- Ze mną jesteś bezpieczna. Nie musisz się bać - przybliżył mnie do siebie i chciał położyć na łóżko, ale ja się nie dałam.
- Praktycznie cię nie znam, a mam mieć z tobą dziecko - teraz mówiłam o wiele odważniejszym tonem.
- Czyli nie? No cóż... Dużo stracisz - Macbeth nadal próbował mnie przekonywać.
- Nie mówię, że nie... Po prostu jestem nie pewna decyzji... - znowu mówiłam cichym głosem. Nastała chwila ciszy.
- To się zdecyduj - powiedział Macbeth. Spojrzałam na niego z łzami w oczach.
- Jak ja nie umiem... - czułam jak po moich policzkach lecą małe łezki - Zdecyduj za mnie... - otarłam łzy. Macbeth podszedł do mnie i złapał za ręce.
- Nie bój się... - powiedział łagodnym i cichym głosem. Pocałowałam go i obydwoje położyliśmy się na łóżko.
<Macbeth?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz