niedziela, 14 lipca 2019

Od Aries CD. Sorciego

-Aries, tobie wolę nie dawać lodu do rąk więc masz tu plan pomieszczenia, znakiem "X" zaznaczone są miejsca gdzie mają stać bryły. Pilnuj, żeby tam były ustawione. W większości mają stać na stołach ale niektóre muszą stanąć na podłodze. - Powiedział Sorci a ja zgodnie z jego prośbą udałam się do sali balowej pilnować właściwego ułożenia skrzynek. W sumie nie dziwiłam się mu, że nie chce mi dać czegoś tak kruchego jak lód do rąk. Skoro nie umiałam utrzymać szkła, to dlaczego miałabym utrzymać lód, roztapiający się pod wpływem ciepła moich dłoni? Bał się, że zniszczę kolejną rzecz, to zrozumiałe. W pewnym momencie chciałam się poddać, powiedzieć Ver, że wszystko niszczę, a ona zaprzęgając mnie do roboty tylko pogarsza zniszczenia, ale to naraziłoby mnie na jeszcze większy ochrzan. Więc właściwie nie mając innego wyjścia, odpędziłam te myśli i wróciłam do pracy.  Wszystko szło tak jak powinno, więc nie było to ciężkie zadanie. Zamrożone w wodzie róże stały tam, gdzie powinny, więc nie przykładałam większego wysiłku do tej roboty. Przechodząc od stołu do stołu, trąciłam łokciem jedną różę. Jednak tym razem, szczęście w nieszczęściu, wypuściłam kartkę na ziemię i złapałam mroźne cudeńko. W nadziei, że nikt nic nie widział, odstawiłam kwiat z powrotem tak, jak stał, podnosiłam kawałek papieru, i jak gdyby nigdy nic, rozglądałam się dalej, uważając, aby znowu nic nie strącić. Sorci gdzieś zniknął, nie wiadomo gdzie, nie wiadomo po co. Jednak nie przejmowałam się tym za bardzo, w końcu, nie byliśmy dla siebie nikim szczególnym. Po chwili wszystko było poustawiane, więc zadowolona z tego, że wszystko szło po mojej myśli, zaniosłam wiadro z samymi głowami róż do kuchni i na wszelki wypadek jeszcze raz sprawdziłam, czy wszystko ma się dobrze. Na szczęście, tylko jedna rzeźba stała nie na swoim miejscu, więc szybko to ogarnęłam i udałam się na poszukiwania Sorciego. Byłam ciekawa, jaka będzie jego reakcja na to, że nic nie zwaliłam. Sama byłam w szoku. Więc dumna, szłam po korytarzach zamku rozglądając się dookoła. Nigdzie nie było Sorciego, co trochę mnie zmartwiło. Zostawiłby mnie, samą z ludźmi, którzy na dobrą sprawę, mieli się mnie słuchać? Przyśpieszyłam kroku. Stwierdziłam, że zacznę o niego pytać dopiero, po obejściu miejsc, w których może być. Szczęście w nieszczęściu znalazłam go w jednej z sal, podnoszącego skrzynki. Pracował bez górnej części garderoby, co mnie raczej nie zdziwiło, było na prawdę ciepło. Była to najprawdopodobniej kolejna skrzynka z jakimiś ozdobami, bo z czym innym? Po chwili podeszła do niego jakaś lwica, która na pewno nie była jedną z jego żon. Zrobiło mi się cieplej, po spojrzeniu na...po prostu, na niego. Nie wiedziałam, czy podejść, dziewczyna była sto razy atrakcyjniejsza niż ja.

Sorci? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz