- Częstujcie się.- powiedział lew, po czym niepewnie podeszłyśmy bliżej stołu i wzięłyśmy pralinkę. Było ich około czterdześci, co na początku nie zdawało się na początku aż tak ogromną liczbą. Jednak po zjedzeniu trzech pierwszych zaczęłam czuć się jak jedna wielka cukrowa figurka. Każda czekoladka była słodsza od swojej poprzedniczki. Chłodna czekolada roztapiała się w ustach pod wpływem ciepłej temperatury, słodkie nadzienia (i nie tylko) dodawały im genialnego smaku. Każda była na swój sposób wyśmienita, jednak gdy je się je po jednej raz na jakiś czas, a nie wpitala naraz wszystkie. Nie cechował ich tylko smak, ale również genialne kształty. A to kwiatuszek z masy cukrowej, a to muszelka z czekolady truskawkowej. Wszystko było słodkie. Bałam się jedynie, że zwymiotuję z nadmiaru cukru, a Vlad pomyśli, że to przez smak pralinek. Po części tak, ale to tak naprawdę przez ich wyjątkowość mogłam je zwrócić. Głupia matka natura, grrrr. Chociaż akurat wątpię, aby tak pomyślał, bo wpierdalałam te małe cudeńka jak Rumun kawior.
- Asagiri, podaj mi proszę wodę.- powiedziałam po zjedzeniu ostatniej z nich. Szybszy był jednak jej dziadek.
- Aż tak złe?- zapytał podając mi szklankę wody. Wypiłam całą na jednym wdechu, a pomimo tego, dalej było mi słodko.
- Były pyszne, ale za dużo słodkiego na jeden raz jak dla mnie.- uśmiechnęłam się ciepło.
Vlad III?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz