- Przepraszam, ale musimy ogarnąć jeszcze babeczki, ja zajmę się przygotowaniem ciasta a w tym czasie Asagiri oceni smaki tych cudeniek. - powiedziałam patrząc triumfalnie na złą Asagiri. Vlad tylko kiwnął głową, na co ja odeszłam śmiejąc się pod nosem.
~*~
Minęła godzina, a moja towarzyszka od spraw cukierniczych wróciła z jednoznaczną miną. Zaśmiałam się na jej widok.
- Bardzo śmieszne. - powiedziała wkurzona.
- Ja już mam dwadzieścia kilo więcej na wadze, co ty chcesz ode mnie. - dalej śmiałam się, kiedy w pewnym momencie oberwałam mąką prosto w twarz.
- O ty zmoro nieczysta... - odpowiedziałam na atak atakiem, a już po chwili nasze stanowisko pracy zamieniło się w pobojowisko. Wszystko było w białej mące, dosłownie wszystko. Wyglądałyśmy teraz jak kafelki w kuchni. Prawdopodobnie trwałoby to do końca dnia, gdyż każdy, kto przechodził i nas widział, śmiał się z nas. Ale nie podszedł bliżej, bo bał się, że dostanie mąką. Wszystko byłoby cacy, gdyby do kuchni nagle nie wparowała Lunaver.
- Matko Boska, co tu się dzieje! Posprzątajcie to, natychmiast! - krzyknęła wściekła i odeszła doglądać reszty, żeby nie podnieść sobie ciśnienia nami jeszcze bardziej. Wybuchłyśmy śmiechem.
- Jeszcze wam do śmiechu?! - zapytała z drugiego końca kuchni, więc otrzepałyśmy się i zaczęłyśmy zamiatać podłogę. Po chwili wszystko lśniło, więc zabrałyśmy się za wypieki. Postanowiłyśmy nie ciągać nikogo do próbowania ich, więc po zrobieniu kremu, a przed ozdobieniem nim babeczek próbowałyśmy je same. Czas upłynął szybko, a gorące babeczki stały na stoliku.
Vlad?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz