- Czwarty jest w drodze...nie wiemy, czy przeżyje. - powiedział ktoś, już jakby wyraźniej.
- To już teraz nie ma znaczenia. - powiedział ktoś inny. I znowu poczułam ten chłód, kiedy ktoś mnie przenosił. Nagle zrobiło się dziwnie ciepło, nie z powodu dotyku.
- Zaopiekuj się nimi, proszę... - usłyszałam już znajomy mi głos. Trafiłam do kogoś, kto miał znacznie delikatniejsze ręce... Ta osoba zaczęła coś do nas po cichu mówić, ale nie rozumiałam, co. Nagle usłyszałam...jakby krzyk? Spokojny głos zaczął go uspokajać, jednak z jednego zrobiły się dwa. Po woli poczułam, że jestem w stanie otworzyć oczy. Powoli skorzystałam z okazji, lecz po chwili z powrotem je zamknęłam. Strasznie jasno. Zrobiłam to ponownie, wolniej. Wszystko wydawało się takie kolorowe, a obok mnie leżały dwie kulki, podobne do... do mnie! Po chwili przez duże, brązowe coś weszła jakaś osoba.
- Obudziły się? - powiedziała cicho. To był ten sam głos, który mówił do mnie wcześniej.
- Są śliczne... - drugiej osoby oczy zrobiły się mokre.
Śliczne...?
Nie rozumiałam ani jednego z ich słów.
- Pierwszy to Belial, druga to Kathleen, a ta kulka to Rowene. - powiedziała większa osoba wskazując na mnie.
Rowene?
Rozglądałam się dookoła, nic nie rozumiejąc. Podczas gdy Belial i Kathleen, kimkolwiek oni byli, dalej krzyczeli. Ich oczy też były mokre. Nagle nie wiadomo skąd, poczułam, że chcę coś...powiedzieć?
- M....mama?
Elhemina? c:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz