Niezmiernie się cieszyłam, że Aries uważała mój pomysł za genialny. Sama tego nie pociągnęłabym, potrzebowałam kogoś, kto mi w tym pomoże. Umiem piec, ale raczej nie wyrobię z codziennym pieczeniem wszystkiego, co sobie ktoś zażyczy.
-Wiesz, ten pomysł z cukiernią wcale nie jest taki zły - powiedziała Aries kiedy skończyłam przerzucać skrzynki. Odwróciłam się do niej i uśmiechnęłam się szeroko, a w moich oczach błysnęła iskierka triumfu.
- W takim razie zakładamy swoją własną cukiernię? - zapytałam retorycznie, ponieważ moje pytanie raczej nie potrzebowało odpowiedzi. Lwica uśmiechnęła się do mnie i pokiwała twierdząco głową - Więc super, teraz trzeba jedynie pójść i kogoś o tym powiadomić. A także wymyślić nazwę i tonę innych rzeczy - dodałam i pomimo deszczu, pociągnęłam Aries za nadgarstek w stronę zamku. Musiałam się pospieszyć, nie chciałam znowu zmoknąć jakbym co najmniej wpadła do jakiegoś zbiornika wodnego.
Znalazłyśmy się w zamku szybciej, niżbym się spodziewała, więc od razu mogłam podejść do kogoś z wyżej postawionych i poinformować ich o założeniu cukierni. Akurat mijałam ojca, który jak zwykle był zawalony dokumentami, tym razem pewnie związanymi ze ślubem mojego brata. Podeszłam do niego zdecydowanym krokiem.
- Ojcze, z Aries zakładamy cukiernię! - powiedziałam idąc przez parę sekund obok niego. Byłam pewna, że zaakceptuje moją decyzję, więc zbytnio się tym nie martwiłam.
- Super, bawcie się dobrze - odwrócił się do mnie i uśmiechnął serdecznie, co ja odwzajemniłam. Po tym wróciłam do Aries i spojrzałam na nią z triumfem w oczach.
<Arieeeees?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz