Po całym dniu robienia sałatek wszystko w końcu było gotowe. W sumie nie mogłem się doczekać końca przygotowywań. Lubiłem spędzać czas w kuchni ale jak każdy wie: Co za dużo to nie zdrowo, a trzeba przyznać, że przez ostatnie kilka tygodni spędzałem czas właściwie tylko i wyłącznie tutaj: jedynie na czas snu wracałem do swojej komnaty. Mimo wszystko jednak nie potrafiłem przez dłuższy czas uciekać od obowiązków króla, za długo już nim byłem by móc odpoczywać nie myśląc o sprawach państwa. Przedostatniego dnia przygotowań zająłem się razem z kucharzami przygotowaniem jedzenia. Pracy było bardzo dużo i wszyscy uwijaliśmy się jak w ukropie by wszystkie dania zostały przygotowane na czas i były najlepszej jakości. Pierwsze do pieca trafiły świnie, które wcześniej jakiś czas spędziły w zalewie nabierając smaku a później zostały nafaszerowane specjalnym nadzieniem. W planach oprócz nich były również pieczone kurczaki, kaczki, indyki, gęsi, perliczki, przepiórki, bażanty i gołębie. Z całą pewnością każdy znajdzie dla siebie jakiś przysmak. Kiedy skończyłem pracę przy faszerowaniu drobiu postanowiłem przejść się po kuchni i sprawdzić co można jeszcze zrobić. Przy jednym ze stanowisk przy wyrobie sushi pracował japoński mistrz. Tkwił on na zamku już od blisko dwudziestu lat, czyli od czasu, kiedy przyjechał tutaj razem z moją czwartą żoną. Każde stanowisko było zajęte przez kilka osób i w sumie niewiele miałem do roboty. Tutaj dołożyłem jakieś dekoracje, tam znowu doprawiłem sos albo wziąłem się za lepienie klusek śląskich albo pulpecików. Dzisiaj raczej pomagałem niż samodzielnie coś robiłem. Całe szczęście jednak udało mi się przygotować kilka dań. W pewnym momencie dostrzegłem Asagiri i Aries maszerujące w moją stronę.
- Głodne? Mam całkiem sporo pyszności, które na pewno nie są słodyczami.- powiedziałem wskazując na garnki pełne różnych makaronów w sosie, pulpecików, zup, sosów i mięs. Było tego na prawdę dużo, ale każdy wie, jak wyglądają królewskie wesela: są pełnie bogactwa od każdej strony.
<Asagiri?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz