- Skończyliśmy wreszcie?- zapytała Aries, siadając na jednym z krzeseł.
- Już prawie. Jutro jeszcze musimy poroznosić weselne pieczywo. Ale na dzisiaj masz już wolne.- powiedziałem, po czym ruszyłem w stronę wyjścia z pałacu. Przed ślubem musiałem jeszcze odebrać obrączki, które zostały dużo wcześniej zamówione. Wędrówka nie była długa, ulica złotników była jedną z tych położonych najbliżej pałacu. Razem z Mihneą i jego synem na wytwórcę ślubnych pierścieni wybraliśmy najlepszego rzemieślnika, który obiecał przygotować je z najlepszej jakości kruszcu i drogich kamieni. Kiedy wszedłem do jego warsztatu, mistrz Magnus właśnie kończył przyozdabianie jakiegoś pudełka.
- Panie już przynoszę obrączki.- powiedział, kiedy zauważył moje wejście, po czym ruszył na zaplecze skąd przyniósł maleńkie pudełeczko. Otworzył je, a moim oczom ukazały się dwie, misterne obrączki wysadzane maleńkimi szafirami.
- Spisałeś się mistrzu.- powiedziałem, po czym wręczyłem mu zapłatę. Złotnik skłonił się i włożył obrączki do pudełka, którego wykonaniem się zajmował i podał mi je.
- To mój prezent dla księcia i jego przyszłej żony.- wyjaśnił mężczyzna uśmiechając się. Podziękowałem mu, po czym wróciłem do zamku. Następnego dnia pozwoliłem Aries pospać nieco dłużej. Mimo wszystko jednak o siódmej już została zmuszona do wstania z łóżka. Razem ruszyliśmy po pieczywo do kuchni. Na stołach stały już kosze elegancko przygotowanego chleba oraz kilka bochnów, które miały zostać postawione na znacznie niższym stole przed nowożeńcami.
- Każdy z tych opakowanych bochenków musi trafić na jeden talerz.- powiedziałem do mojej pomocnicy podając jej jeden z koszy.
<Aries?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz