręce.
<Macbeth?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz