Przygotowania do ślubu rozpoczęły się z pełną parą. Ojciec wyznaczył mnie i ciotkę Lunaver na koordynatorów weselnych. Nie mogę powiedzieć żebym się przesadnie cieszył z tej roli ale cóż zrobić? Fuchę dostałem to trzeba się z niej wywiązać. Razem z ciotką podzieliliśmy się obowiązkami po czym poszliśmy się organizować. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłem było zebranie drużbów i omówienie strojów. Poszło nam szybko a później zagoniłem chłopaków do wypisywania zaproszeń dla władców państw z nami sąsiadujących. Kiedy oni się tym zajęli ja razem z moim ojcem, Mihneą, Oliverem i Nedem udałem się do najlepszego winiarza w kraju by dobrać trunki na wesele. W planach mieliśmy spróbowanie wszystkich jego win, ale jak się później okazało nie był to zbyt dobry pomysł ponieważ tych win było po prostu za dużo, mimo, że każdego alkoholu próbowaliśmy jedynie po łyku i usta płukaliśmy wodą pod koniec degustacji byliśmy już nieźle wstawieni. Mimo wszystko jednak udało nam się wybrać kilka gatunków wina, miód pitny a także nieco mocniejszą wódkę, kilka gatunków cydru i piwa. Oczywiście jednak przez naszą degustację zapomniałem o wieczornym spotkaniu z ciotką Lunaver i druhnami. Kiedy więc owa lwica zapukała do drzwi mojej komnaty byłem strasznie zdziwiony.
- Co ciocia tu robi?- zapytałem chwytając się framugi drzwi i chroniąc się przed upadkiem.
- Jak to co? Przecież mieliśmy przećwiczyć przemarsz weselny druhen i drużbów! - krzyknęła przyprawiając mnie o niemały ból głowy.
- Dobrze, dobrze już idę po chłopaków, niech się ciocia nie piekli.- mruknąłem po czym zamknąłem drzwi i teleportowałem się do sali gdzie chłopaki pisali zaproszenia. Jednak teleportacja w stanie upojenia alkoholowego to niezbyt dobry pomysł: zamiast na podłodze wylądowałem na stole. Szybko jednak się ogarnęliśmy i poszliśmy na próbę.
<Aries?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz